W roku 2020 wielu z nas pracowało tylko kilka miesięcy albo prawie wcale. W tym roku brak poczucia bezpieczeństwa młodych par oraz brak jasnych komunikatów od strony rządu nie napawają optymizmem. Dlatego chcemy zrobić wszystko, by nie dopuścić do sytuacji z zeszłego roku. Chcemy godnie żyć i pracować. Mamy rodziny, zobowiązania finansowe, kredyty, podpisane umowy i pobrane zadatki. Kolejnego trzy miesięcznego sezonu branża weselna po prostu nie przetrwa - napisał w mediach społecznościowych Kuba Pilat, inicjator protestu branży weselnej w Białymstoku. Od kilku dni mobilizuje przedsiębiorców do strajku.
Manifestacja ma odbyć się w piątkowe południe na Rynku Kościuszki w Białymstoku (plac przy kawiarni Esperanto). W ten sposób zamierzają przypomnieć o sobie właściciele sal weselnych, salonów sukien i garniturów, kwiaciarni, cukierni, salonów beauty, a także kamerzyści, fotografowie, zespoły muzyczne, wedding planerzy, dj-e, wodzireje i firmy cateringowe.
- Zdecydowaliśmy się lokalnie przyłączyć do ogólnopolskiego protestu branży weselnej. Województwo podlaskie słynie ze wspaniałych wesel, tymczasem firmy, które przez lata zajmowały się ich organizacją, są w kryzysie. Siedząc w domach tracimy czas, który normalnie poświęcilibyśmy na pracę. Sezon dzielimy na zimowy i letni. W styczniu i lutym też odbywają się wesela, studniówki i imprezy firmowe. Tego teraz nie ma - zauważa Kuba Pilat - Nasza nadzieja jest w sezonie letnim. Już teraz chcemy zapobiec sytuacji, że nie będziemy mogli planować i działać. Tkwimy w zawieszeniu. Potrzebujemy znać konkretne plany rządu odpowiednio wcześniej. I znać terminy. Zarówno my jak i pary młode potrzebujemy tej wiedzy - dodaje inicjator protestu.
Udział w proteście zadeklarowało jak dotąd ponad 200 osób. W piątkowych planach jest też spotkanie z przedstawicielami partii rządzącej. Przedsiębiorcy chcą w pokojowy sposób przedstawić swoje argumenty i poprosić podlaskich posłów o wsparcie.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu, w sejmie na konferencji prasowej „Konfederacji” u boku Krzysztofa Bosaka pojawili się podlascy przedstawiciele branży weselnej. Przemawiała m. in. właścicielka sali weselnej "Łapińscy", koło Łomży. Anna Łapińska nie przebierała w słowach, obwiniając o kryzys w branży rządzących, ale też media i ekspertów, którzy uznali wesela za duże zagrożenie w czasie pandemii.
Łomżyńscy przedsiębiorcy zorganizowali również protest we własnym mieście. W poniedziałek (1 lutego) wyszli na ulice z hasłami wypisanymi na kartonach: "Szanujcie czas i pieniądze par młodych" oraz "Chcemy pracować i godnie żyć". Część osób z protestu udała się do biura posła PiS Lecha Kołakowskiego. Zanieśli politykowi list otwarty skierowany do rządu i obywateli kraju, a także tort z napisem "protest branży weselnej". W liście zaznaczają, że czas zmienić politykę, z którą nie zgadza się naród i apelują o zmianę strategii zarządzania problemem jaki stanowi COVID-19.
Lech Kołakowski podkreślił, że wprowadzanie obostrzeń na przestrzeni roku było zasadne. Przyznał jednocześnie, że dalsze utrzymywanie takich przepisów może doprowadzić gospodarkę i wiele branż do upadku. Zdaniem posła trzeba dokonać "resetu lockdawnu" i wziąć po uwagę nie tylko ochronę życia i zdrowia, ale też utrzymanie życia gospodarczego, firm i pracowników.
Więcej o kryzysie w branży weselnej przeczytasz w najbliższym wydaniu magazynu Gazety Współczesnej i Kuriera Porannego.
