W nocy z piątku na sobotę pod domem parlamentarzysty wybuchł pożar. - Wspólnota mieszkaniowa naszej kamienicy postanowiła przeprowadzić remont. Od strony podwórza, w części gdzie znajduje się pokój moich dzieci, zostały zgromadzone niezbędne materiały budowlane. To tam się paliło - relacjonuje poseł.
Spłonęła toaleta typu toi toi, z której korzystają pracownicy firmy remontowej. Od ognia i towarzyszącej mu temperatury zaczął topić się styropian, który miał być użyty do ocieplania kamienicy. Mocno okopcona została ściana domu. Odpadł od niej spory fragment tynku.
Intensywny pożar miał miejsce tuż pod instalacją gazową. - Została ona mocno okopcona. Prawdopodobnie tylko dlatego, że jest to instalacja nowej generacji, nie doszło do jej rozszczelnienia i wybuchu - dodaje poseł.
Pożar zauważyła mieszkanka stojącego obok budynku. Natychmiast zadzwoniła do osoby mieszkającej w kamienicy Brejzy, ale od strony podwórza.
- Było około czwartej. Obudziłam sąsiada, bo coś działo się pod jego drzwiami. Była obawa, że nie będzie mógł wyjść z mieszkania - relacjonuje kobieta i dodaje, że pod domem nie było już dużego ognia, tylko sporo dymu. Mężczyzna sam zajął się gaszeniem.
To jednak nie koniec wydarzeń, jakie miały miejsce przy Solankowej. Tuż po godz. 5 inny z lokatorów kamienicy, szykując się do pracy spojrzał przez okno i zauważył, że tlą się drzwi od jego drewutni, na podórzu nieruchomości.- Ruszyłem na dół. Gdy otworzyłem drzwi, buchnęły płomienie. Pobiegłem po wodę, żeby ugasić ogień - relacjonuje mężczyzna.
Choć pożar toi toia i materiałów budowlanych był już ugaszony, nasz rozmówca nie wyklucza, że w jego wyniku mogło nastąpić zaprószenie ognia na drzwi drewutni.
Mimo dużego zagrożenia, na miejscu nie interweniowała straż pożarna. Potwierdza to st. kpt. Artur Kiestrzyn, oficer prasowy komendanta powiatowego PSP w Inowrocławiu.
- Od godziny ósmej rano w piątek, 25 maja, do godziny 8 rano w poniedziałek, 28 maja, nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia o jakimkolwiek zdarzeniu, ani o pożarze przy ulicy Solankowej - zapewnia.
Dlaczego nie wezwano straży pożarnej? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Poseł Brejza nie kryje, że ma żal do osób, które widziały, że coś się pali, a nie zadzwoniły po odpowiednie służby - straż i pogotowie gazowe. Przypomina natomiast, że art. 9 ustawy o ochronie przeciwpożarowej mówi o obowiązku powiadomienia odpowiednich służb o zauważonym pożarze.
- Zgłosiłem sprawę na policję. Informując o możliwości usiłowania zabójstwa. Zrobiłem to z myślą o najbliższych, jak i wszystkich pozostałych mieszkańcach kamienicy. Wysoce prawdopodobne jest, że ktoś rozlał jakąś ciecz, aby podsycić ogień. Albo był to chuligański wybryk albo... Liczę, że policja szybko wykryje sprawcę tego zdarzenia - mówił w niedzielę wieczorem poseł Brejza. Parlamentarzysta złożył też wniosek o osobisty udział prokuratora w prowadzonym dochodzeniu.
W poniedziałek od rana do godziny 13 wjazd na teren posesji przy ulicy Solankowej został zamknięty. Pomiędzy kamienicami rozwieszono taśmę z napisami „Policja”. Na możliwość wejścia na teren nieruchomości czekało kilka ekip telewizyjnych i fotoreporterzy. Przed budynkiem pojawił się poseł Krzysztof Brejza. - Nie wykluczam, że to co się stało może być związane z moją działalnością. Pod moim adresem były już przecież kierowane groźby i hejty - mówił.
Działania podjął Joachim Brudziński, minister spraw wewnętrznych i administracji. Wystąpił do komendantów głównych policji i straży pożarnej o informacje o pożarze pod kamienicą Brejzy. Na tweeterze zamieścił wpis: „ Każdą sytuację, gdy potencjalnie zagrożone jest życie czy bezpieczeństwo Parlamentarzysty RP traktuję poważnie i nie ma tu znaczenia, czy poseł jest z opozycji czy z obozu rządowego”.