Około godziny 11 w czwartek sołtys jednej z miejscowości w gminie Kije dokonał tragicznego odkrycia. Mężczyzna w urzędowej sprawie poszedł do 90-latki mieszkającej z 50-letnim synem, kawalerem. Drzwi domu nie były zamknięte. Okazało się, że kobieta i jej syn nie żyją. Sołtys zaalarmował policjantów.
- Kobieta leżąca na łóżku nie miała na ciele żadnych obrażeń. Nasze wstępne ustalenia wskazują, że mogła umrzeć z przyczyn naturalnych. Z kolei jej syn znajdujący się na podłodze w innym pokoju, miał rany na rękach i klatce piersiowej. Badamy ich pochodzenie oraz to, co dokładnie wydarzyło się w domu w gminie Kije. Kobietę i jej syna żywych widziano po raz ostatni w środę - mówił w czwartkowe popołudnie aspirant sztabowy Damian Stefaniec, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pińczowie.
Na miejscu tragedii pracowała ekipa dochodzeniowo-śledcza, biegły specjalizujący się w analizie krwawych śladów, prokurator.
Jedna z wersji, jakie policjanci biorą pod uwagę zakłada, że mężczyzna zrozpaczony po śmierci matki, mógł targnąć się na swe życie.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
