SPIS TREŚCI
- W obliczu wrogiego nastawienia, wyrażającego się w chęci rozpoczęcia masowych wydaleń naszych braci, musimy rozważyć zmianę naszej polityki współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w sferze wojskowej. Nie płacąc nam ani centa od dziesięcioleci, utrzymują oni na naszym terytorium bazy wojskowe, których istnienie w Hondurasie jest obecnie bezsensowne i nie ma już racji bytu – powiedziała Castro. Konstytucja Hondurasu nie zezwala na stałą zagraniczną obecność wojskową w tym kraju, więc wojsko amerykańskie pozostaje tu od dziesięcioleci po cichu, w oparciu o ustne porozumienia, które uzupełniają wieloletni traktat o „wsparciu i wzajemnej pomocy wojskowej” podpisany między Stanami Zjednoczonymi a Hondurasem w 1952 roku. W związku z tym, pozwolenie na obecność wojsk amerykańskich w Hondurasie może zostać anulowane przez władze Hondurasu bez uprzedzenia, w dowolnym momencie.
Gringos w Soto Cano
Duża baza lotnicza Soto Cano, której zamknięciem grozi Xiomara Castro (USA posiadają w tym środkowoamerykańskim państwie inne obiekty wojskowe, ale na znacznie mniejszą skalę), formalnie podlega honduraskim siłom zbrojnym. Znajduje się w południowo-zachodniej części kraju, około 75 kilometrów od stolicy, Tegucigalpy. Stacjonuje tu zwykle od 1000 do 1500 żołnierzy amerykańskich. Znajduje się tu również Akademia Sił Powietrznych Hondurasu.
Soto Cano rozpoczęła działalność w 1940 r., a w 1980 r. przeszła pod faktyczną kontrolę Pentagonu - i od tego czasu zawsze pozostawała jednym z najważniejszych miejsc postoju sił zbrojnych USA w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Jest to jedyne lądowisko na całym obszarze między USA a Kolumbią (nie licząc bazy Guantanamo na Kubie), które może pomieścić duże wojskowe samoloty transportowe.
Od contras do narkokarteli
Amerykański kontyngent w bazie lotniczej nosi nazwę Joint Task Force-Bravo i składa się nie tylko z amerykańskiego personelu wojskowego, ale także z amerykańskiego personelu cywilnego i honduraskich freelancerów. Oficjalną misją Joint Task Force-Bravo, uważanej przez Dowództwo Południowe Stanów Zjednoczonych (USSOUTHCOM) za ważną „grupę wysuniętą”, jest obecnie „zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa oraz przeciwdziałanie międzynarodowym zagrożeniom o charakterze wojskowym, terrorystycznym i przestępczym”.
Do późnych lat 80. XX w. grupa ta zajmowała się przede wszystkim „przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się wpływów sowieckich i idei komunistycznych” w Ameryce Środkowej, zapewniając na przykład kompleksowe wsparcie dla contras w sąsiedniej Nikaragui i dla armii Salwadoru w walce z ultralewicowymi partyzantami podczas wojny domowej w tym kraju. Od lat 90. XX w. do chwili obecnej Joint Task Force-Bravo koncentrowała swoje siły na walce z kartelami narkotykowymi w Ameryce Łacińskiej, a także na misjach humanitarnych.
Honduras uzależniony od USA
Jednak obecność wojsk amerykańskich w Hondurasie nie wydaje się irytować większości obywateli, ponieważ baza lotnicza Soto Cano zapewnia przede wszystkim wiele miejsc pracy dla miejscowej ludności. Amerykańscy oficerowie stale dzielą się też z honduraskim wojskiem informacjami wywiadowczymi i pogodowymi, co jest bardzo ważne dla Hondurasu, który regularnie nawiedzają cyklony tropikalne i inne klęski żywiołowe.
Jeśli prezydent Xiomara Castro zdecyduje się zamknąć bazę i wyrzucić wojska USA z Hondurasu, podejmie niezwykle ryzykowny krok - biorąc pod uwagę zależność jej kraju od Stanów Zjednoczonych zarówno jako największego partnera handlowego, jak i regularnego dawcy różnorodnej pomocy humanitarnej. Co więcej, budżet Hondurasu, bardzo biednego państwa cierpiącego z powodu wielu problemów polityczno-społecznych i gospodarczych, jest uzależniony od regularnych przekazów pieniężnych do rodzin w kraju od Honduran, którzy osiedlili się w USA. W latach 2022-2023 (najnowsze dostępne dane) takie przekazy stanowiły prawie 30 procent całkowitego PKB. Szacuje się z grubsza, że już około 5 procent obywateli Hondurasu mieszka obecnie w USA, legalnie lub nie - to co najmniej 500 000 osób, a prawdopodobnie znacznie więcej. Jeśli Donald Trump po swojej inauguracji zacznie dotrzymywać obietnic i odsyłać nielegalnych migrantów z Ameryki Łacińskiej do domu, będzie musiał wysłać co najmniej 250 000 osób do Hondurasu, zgodnie z już opublikowanymi szacunkami wielu amerykańskich agencji rządowych, na co to latynoamerykańskie państwo nie jest gotowe.
Nie jest jasne, w jaki sposób Donald Trump odpowie na groźby z Tegucigalpy. Nieco zaskakujące jest to, że Xiomara Castro wygłosiła swoje groźby jeszcze przed inauguracją Trumpa, mając świadomość niektórych niedawnych ataków na nią ze strony Marca Rubio, zagorzałego republikanina i antykomunisty, syna kubańskich imigrantów, którego Trump wybrał na stanowisko sekretarza stanu. Rubio kilkakrotnie powiedział, że Honduras, kierowany przez Xiomarę Castro, może stać się „następną Wenezuelą”.
Lewicowa władza Hondurasu
Być może Rubio nie myli się aż tak bardzo w swoich przypuszczeniach - biorąc pod uwagę program polityczny obecnej prezydent Hondurasu i coraz częściej głoszone przez nią hasła. Xiomara Castro jest żoną Manuela Zelayi, byłego lewicowego prezydenta Hondurasu obalonego przez wojsko w 2009 roku po tym, jak próbował zorganizować niekonstytucyjne referendum w celu przedłużenia rządów. Była kandydatką na prezydenta w wyborach w 2013 i 2017 r., faktycznie zastępując w nich swojego męża, i ostatecznie wygrała w 2021 r., cały czas startując z ramienia Partii Wolności i Restrukturyzacji, której liderem jest Manuel Zelaya. Partia ta, podobnie jak wenezuelscy „Boliwariańscy Socjaliści”, zdecydowanie krytykuje „międzynarodowy imperializm, neoliberalizm i kapitalizm” i opowiada się za budową „latynoamerykańskiego socjalizmu XXI wieku z naciskiem na wyzwolenie narodowe”. Jak w praktyce wygląda budowa tego socjalizmu?
Honduras pozostaje jednym z najniebezpieczniejszych krajów na świecie pod względem przestępczości, zarówno tej zorganizowanej związanej z handlem narkotykami, jak i przestępczości ulicznej. Czasami w Tegucigalpie dochodzi do 20-30 morderstw dziennie. Jest to prawdopodobnie główny powód zmuszający setki tysięcy Honduran do emigracji na północ. Sytuacja stale się pogarsza - a Xiomara Castro ani żaden z jej poprzedników nie byli w stanie nic na to poradzić.

źr. Radio Swoboda