W Richland w stanie Waszyngton nie ma tu przestępczości, bezdomności i bezrobocia. Mieszkańcy mają zapewniony dach nad głową, dostęp do darmowej edukacji i służby zdrowia. W Oziorsku też niczego nie brakuje, w sklepach towary poza zasięgiem przeciętnych mieszkańców ZSRR, kultura na wyciągnięcie ręki. Czy to utopia?
Dwa atomowe miasta po dwóch stronach "żelaznej kurtyny". Przykład daleko posuniętej inżynierii społecznej z szeregiem skutków ubocznych. Władze dwóch zimnowojennych mocarstw na potrzeby atomowego wyścigu stworzyły obszary wyjęte spod prawa, wyłamujące się z reguł rządzących USA i ZSRR. Historię potężnych kombinatów, zajmujących się produkcją radioaktywnego plutonu, niezbędnego do produkcji bomb atomowych, ze szczegółami opisuje amerykańska historyk Kate Brown.
W Richland ceną za dobrobyt była rezygnacja z wolności obywatelskich. Amerykański ideał demokracji musiał ustąpić pola wszechwładzy korporacji DuPont. Miasto otoczone było drutem kolczastym, a każdy krok jego mieszkańców był kontrolowany przez służby. Totalitarne metody wprost z ZSRR. Takim luksusowym więzieniem był też Oziorsk, którego oficjalnie na mapach w ogóle nie było.
"Plutopia" to jednak przede wszystkim kronika lekkomyślności i bezwzględnego dążenia do celu. Autorka wiele miejsca poświęca nieodwracalnym skutkom radioaktywnego skażenia. W zakładach regularnie dochodziło do awarii. Twórcy atomowych miast z dużą nonszalancją traktowali kwestie bezpieczeństwa pracowników, szukając oszczędności wszędzie gdzie się dało. Nie zadbano o prawidłową utylizację radioaktywnych odpadów - te trafiały do rzek, gleby, przedostawały się do atmosfery.
Czytając reportaż Brown, można odnieść wrażenie, że znacznie więcej uwagi poświęcano tuszowaniu niewygodnych faktów, niż trosce o to, by zminimalizować zagrożenie dla ludzi i środowiska. Fałszowanie dokumentacji medycznej, likwidowanie dowodów podczas sekcji zwłok, a nade wszystko totalna inwigilacja - tak wyglądało zarządzanie atomowym imperium nie tylko w komunistycznym ZSRR, ale również w demokratycznych Stanach Zjednoczonych.
Skutki zimnowojennej rywalizacji są odczuwalne do dziś. Władze USA wydają miliardy dolarów na odkażanie obszaru wokół Richland. Tysiące ludzi zamieszkujących południowo-wschodnią część stanu Waszyngton ma dziś poważne problemy zdrowotne. Skażenie w okolicach Oziorska obejmuje obszar 40 tys. km2. Brown rozmawia z ofiarami bezmyślnego procederu, przybliża dramatyczne historie ludzi nieświadomych zagrożenia, których obietnica lepszego życia skłoniła do podjęcia pracy z zakładach plutonowych.
Zarzuty sformułowane w "Plutopii", choć pokazują dwie strony tej samej monety, znacznie mocniej wybrzmiewają jednak w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych. O ile bowiem przywykliśmy do obrazu ZSRR, jako państwa, w którym nieszczególnie ceni się ludzki zdrowie i życie, o tyle myśl, że władze "światowego żandarma", były zdolne wykorzystywać podobne metody, wydaje się niepokojąca.
