Odniósł się między innymi do ostrzału szpitala położniczego w mieście Mariupol, określił ten atak mianem aktu terrorystycznego. – To nie jest pojedynczy przypadek. Niestety to stało się codziennością, zaczynamy się do tego przyzwyczajać, a nie chcemy – mówił prezydent.
– Obawiamy się o naszych obywateli. Są sygnały, że Rosja może użyć broni chemicznej czy biologicznej. To jest zastraszanie – podkreślił.
Przypomniał też zniszczenie centrum Charkowa. – To nie był przypadek. Tam mieszka wiele mieszanych rodzin, ukraińsko-rosyjskich – zaznaczył, przypominając, że miasto to zawsze miało silne związki z Rosją.
Prezydent Zełeński wzywa do interwencji ws. porwanego mera Melitopola
W mocnych słowach Zełeński przypomniał też działania Rosjan wobec przedstawicieli lokalnych władz.
– Jednego mera zabili (Hostomela – red.), a mera Melitopola uprowadzili, nie wiemy czy żyje – mówił.
Wezwał przedstawicieli świata zachodniego do interwencji w tej sprawie. – Emmanuel Macron i Olaf Scholz powinni zadzwonić do Putina i żądać uwolnienia mera oraz korytarza humanitarnego do Mariupola – powiedział Zełeński.
– NATO powinno nas bronić, powinniśmy mieć gwarancję bezpieczeństwa, nie chcemy więcej wojen – zastrzegł.
"Chcemy być wolnymi ludźmi"
Jak mówił ukraiński prezydent, rosyjska inwazja to żadna „demilitaryzacja”, a akcja terrorystyczna.
– Nawrzucali do głowy tym młodym żołnierzom że mają zabijać „nazistów” a część z nich uznała, że to oni się tak zachowują – mówił o Rosjanach. "Prawda jest po naszej stronie" – podkreślił Zełeński.
– Nie jesteśmy w stanie żyć w cieniu rosyjskiej flagi i śpiewać ich hymnu. Dlatego walczymy o swoją wolność, inaczej to będzie wielkie więzienie. Chcemy być wolnymi ludźmi. Zwycięstwem będzie jak nasz naród będzie mógł żyć – powiedział ukraiński prezydent.
Nie przeocz
