Według Reutersa, potężny rabat na ropę naftową z Rosji dał Shellowi 20 mln dolarów czystego zysku. Ceny zostały drastycznie obniżone po tym, jak Rosja zaczęła mieć problemy ze zbytem surowca w związku z nałożonymi na nią sankcjami po inwazji na Ukrainę.
"Rozumiemy silne emocje"
"Jesteśmy oburzeni wojną na Ukrainie i wyraziliśmy już jasno nasz zamiar opuszczenia wszelkich wspólnych przedsięwzięć z Gazpromem" – czytamy w wydanym w sobotę oświadczeniu koncernu. W dalszej części przyznano, że wczoraj Shell podjął "trudną decyzję" o zakupie pewnej partii ropy naftowej z Rosji. Firma wyjaśnia, że powodem takiej decyzji była troska o ciągłość dostaw surowca do europejskich rafinerii i paliw do sieci stacji benzynowych. Jak podkreślono, dostawy z innych źródeł nie zdołałyby dotrzeć na czas.
"Nie podjęliśmy tej decyzji lekkomyślnie i rozumiemy silne emocje, które się wokół niej nagromadziły" – dodano.
W dalszej części oświadczenia Shell informuje, że będzie poszukiwał innych źródeł zaopatrzenia, jednak nie jest możliwe, aby zrobić to z dnia na dzień. Koncern zapowiada ponadto przekazanie zysku z transakcji na pomoc dla osób dotkniętych przez wojnę na Ukrainie.
"Czy rosyjska ropa nie pachnie dla was ukraińską krwią?
O tym, że koncern zakupił rosyjski surowiec informował wcześniej szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba. W związku z tymi doniesieniami polityk zwrócił się od firmy z bardzo brutalnym, acz adekwatnym pytaniem.
"Powiedziano mi, że Shell dyskretnie kupił wczoraj trochę rosyjskiej ropy. Jedno pytanie do Shell: czy rosyjska ropa nie pachnie dla ciebie ukraińską krwią?" – zapytał na Twitterze Kułeba i dodał: "Wzywam wszystkich świadomych ludzi na całym świecie, aby zażądali od międzynarodowych firm zerwania wszelkich powiązań biznesowych z Rosją".
