Pogrzeb Zbigniewa Kicki w Pszowie. "Jeden z najlepszych polskich pięściarzy". Żegnały go tłumy
Pogrzeb Zbigniewa Kicki odbył się w sobotę, 7 maja, w pszowskiej bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Żegnały go tłumy mieszkańców: rodzina, przyjaciele z ringu, przedstawiciele Polskiego Związku Bokserskiego, sportowcy i działacze.
Zbigniew Kicka, jeden z najlepszych polskich pięściarzy, zmarł 4 maja w wieku 72 lat, w Wodzisławiu Śląskim. Znakomity jako bokser i trener. Wsławił się zdobyciem brązowego medalu pierwszych mistrzostw świata w boksie, rozgrywanych w stolicy Kuby, w Hawanie w 1974 roku.
Miał 18 lat, kiedy przyjechał do Górnika Radlin. Karierę zaczynał w BBTS Bielsko-Biała.
- Najpierw pracowałem na kopalni Marcel, a później 2,5 godziny przed końcem zmiany zwalniali mnie na trening – mówił Zbigniew Kicka w wywiadzie dla Dziennika Zachodniego w 2014 roku, 40 lat po zdobyciu pamiętnego, brązowego medalu mistrzostw świata na Kubie.
Długo w Radlinie nie trenował. Przeszedł do Pszowa, gdzie było więcej zawodników z Bielska-Białej. Tam później święcił olbrzymie sukcesy. Były one poprzedzone ciężkimi treningami. Trenerem był tam Antoni Zygmunt, który obserwował go jeszcze, gdy Kicka boksował w Bielsku-Białej. - To był bardzo wymagający trener. Trening dwa razy dziennie. Zasuwaliśmy także w weekendy. Przez długi okres nazywano go nawet katem. Ale miał nosa do bokserów – mówił nam Kicka.
Pogrzeb Zbigniewa Kicki. Wielka strata dla polskiego sportu
Zbigniew Kicka był dwukrotnie złotym i srebrnym medalistą Indywidualnych Mistrzostw Polski. Natomiast drużyna w 1974 roku zajęła III miejsce w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Kicka, walczący w wadze półśredniej, był wyróżniającym się zawodnikiem. Nic więc dziwnego, że został powołany do kadry Polski. Zanim jednak otrzymał powołanie, musiał pokazać się na zgrupowaniu. Miał pięciu konkurentów w swojej wadze – był najlepszy, więc pojechał na Kubę.
Nie przeocz
Tam doszedł do ćwierćfinału, a przed walką o brąz odwiedził go sam Fidel Castro. W półfinale naprzeciw stanął Clinton Jackson ze Stanów Zjednoczonych. Był znacznie wyższy od Kicki, ręce też miał strasznie długie. Zawodnik Górnika Pszów niemal przez całą walkę inicjował ataki, ale sprytny Jackson każdy z nich kończył delikatną kontrą. Nie były to silne ciosy, ale trafiał. Amerykanin był słabszy. W trzeciej rundzie Kicka powalił go nawet na deski! Jednak Jackson wstał, a wkrótce rozbrzmiał gong.
- Z trenerami byłem przekonany, że wygrałem. Miałem cholernego pecha. Jackson miał czarną skórę i trzech sędziów też... Przegrałem 2-3. Byli solidarni. Stwierdzili, że mój atak nic mu nie sprawił. Nie można było się odwołać, to były inne czasy. Ostatecznie dostałem brąz, też fajnie – mówił nam Kicka.
Obok olbrzymiego sukcesu w Hawanie, zanotował dobry start na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w 1978 r. Był 5. Na krajowym podwórku niemal nie miał sobie równych. Dwukrotnie był mistrzem Polski (1978, 1979) oraz wicemistrzem Polski (1973, 1974). Z drużyną Górnika Pszów był też brązowym medalistą Drużynowych Mistrzostw Polski. Osiem razy był reprezentantem kraju w meczach międzypaństwowych 1974-1978 (5 zwycięstw, 3 porażki). Dwa razy zwyciężył w turnieju "Czarne Diamenty" (1974 i 1977), a w 1973 r. na zawodach zajął drugie miejsce. Po zakończeniu kariery był trenerem.
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
