Modus operandi Barbary P.-W. i akt oskarżenia prokuratury
Sposób działania stosowany przez oskarżoną był prosty i zadziwiająco skuteczny. Orzeczenia I Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim, do których miała dostęp, edytowała i dopisywała treść, z której wynikało, że stronie sporu lub pełnomocnikowi należy się zwrot kosztów sądowych. Na wydruku poświadczała to pieczęcią za zgodność z oryginałem i zanosiła do podpisu przewodniczącemu I Wydziału Cywilnego SR w Tomaszowie lub osobie, która go zastępowała.
Na podstawie tak potwierdzonych dokumentów oskarżona sporządzała polecenia zwrotu opłat sądowych i przekazywała je do księgowości. Do przelewów wskazywała rachunki bankowe prowadzone na rzecz członków jej najbliższej rodziny - męża Marka W., synów Łukasza P. i Mariusza P. , synowej Karoliny P., a także matki Janiny K., byłej synowej Natalii B., siostry Agnieszki W. i szwagra Piotra W. Za każdym razem były to kwoty od niespełna 500 do 4.000 zł, najczęściej w przedziale 1.000 - 2.000 zł.
- Od stycznia 2012 do października 2020 w Tomaszowie dopuściła się 877 czynów polegających na doprowadzeniu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Skarbu Państwa - Sądu Rejonowego w Tomaszowie w łącznej kwocie 1 mln 419 tys. 826 złotych i 52 grosze - odczytywał akt oskarżenia prokurator Waldemar Pasik i podkreślił, że z popełnianych przestępstw Barbara P.-W. uczyniła sobie stałe źródło dochodu.
Oskarżycielem posiłkowym w sprawie - z ramienia Sądu Rejonowego w Tomaszowie - jest radca prawny Marta Kruk.
Gdzie się podziały pieniądze przelewane z sądu?
Mimo, że przez niemal 9 lat z licznych przelewów na kwoty rzędu 1 - 1,5 tys. zł uzbierało się ponad 1,4 mln zł, to Barbarze P.-W. nie zostało nic, prócz długów. Nie inwestowała bowiem w żaden sposób tych pieniędzy, ale wydawała je na bieżąco - najpierw na przyjemności, potem zaś na spłatę kolejnych zobowiązań.
- Chyba żyłam ponad stan. Niczego sobie nie odmawiałam. Wydawałam na życie, na wakacje, na zakupy. Byłam zakupoholiczką. Potrafiłam kupić 8 sukienek... To nie był dla mnie problem, żeby wydać 10 tys. zł. Wyprawiłam dwa wielkie wesela synom. Wzięłam kredyt, a potem pożyczki w parabankach i kolejne na spłatę poprzednich. Wpadłam w spiralę długów - wyjaśniała Barbara P.-W. jeszcze na etapie postępowania przygotowawczego.
Kłopoty zaczęły się mnożyć w 2019 i do kont dobrali się komornicy. To jeden z nich w 2020 roku zwrócił uwagę na dziwne przelewy z sądu. Dopiero wtedy MBank poinformował o licznych rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych Barbary P.-W. Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, a ten Komendanta Głównego Policji. Gdy jesienią 2020 roku kobietę aresztowano, miała długi rzędu 100 - 150 tys. zł.
Pięcioro oskarżonych
Proces Barbary P.-W. rozpoczął się w poniedziałek (13.03.2023) przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim, w sali Macocha. Przewodniczy sędzia Katarzyna Sztandar. Oskarżonej broni dwóch adwokatów - Iwona Sosnowska-Kubiak i Anna Jankowska. Doprowadzono ją z aresztu, zaś członkowie jej rodziny, których prokuratura oskarża o pomocnictwo w procederze wyłudzania pieniędzy, odpowiadają z wolnej stopy. To mąż, synowa i dwóch synów Barbary P.-W.
Markowi W. (obrońca - adw. Grażyna Kraul-Mrozowska), Łukaszowi P. (obrońca - adw. Bartosz Tiutiunik), Mariuszowi P. i Karolinie P. (obrońca - adw. Jarosław Badek) prokurator zarzuca ułatwianie popełniania przestępstw w ten sposób, że udostępniali głównej oskarżonej dane do swoich rachunków bankowych, które wskazywała w poleceniach wypłat.
Barbara P.-W. podkreślała, że działała sama i nikt ani z pracy, ani z rodziny nie wiedział o jej przestępczej działalności. Ponieważ pełniła też funkcję kuratora sądowego, najbliższym, których prosiła o zakładanie dla niej kont do przelewów, tłumaczyła, że na każdego podopiecznego musi mieć osobne konto... Korzystała najczęściej z MBanku, bo dawał możliwość dokonywania przelewów na liczne subkonta.
Skrucha i płacz przed sądem
Barbara P.-W. przed sądem zanosiła się płaczem i przyznała do wszystkich zarzutów.
- Bardzo tego żałuję. Zawiodłam wszystkich, którzy mieli do mnie zaufanie. Jest mi strasznie wstyd. Gdybym mogła cofnąć czas, drugi raz bym tego nie zrobiła - zapewniła. - Zawiodłam zaufanie pracodawcy, wykorzystywałam je. Bardzo mi żal utraty pracy. Skłóciłam swoim postępowaniem rodzinę. Syn się ode mnie odwrócił, mąż się przeze mnie rozchorował. Bardzo wszystkich chciałam za to przeprosić - dodała.
Jaka kara grozi byłej pracownicy sądu w Tomaszowie?
Za popełnione przestępstwa Barbarze P.-W. grozi - zależnie od kwalifikacji czynu, jaką przyjmie sąd - do 12 lat więzienia i kara łączna nawet do 20 lat pozbawienia wolności (w przypadku potraktowania 877 przestępstw jako osobnych czynów) lub do 15 lat więzienia (w przypadku czynu ciągłego).
Adwokat Anna Jankowska złożyła wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez oskarżoną, bez kontynuowania rozprawy. Zaproponowała karę 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 800 stawek po 30 zł (24.000 zł) oraz obowiązek naprawienia szkody.
Prokurator Waldemar Pasik nie zajął jednak stanowiska w tej sprawie. Ma je przedstawić po konsultacji z prokuratorem okręgowym w Piotrkowie na kolejnym terminie rozprawy.
