Spis treści
Grupa policjantów weszła w środę, 10 stycznia do jednego domów w Czerwonaku. To efekt przesłuchania obcokrajowca, który – jak twierdzi – był przetrzymywany tam wbrew swojej woli. We wtorek udało mu się stamtąd uciec.
Czytaj też: Przetrzymywany obcokrajowiec uciekł z domu w Czerwonaku. Sekta działa pod Poznaniem?
Policja podała szczegóły akcji.
- Weszliśmy do środka, towarzyszył nam w tym tłumacz języka. Było tam 7 osób, obywateli kilku krajów - kobiety i mężczyźni w różnym wieku. Osoby tam przebywające były zaskoczone naszą obecnością. Wytłumaczyliśmy im cel naszej wizyty. Wszyscy z nami rozmawiali, byli chętni do współpracy. Zostali sprawdzeni w policyjnych systemach. Uwag nie mieliśmy
- informuje Marta Mróz z poznańskiej policji.
I dodaje: - W trakcie rozmów osoby te nie zgłaszały nam żadnych uwag dotyczących ich wspólnego zamieszkania. Oświadczyły, że przebywają tam dobrowolnie i nie dzieje im się krzywda. Nie są również do niczego zmuszani, nikt nie ogranicza im korzystania z telefonu, czy też kontaktów z rodziną, lub innymi osobami.
Jak wskazuje dalej Marta Mróz, 41-letni obywatel Hiszpanii, który miał być tam przetrzymywany, „przekazał policjantom bardziej swój punkt widzenia, jak on widział pobyt w tym domu”.
- W żaden sposób nie wskazuje, że ktokolwiek go, do czegokolwiek zmuszał. Na tym etapie sprawy, nie pojawiają się żadne dowody na to, że był on przetrzymywany tam wbrew własnej woli
- wyjaśnia policjantka.
I dodaje: - Zrobiliśmy przeszukanie tego domu. W ocenie policjantów nic nie budziło wątpliwości, co do warunków w jakich żyją te osoby. Klucze od drzwi wejściowych oraz innych pomieszczeń znajdowały się w ogólnie dostępnym miejscu.
Na tym działania policji jednak się nie kończą.
- Zajmujemy się jeszcze sprawą złożonego zawiadomienia i będziemy kontynuować w kolejnych dniach przesłuchania do tej sprawy
- podkreśla Mróz.
Uciekł z sekty?
Mężczyzna, który miał być przetrzymywany w domu pod Poznaniem, we wtorek wydostał się z budynku z pomocą swojej koleżanki. Kobieta skontaktowała się z Poznańskim Trójkątem Bermudzkim, który następnie zawiadomił policję.
Policja ujawnia okoliczności, w jakich doszło do spotkania mundurowych z mężczyzną.
- Wczoraj (tj. 9 stycznia), około godz. 7 otrzymaliśmy telefoniczne zgłoszenie od kobiety, której znajomy miał przebywać w jednym z domów w Czerwonaku, wbrew swojej woli. Chwilę po tym, jak zajęliśmy się sprawą, otrzymaliśmy kolejny sygnał, że ten mężczyzna opuścił dom i chciał wyjechać pociągiem z Poznania. Znaleźliśmy go na Dworcu PKP i pojechaliśmy razem z nim na komisariat. Tam opowiedział nam swoją historię i złożył zawiadomienie, którego wstępna kwalifikacja dot. ograniczenia mu wolności, przez osoby mieszkające w tym domu
- przekazuje Mróz.
Niepokojące informacje o domu w Czerwonaku
Tuż po opublikowanie informacji na temat rzekomej sekty, która miałaby zamieszkiwać dom w Czerwonaku, zaczęły spływać do naszej redakcji niepokojące wiadomości.
- Osoby, które miały do czynienia z tymi ludźmi, boją się cokolwiek powiedzieć. Boją się o swoje bezpieczeństwo. Przyznają, że początkowo członkowie sekty byli mili, z czasem zaczęło się to jednak zmieniać, a kiedy ktoś chciał się stamtąd wydostać, grożono mu
- przekazuje nasz informator.
Według nieoficjalnych doniesień, w innych krajach, w których miała działać ta rzekoma sekta, prowadzono postępowanie wobec jej członków. Jedna z osób miała usłyszeć nawet wyrok i odsiedzieć karę pozbawienia wolności za więzienie dziewczyny w piwnicy i karmienie jej karmą dla psów.
Do redakcji „Głosu Wielkopolskiego” zgłosiła się również osoba, która opisała reguły, jakie miały panować wśród mieszkańców domu w Czerwonaku. W budynku zakazany ma być między innymi alkohol oraz używanie chemicznych produktów czystości, zezwala się tam jedynie na sprzątanie miejsca wodą. Członkowie rzekomej sekty mają też być przymuszani do chodzenia nago i do brania udziały w nagrywaniu filmów pornograficznych, publikowanych w internecie.
Mieszkańcy domu w Czerwonaku zabrali głos
W środę, kiedy ostatni funkcjonariusze policji opuścili budynek w Czerwonaku, na zewnątrz wyszły dwie kobiety, które zaprosiły nas do środka. Zapewniły, że policji nie udało się nic znaleźć, a sytuacja jest jedynie pomówieniem przez mężczyznę, który przebywał na terenie domu niecały tydzień.
Mieszkańcami posiadłości są obywatele różnych narodowości: francuskiej, niemieckiej, włoskiej, hiszpańskiej. Wśród nich jest jedna osoba płynnie posługująca się językiem polskim. W całym budynku, w trakcie trwania naszego spotkania przebywało 7 osób, które jednogłośnie uznały całą sprawę za „ohydne pomówienie”.
Wszyscy domownicy - jak twierdzą - są częścią stowarzyszenia, które przeniosło swoją siedzibę z Niemiec aż pod Poznań, ponieważ udało się im znaleźć tu idealne miejsce do życia w przystępnej cenie. Posiadają kury, ptaki, koty oraz sześć psów - i jak mówią - budynek z dużym ogródkiem pozwala im na opiekę nad zwierzętami oraz hodowanie owoców oraz warzyw.
Członkowie rzekomego stowarzyszenia - jak twierdzą- żyją bowiem proekologicznie oraz są wegetarianami. W domu jedzenie mięsa jest zakazane, lecz wszyscy mieszkańcy są o tym na samym początku informowani. Jednak, jak mówi najstarszy z domowników, każdy jest wolny, by wyjść i żyć swoim życiem poza budynkiem, jednak - jak podkreślają - wspólnie żyje im się dogodnie - wyznają te same wartości.
Na zarzut jakoby mieliby być przymuszani do chodzenia nago oraz do brania udziału w nagrywaniu filmów pornograficznych, jedna z kobiet przyznała się do tworzenia treści dla dorosłych. Podaje przy tym, że uważa się za osobę wyzwoloną i jest to dla niej forma zarobku. Zapewnia, że nie jest w jakikolwiek sposób zmuszona do występowania w filmach, a wręcz sama je edytuje.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Przerażające historie o porwaniach i wykorzystywaniu dzieci ...
Zobacz też: Tragedia przed szpitalem w Rzeszowie
