Wojciech D. wpadł w ręce policji w sierpniu 2011 roku, gdy przyjechał na spotkanie "biznesowe" do Gniezna. W samochodzie przewoził akurat... skremowane zwłoki. Po auto musiała przyjechać jego żona, bo on trafił do aresztu, w którym spędził 10 miesięcy. Zarzucono mu kierowanie grupą przestępczą zajmującą się szmuglowaniem papierosów. Magazyn z "fajkami" z Ukrainy mieścił się pod Obornikami Wlkp.
Grupa, zdaniem śledczych, przerzuciła na Zachód, głównie do Anglii, 40 mln sztuk papierosów i pozbawiła państwa należnej akcyzy. Do grupy Wojciecha D. miało jeszcze należeć sześć innych osób.
W lutym tego roku poznański Sąd Okręgowy skazał go na 3,5 roku więzienia. Kilku jego kompanów także miało iść za kratki. Pozostali otrzymali wyroki w zawieszeniu. Jednak wczoraj ten wyrok uchylił Sąd Apelacyjny. Wskazał, że trzeba ponownie zbadać m.in. czy oskarżeni na pewno działali w grupie przestępczej. Pojawiły się też wątpliwości ws. ilości przemycanych papierosów.
Przyzwolenie społeczne
Osoby zajmujące się walką z przemytem zwracają uwagę, że przemytnicy często są dość łagodnie traktowani przez wymiar sprawiedliwości. Bo choć straty Skarbu Państwa z powodu niezapłaconych podatków są duże, wiele spraw ostatecznie kończy się wyrokami w zawieszeniu.
- Tą działalnością często zajmują się zorganizowane grupy przestępcze, które "przerzuciły się" z handlu narkotykami. Przemyt papierosów może być dla nich równie opłacalny. Poza tym w razie "wpadki", sądy rzadko skazują takich handlarzy na bezwzględne więzienie. A takie kary nie odstraszają. Jest także przyzwolenie społeczne na kupowanie papierosów z "szarej strefy", bo przecież są one znacznie tańsze od tych ze sklepu, a palenie tytoniu samo w sobie nie jest czymś nielegalnym. Dla sporej grupy palaczy możliwość zaoszczędzenia pieniędzy ma decydujące znaczenie - zauważa Jan Gibowicz, naczelnik wydziału do walki z przestępczością ekonomiczną w poznańskim Centralnym Biurze Śledczym Policji.
Właśnie w wysokiej cenie legalnych papierosów należy szukać popularności tych tańszych, z przemytu. Zysk palacza jest oczywisty - na jednej paczce może zaoszczędzić kilka złotych. Zarabia też przemytnik. Ma trzykrotną, a nawet i wyższą "przebitkę", jeśli papierosy z krajów byłego ZSRR uda mu się wywieźć i sprzedać np. w Wielkiej Brytanii. Oprócz przemytu, na naszym rynku działają też nielegalne wytwórnie papierosów, krajalnie tytoniu. Tylko tym roku poznański CBŚ wykrył w Wielkopolsce dwie krajalnie.
Jak zmylić labradora
Pełne ręce pracy mają też celnicy. W tym tygodniu, na autostradzie A2, celnicy podczas rutynowej kontroli znaleźli w ciężarowym DAF-ie 1 mln sztuk papierosów z białoruską akcyzą. Miały trafić do Wielkiej Brytanii.
Według wyliczeń poznańskiej Izby Celnej w okresie od lipca 2014 do kwietnia 2015 roku w Wielkopolsce udało się wykryć przemyt: prawie 17 mln papierosów o wartości ponad 10,3 mln zł, ponad 21 tys. kg tytoniu (pokrojonych liści) o wartości ponad 12,7 mln zł oraz ponad 18,4 tys. kg suszu tytoniowego (liści) o wartości ponad 8,4 mln zł.
Celnicy jak z rękawa sypią też przykładami miejsc, gdzie chowane są papierosy.
Najczęściej są to różne skrytki w samochodach, zapasowe koło, ale także towar znajdujący się "na pace". Celnicy znajdowali tytoń np. w belach materiału, w kaloryferach, urządzeniach do ogrzewania wody. Rekordziście udało się zapakować do jednego auta osobowego aż 400 tys. sztuk papierosów. Bardziej pojemne są ciężarówki, którymi papierosy wożą grupy przestępcze. A przy wschodniej granicy nadal działają "mrówki".
Celnikom, w codziennej pracy, pomagają labradory. Po 30 dniowym szkoleniu są w stanie rozpoznać zapach tytoniu (szkolenie psów tropiących narkotyki trwa dłużej, bo do "nauczenia" jest więcej zapachów). Przemytnicy szukają więc sposobów, by przechytrzyć psy.
