Zostanie on tam umieszczony w specjalnej gablocie, tak by nikt nie mógł go dotknąć. Do muzeum trafią też inne znaleziska z wykopalisk przy Bazylice Mniejszej św. Andrzeja w Olkuszu.
Historię znalezienia srebrnej obrączki z grawerunkiem "Polska" opisała jako pierwsza.Archeolog Jerzy Roś liczące najprawdopodobniej około 300 lat znalezisko pokazuje niechętnie, o przymierzaniu go nawet nie ma mowy. Wierzy, że może to być niebezpieczne. Przypomina historię swego przyjaciela, Roberta, który założył odnaleziony pierścień. Wychodząc z wykopu, zranił się w głowę. Kilka miesięcy później zmarł na sepsę.
To, że niefrasobliwie przymierzanie lub kradzież przedmiotów z wykopalisk może prowadzić do tragedii, potwierdza dr Jacek Pierzak, nadzorujący wykopaliska przy olkuskiej bazylice. - Rzeczywiście są znane takie przypadki, dlatego lepiej być ostrożnym - mówi.
Obrączka to zapewne pozostałość po pochówku młodej kobiety. - Cały teren wokół kościoła, od początku XIV w. przez kilkaset lat, był cmentarzem, na którym chowano kolejne pokolenia olkuskich mieszczan - tłumaczy Roś.
Kiedyś ludzi grzebano tylko przy kościołach. Gdy kończyło się miejsce na kwatery, starsze groby były likwidowane, a wykopane szczątki chowano w jednym dole. Właśnie w takim miejscu odnaleziono pierścień.Zdaniem archeologa to obrączka, zapewne kobiety, która zmarła tuż po ślubie lub podczas porodu.
Kiedyś ludzi chowano z przedmiotami, które towarzyszyły im przez całe życie i miały dla zmarłych wartość szczególną. - Tak jest z pierścieniem - symbolem przysięgi małżeńskiej - mówi Roś.
O słynnym znalezisku dyskutują wszyscy mieszkańcy Olkusza. - Nie wierzę w klątwy i przesądy - zapewnia studentka Milena Burdzel. Przyznaje jednak, że obrączki przymierzać raczej by nie chciała. - Nie boję się, ale po co kusić los - mówi. Bez strachu pierścień przymierzyłby Piotr Nadobny, przedstawiciel handlowy. - To bzdury - mówi.