O tym, że i drugie jest prawdą, może świadczyć fakt, że ostatnio ten drobiazg pojawił się w oświadczeniach majątkowych osób publicznych. Wspomina o nim m.in. poseł Ryszard Kalisz (a jakże, polityk) i generał Maciej Hunia, szef Agencji Wywiadu, właściciel czasomierza marki Ebel wartego 10 tys. zł. - O wartości swojego nie chcę mówić, jest dla mnie ze względów emocjonalnych zbyt cenny. Powiem tylko, że chodzi o egzemplarz najlepszej marki szwajcarskiej - uchyla rąbka tajemnicy poseł Kalisz
Poseł SLD oprócz zegarka wymienił m.in. samochód marki Jaguar z 2003 r., 170 tys. zł i 38 tys. zł oszczędności. I dodaje, że jego zdaniem facet z klasą musi mieć dobrze skrojony garnitur i dobry zegarek.
On swój pierwszy czasomierz (był czarny) dostał od rodziców w szkole podstawowej. Ale szczególnie cenny był dla niego inny, elektroniczny z wyświetlaczem, który kupił sobie w wieku 20 lat w Londynie. Prawdziwe cacko i super nowinka techniczna. Potem mieszkał w Zurychu, tuż koło ulicy jubilerów i zegarmistrzów. Napatrzył się na zegarki warte miliony .
- Lubię zegarki - przyznaje poseł. Na co dzień nosi na nadgarstku egzemplarz szwajcarskiej marki Rotary.
Ale i tak największym zegarkowym gadżeciarzem jest jego kolega i były prezydent Polski, Aleksander Kwaśniewski, właściciel Francka Mullera wartego około 20 tys. euro. Plasuje go to w prezydenckiej średniej światowej, biorąc pod uwagę fakt, że Vacheron Constantin noszony przez Silvio Berlusconiego wart jest ponad pół miliona dolarów, Patek Phillippe Władimira Putina - 60 tys. dolarów, a Timex Indiglo, z jakim do niedawna paradował na ręce George W. Bush, tylko... 50 dolarów.
Zresztą, o szufladach Aleksandra Kwaśniewskiego wypchanych drogocennymi zegarkami krążyły legendy. Wspomniał o nich nawet Józef Oleksy w słynnej rozmowie z Aleksandrem Gudzowa-tym. Na nagraniu słychać, jak Gudzowaty pyta: "A Kwaśniewski brał?", Oleksy: "Nie odpowiem ci na to pytanie". I po chwili: "Tych zegarków miał od cholery i nosił je, kur.., nie wiadomo po co".
- Owszem, ja też zwracam uwagę na zegarki - przyznaje Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu parlamentarnego PO. Lubi modele klasyczne, z cyberbaltem i tarczą. Teraz nosi Maurice Lacroix. Najdroższy zegarek tej marki dostał od żony. O cenę, rzecz jasna, nie pytał.
Z kolei Poseł Sławomir Nitras z PO chodzi w Tag Hauerze za 9 tys. zł, ale marzy mu się czarny Cartier. - Kosztuje ponad 20 tys. zł - wzdycha. Do klubu polityków z dobrymi zegarkami zaliczają się jeszcze poseł Janusz Palikot i Sławomir Nowak. A panowie z PiS?
- Oni ubierają się trochę inaczej - podśmiewuje się jeden z polityków lewicy.
Ale to nie do końca prawda, bo jak donosi jeden z tabloidów, do elitarnego grona właścicieli ekskluzywnych zegarków Longines, wartych ponad 9 tys. zł, dołączył właśnie Michał Kamiński z PiS.
- Żona kupiła mi go w Brukseli z okazji rocznicy ślubu - zdradził polityk gazecie.
Skoro więc politycy dbają o to, co noszą na nadgarstku, trudno się dziwić twardzielom ze służb specjalnych. James Bond, agent Jej Królewskiej Mości, wyznaczył im standardy. Fani Bonda i Omegi wiedzą, że od 1995 roku agent 007 nosił modele z serii Seamaster z niebieskim cyferblatem. Ale na nadgarstku Daniela Craiga na planie "Quantum of Solace" pojawia się Omega Seamaster Planet Ocean 600m Co-Axial Chronometer z elegancką czarną tarczą na solidnej stalowej bransolecie.
Pasuje do garnituru i sprawdzi się w ekstremalnych warunkach - jest wodoszczelny do 600 m.
- Punktualność i precyzja w tym zawodzie są niezwykle ważne - tłumaczy gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Specjalnych, właściciel Rolexa, których ceny wahają się od 14 do 60 tys. - Owszem, wielu ludzi z branży na całym świecie nosi dobre, markowe zegarki.
Gen. Dukaczewski nie ukrywa, że mógłby o nich opowiadać godzinami. Te elektroniczne zupełnie go nie interesują, ale te mechaniczne z wiecznymi kalendarzami, zrobione z różowego, żółtego złota albo platyny, to dzieła sztuki. Są modele unikatowe warte nawet 5 mln euro.
- Jest takie przekonanie, że prawdziwych mężczyzn poznaje się po zegarku - uśmiecha się gen. Dukaczewski. Niestety, jego kolega po fachu, gen. Maciej Hunia, nie chciał z nami rozmawiać. W Agencji Wywiadu powiedziano nam, że szef ma ważniejsze sprawy na głowie.