Awantury, niestosowne uwagi, krzyk i poniżanie ludzi. Tak ma wyglądać codzienna praca w Stowarzyszeniu "Wiosna", które prowadzi projekt Szlachetna Paczka – dowodzi portal Onet.
Szlachetna Paczka to świetna inicjatywa, która naprawdę pomaga setkom tysięcy ludzi. Jednak codzienna praca w stowarzyszeniu prowadzonym przez ks. Jacka Stryczka, opisana przez Onet w reportażu Janusza Schwertnera, pokazuje zupełnie inną rzeczywistość. 20 września, po publikacji Onetu, ksiądz Jacek Stryczek wydał oświadczenie, w którym oddał się do dyspozycji walnego zgromadzenia stowarzyszenia "Wiosna".
Ksiądz Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia "Wiosna", twórca akcji Szlachetna Paczka, to osoba powszechnie znana. W mediach człowiek pogodny, pozytywny, uśmiechnięty i pełen energii. Sama akcja pomagania ludziom wpisała się już w naszą rzeczywistość. Ideę promują znani ludzie, w pomoc angażują się wolontariusze, dary przekazuje wielu Polaków.
Portal Onet opublikował reportaż pt. "Tutaj nie jestem księdzem. Jak się pracuje w Szlachetnej Paczce", który pokazuje kulisy całej inicjatywy. Z rozmów z byłymi pracownikami stowarzyszenia "Wiosna", które przeprowadził autor wynika, że codzienna praca tam to koszmar - pełen poniżenia, krzyków, awantur, niestosownych uwag wobec ludzi.
26 marca 2018 Janusz Schwertner otrzymał anonimowy list o takiej treści: "W jednej z największych organizacji pozarządowych w Polsce, z prezesem – księdzem, jest poważny problem. Ksiądz z pasją testuje na kolejnych współpracownikach techniki mobbingowe. Robi to osobiście lub rekrutuje dyrektorów z właściwymi predyspozycjami czy umiejętnościami.
Sytuacja nie zmienia się od lat. Ludzie odchodzą z pracy wyczerpani, z samooceną poniżej poziomu morza, bez wiary w skuteczną konfrontację z Kościołem, z państwowymi instytucjami, które chwalą się współpracą z tym stowarzyszeniem i z mediami, w których nie brakuje sympatii dla fajnego księdza".
W ciągu kolejnych miesięcy wysłuchał 21 bardzo smutnych historii byłych pracowników. "Widziałam, jak krzyczał w pracy. To była jakaś błahostka. Wezwał jedną z pracownic i w obecności kilku osób krzyczał na nią przez dobre kilkanaście minut. Trząsł się i był czerwony na twarzy. Wrzeszczał: "Jesteś beznadziejna, nie potrzebujemy takich osób!". Byłam w szoku, nie znałam go takiego. Nagle, jak furia opadła, stwierdził, że mamy dwie minuty na ochłonięcie i wyszedł. A potem wrócił uśmiechnięty. Zupełnie inny człowiek." - to relacja jednej z tych osób.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto