– Doświadczenia nie mieliśmy praktycznie żadnego. Zaczynaliśmy od zdezelowanej Nyski, poprzez Stara 28, aż po Renault Major – wspomina Wiesław Bednarz, właściciel BEDMET-u. – Zawsze lubiłem adrenalinę, więc od początku zaczęliśmy od transportu ponadnormatywnego i ponadgabarytowego.
W 2001 roku przedsiębiorstwo kupiło działkę przy ulicy Oświęcimskiej. Warto przypomnieć, że ten teren został mocno zniszczony przez powódź, która dotknęła Opole w 1997 roku. To właśnie tutaj powstał budynek biurowo – socjalny, utwardzany plac parkingowy oraz warsztat. Kolejne lata to dalszy, dynamiczny rozwój. BEDMET zatrudnia kolejnych kierowców, kupuje kolejne samochody. Powiększa też kadrę pracowników biurowych. Między innymi o własną księgowość.
Rok 2003 był rokiem przełomowym, jeśli chodzi o rozwój inwestycyjny firmy. Na dobre przenieśliśmy się do nowej siedziby. Z każdym kolejnym rokiem przybywało nam kolejnych zestawów i kierowców – dodaje Wiesław Bednarz.
Przedsiębiorstwo cały czas powiększa tabor o specjalistyczne naczepy transportowe, w tym naczepy modułowe oraz platformy samojezdne Kamag.
Dziś nie ma praktycznie transportu, którego by nie zrealizował BEDMET. Na przykład w lipcu tego roku do miejscowości Herby w powiecie lublinieckim, na zestawach opolskiej firmy dotarła stalowa kładka pieszo-rowerowa o wadze 80 ton i długości 56 metrów! Całość – zestaw plus ładunek o wymiarach 56 x 7 x 10 m, ważyło w sumie 126 ton!
Po drodze transport napotkał sporo trudności. Na przykład konstrukcję należało zamontować nad torami kolejowymi i w związku z tym na czas operacji konieczne było wyłączenie napięcia trakcji oraz zamknięcie drogi krajowej nr 46. Cała operacja zakończyła się powodzeniem, a kładka służy miejscowej ludności, która przemieszcza się trasą Herby – Lisów.
Z kolei w październiku 2017 roku BEDMET podjął się transportu ekskluzywnego jachtu z Ropczyc do stoczni we Włoszech. Wymiary zestawu to 40 m x 7 m x 4,5 m a jego waga wynosiła 50 ton.
Przygotowania do tego transportu trwały wiele miesięcy. Dopiero po opracowaniu szczegółowego planu przejazdu i uzyskaniu niezbędnych pozwoleń klient uznał, że przewiezienie jachtu bez konieczności dzielenia go na mniejsze elementy będzie możliwe – mówi Radosław Siemasz z działu handlowego BEDMET.
Z uwagi na szerokość ładunku trasa wymagała szczególnie starannego pilotażu. Przeszkód nie brakowało, a ogromne trudności sprawiała spora ilość wysepek z barierkami.
Przeciskaliśmy się tam na centymetry. I to mimo faktu, że wszystkie znaki wycinane były na bieżąco – opowiada Roman Frąckowiak, pilot BEDMET. – Z uwagi na rozmiar gabarytu nieźle musieliśmy się też naszukać miejsca do postoju – dodaje.
Aby dowieźć ładunek do celu, BEDMET korzysta nie tylko z transportu kołowego. Tak było na przykład w przypadku zbiorników paliwowych do elektrowni atomowej, które trzeba było przewieźć na Wyspy Brytyjskie.
Z czeskiego Kramolina transportowane były drogą lądową do portu w Bratysławie, dalej barkami do portu w Rotterdamie, skąd statkiem popłynęły w morską podróż do Anglii. Końcowym odbiorcą ładunku o wymiarach 10,00 x 6,00 x 6,62 m i wadze 61 ton, stała się elektrownia atomowa Hinkley Point Somerset.
Każdy transport ma inną specyfikę a i słowo największy ma tu różne znaczenia – wyjaśnia Wiesław Bednarz, właściciel BEDMET-u. – Na przykład najszerszy ładunek - konwektor, który przewoziliśmy z Katowic do Dąbrowy Górniczej miał szerokość 9,5 metra, z kolei, kiedy przewozimy łopaty do wież wiatrowych to długość zestawu ma nawet pond 70 metrów, inne wyzwanie to wysokość ładunku, który ma nawet ponad 5 metrów. To wiąże się z tym, że jeśli napotkamy na drodze wiadukty, czy inne tego typu obiekty, wówczas trzeba wynająć wielki dźwig, który przeniesie ładunek nad nim i postawi ponownie na lawetę już po drugiej stronie. Z kolei w Krakowie musieliśmy sfrezować drogę na długości około 50 metrów, by transport zmieścił się pod wiaduktem, a po przejechaniu, kładziony był zaraz nowy asfalt.
Planowanie tras z ładunkami o masie 100, 200 i więcej ton wiąże się również z potrzebą wykonania dziesiątek, a nawet setek ekspertyz nośności mostów czy wiaduktów, trzeba też bardzo często rozbierać ronda by zmieściły się na nich zestawy, a po przejechaniu odbudować je, demontować sygnalizatory świetlne, sieć energetyczną, czy trakcję elektryczną.
Mamy też apel do innych uczestników ruchu, by stosowali się do poleceń naszych pilotów – mówi Wiesław Bednarz. – To oznakowane samochody na żółtych kogutach, a ich kierowcy dbają o bezpieczeństwo innych kierowców podczas transportu..
Partnerem cyklu "Ciężka jazda" jest Opolskie Zrzeszenie Przewoźników Drogowych