Pożar wybuchł w czwartek (30 grudnia) po godzinie 18 na opolskim osiedlu AK. Na miejsce pojechało dziewięć jednostek straży pożarnej.
Paliło się mieszkanie na czwartym piętrze dziesięciopiętrowego bloku.
Strażacy wyciągnęli z mieszkania jedną osobę, która nie dawała oznak życia. Ewakuowali także trzy osoby z lokalu, który znajdował się bezpośrednio na płonącym mieszkaniem, oraz dwie osoby z mieszkania na przeciwko.
Po ugaszeniu pożaru okazało się, że w środku mieszkania, w którym wybuchł pożar, są jeszcze dwie inne osoby. Na razie nie udało się zidentyfikować ciał.
W chwili rozpoczęcia pożaru z bloku wybiegło około 40 jego mieszkańców. W tej chwili - jak zapewnił nas dyżurny Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Opolu - sytuacja jest opanowana.
Strażacy sprawdzają, czy lokatorzy mogą bezpiecznie wrócić do swoich mieszkań.
Pomoc zadeklarował prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.
- To bardzo przykra informacja, smutny koniec roku. Wyrazy współczucia dla rodzin i przyjaciół ofiar. My jako miasto oczywiście obejmiemy opieką osoby, które były bezpośrednio przy zagrożeniu i myślimy o tym, jak potem zorganizować pomoc dla tych, którzy na dłużej będą pozbawieni możliwości korzystania ze swoich mieszkań – tłumaczy prezydent Arkadiusz Wiśniewski.
Dla ewakuowanych mieszkańców zostanie podstawiony autobus, w którym będą mogli przeczekać czas działań strażaków w budynku.
– Na tę chwilę sytuacja jest dynamiczna, nie mamy jeszcze informacji od Straży Pożarnej, co będzie z pozostałymi mieszkańcami bloku, ale jesteśmy gotowi nieść im pomoc, mamy miejsca do noclegów, wsparcia może udzielić też MOPR. Czekamy na informacje i rozwój sytuacji, tak aby móc szybko zareagować, a osoby, które potrzebują opieki, by ją otrzymały – dodaje prezydent Opola.
Po godzinie 22.30 dyżurny Komendy Wojewódzkiej PSP w Opolu poinformował, że blok został sprawdzony pod kątem bezpieczeństwa. Nadzór budowlany wyłączył z użytkowania lokal, w którym miał miejsce pożar oraz mieszkania znajdujące się bezpośrednio nad nim i pod nim.
Lokal zastępczy potrzebny był dla jednej osoby. Rodzina mieszkająca w jednym z wyłączonych mieszkań zadeklarowała, że zatrzyma się u swoich krewnych. Na miejscu był też autobus podstawiony przez miasto, w którym schronić mogły się osoby, które wyszły z budynku na czas akcji strażaków.
Przyczyny pożaru ustalać będą biegli i policja.