- Zdarza się, że sypią na ładunek kawę, pieprz, by zmylić psa. Kiedyś doszło też do sytuacji, że papierosy były przemycane w ondulinie (pokryciu dachowym), którą kierowca ze wschodu Polski wiózł do Szczecina. Ona ma bardzo specyficzny zapach i nasz pies szybko odszedł od tego ładunku. W wykryciu przemytu pomogła rozmowa z kierowcą. Był przygotowany na różne nasze pytania, ale też widoczne było napięcie na jego twarzy. W końcu zapytałem go, za ile rzekomo kupił tę ondulinę. Podał jakąś absurdalną cenę. Wtedy postanowiliśmy "rozebrać" jego ładunek. Przeczucie nas nie zawiodło, przemycał papierosy - opowiada nam funkcjonariusz operacyjny z Wydziału Zwalczania Przestępczości poznańskiej Izby Celnej.
Przemytnicy czasami wysyłają tzw. próbne transporty, by sprawdzić czujność celników.
- Podczas jednej z kontroli nasz pies znaczył, czyli drapał w ładunek. Kiedy go "rozebraliśmy" okazało się, że w miejscach, gdzie wcześniej ukryto sztangi papierosów i pozostał zapach tytoniu, był styropian. Przemytnicy chcieli sprawdzić, czy odnajdziemy tę skrytkę. Za "przewożenie" styropianu nie mogliśmy im nic zrobić, oni z kolei wiedzieli, że muszą szukać nowego rozwiązania - dodaje funkcjonariusz z Izby Celnej.
Szukają w śmieciach
Przemytnicy i nielegalni wytwórcy to przeciwnicy firm z branży tytoniowej. Od pewnego czasu najwięksi producenci wspólnie zlecają specjalistyczne badania, która mają wskazać skalę "szarej strefy". Badacze odwiedzają... śmietniki i szukają opakowań po papierosach. Jeśli niema na nich polskich znaków akcyzowych, oznacza to, że produkt jest nielegalny.
- "Szarej strefy" nie uda się całkowicie wyeliminować, ale rozsądna polityka akcyzowa pomogłaby ją zmniejszyć - mówi
Wojciech Fedryna, szef Działu Bezpieczeństwa i Zarządzania Ryzykiem w Imperial Tobacco, którego fabryka mieści się w Jankowicach pod Poznaniem. - Według ostatnich szacunków 17 procent papierosów palonych w Polsce pochodzi z nielegalnych źródeł. Badania pokazują, że prawdziwym "zagłębiem" jest woj. warmińsko-mazurskie, gdzie aż 43 procent papierosów pochodzi z przemytu czy nielegalnych polskich wytwórni. To efekt panującego tam bezrobocia i bliskości wschodniej granicy. Wysoki procent utrzymuje się także w pozostałych województwach na ścianie wschodniej. Z kolei w Wielkopolsce, jak pokazują ostatnie badania, około 2,8 procent pochodzi z "szarej strefy". To z jednej strony mało, z drugiej - dużo. Bo ta ilość rośnie w porównaniu do poprzednich lat.
Wojciech Fedryna dodaje, że badania polegające na zbieraniu pustych opakowań nie pokazują pełnej skali problemu. W Polsce nie ma jeszcze rozwiniętej segregacji śmieci, a wiele osób pali w piecach, również opakowaniami po papierosach.
Problemu z kontrabandą nie byłoby, gdyby radykalnie spadła liczba palaczy. Ale to utopia. Dlatego zanosi się na to, że obie strony nadal będą się bawić "w kotka i myszkę".
Paczkę nielegalnych papierosów, np. "Mińsk" z Białorusi, można kupić już za 5-6 zł albo i taniej. Od znajomego dostawcy, kierowcy TIRa, na "ryneczku" czy od sklepikarza "spod lady". A w internecie często można znaleźć ogłoszenia o tytoniu kolekcjonerskim, do inhalacji czy specjalistycznych cygarach.
To mydlenie oczu i próba obejścia obowiązku akcyzowego. Aukcje są systematycznie blokowane, ale za chwilę pojawiają się kolejne. Bo zysk, jaki można osiągnąć, bardzo zachęca. A zazwyczaj łagodne kary mało kogo odstraszają.
Dochody koncernów spadają
Skala nielegalnej konsumpcji papierosów, według danych branży tytoniowej z listopada 2014 roku, wyniosła w Polsce 17,2 proc. Cała branża, oczywiście ta działająca legalnie, notuje spadki sprzedaży. W 2013 roku było to 10,4 proc., w 2014 roku 9,6. proc. Co ważne, w tym czasie tylko nieznacznie spadła liczba dorosłych palaczy.
Największe firmy tytoniowe działające w Polsce zlecają także badania zwane "pack collection".
Profesjonalny instytut wysyła swoich badaczy, by zbierali paczki leżące w koszach na śmieci, ulicach. W trakcie takiej akcji zbiera się 17 tysięcy paczek w 70 miejscowościach w Polsce: 40 największych miastach i 30 mniejszych miejscowościach. Na tej podstawie oblicza się, jaka część zebranych opakowań to towar z przemytu.