Ptaki drapieżne na straży Portu Gdańsk. Co należy do ich zadań? Między innymi płoszenie gołębi miejskich

OPRAC.:
Kamil Kusier
Kamil Kusier
Wideo
od 16 lat
Stefan, bo tak na imię ma myszołowiec towarzyski, to jak informuje Port Gdańsk, pełnoetatowy pracownik w terminalu zbożowym GBT. Co należy do jego zadań i jak 5-letni drapieżny ptak trafił do portu? Jak poważnym problemem dla portu są gołębie? Jak tłumaczy Piotr Nastawny, opiekun ptaka z rodziny jastrzębiowatych, płoszenie ptaków miejskich z terenów takich, jak np. terminal zbożowy jest wręcz konieczne, głównie z uwagi na szybkość rozmnażania się tych zwierząt.

Stefan, nietypowy pracownik w terminalu zbożowym GBT

Stefan, to 5-letni myszołowiec towarzyski, ptak drapieżny z rodziny jastrzębiowatych. W języku sokolniczym potocznie zwany harrisem. Jak informuje Port Gdańsk, to gatunek zamieszkujący głównie Amerykę Środkową. Lubuje się w terenach zurbanizowanych, przemysłowych. I właśnie ze względu na swoją wyjątkową umiejętność socjalizacji jest bardzo ceniony w sokolnictwie.

Skąd imię Stefan? Jak tłumaczy opiekun zwierzęcia, ptakom nadaje się imiona królewskie. Co ptaki drapieżne robią na terenie Portu Gdańsk? Fruwają po jego terenie i samą swoją obecnością odstraszają gołębie, które licznie przylatują do terminalu – z racji przeładowywanego tam ziarna.

Jak podkreśla Port Gdańsk, obecność gołębi generuje problemy – gniazda, odchody, zanieczyszczenia. Na początku, na terenie GBT było ich nawet 4 tysiące. Teraz jest ich coraz mniej – bo wiedzą, że teren jest niebezpieczny – pilnuje go, niczym cerber, Stefan i jego kumple z sokolarni.

Każdy ptak, który dba o porządek w Porcie Gdańsk, ma swojego opiekuna. Stefanem opiekuje się Piotr Nadstawny, z wykształcenia leśnik, dla którego sokolnictwo to nie tylko praca, ale i wielka pasja, o której może opowiadać godzinami.

– Nie tresujemy ptaków, to nie cyrk. Uczymy je latać, tak, by do nas wracały. To się nazywa układaniem – tłumaczy Piotr Nadstawny. – W tresurze są nagrody i kary, natomiast w sokolnictwie nie ma kar, są wyłącznie nagrody. Jeżeli ukaralibyśmy ptaka, a potem go wypuścili na łowy, to mamy jak w banku, że do nas nie wróci.

Czym zajmują się sokolnicy w takich miejscach jak port? Specjalizują się w odstraszaniu gołębi z obiektów przemysłowych (fabryk, magazynów, składowisk i budynków biurowych), oraz gołębi i mew z terenów portowych (stocznie, terminale przeładunkowe). Wykorzystują najbardziej przyjazną środowisku metodę. Bazują na naturalnie zakodowanym w genach gołębi wzorcu – obawie przed drapieżnikiem.

– Gołębie potrafią stać się prawdziwym koszmarem. Gołąb miejski bardzo szybko się rozmnaża – wyprowadza nawet do 4 lęgów rocznie po 2 młode w każdym lęgu. Zatem płoszenie ptaków w niektórych miejscach jest po prostu konieczne - tłumaczy Piotr Nadstawny. - Usługi sokolnicze umożliwiają bezpieczne lądowania samolotów, ochronę upraw rolnych, ochronę samej przyrody, a także ochronę zdrowia. W Porcie Gdańsk działamy już od kilku lat. Zaczynaliśmy od Stoczni, potem dołączyła Krajowa Grupa Spożywcza i terminal zbożowy GBT. Największe wyzwanie dla mnie i dla Stefana to oczywiście GBT. Tu jest ogrom gołębi. Dlatego na jednym obiekcie pracuje trzech sokolników, oczywiście na zmiany.

Efekty pracy sokolników w Porcie Gdańsk są już widoczne, a o ich efekcie mówił m.in. Rafał Różański, prezes GBT.

- Widzimy już efekty pracy naszych sokolników. Gołębi jest mniej. Przyznam, że jeszcze nie mieliśmy fruwających pracowników. Jak widać, skrzydła mogą być pomocne przy pracy w porcie - dodaje prezes.

Co jest celem pracy sokolnika? Doprowadzenie do znaczącej redukcji pojawiania się w danym miejscu nieproszonych ptasich gości.

Jak informuje Port Gdańsk, ułożone metodami sokolniczymi ptaki drapieżne, będą regularnie patrolować teren obiektu, wyrabiając w okolicznym ptactwie przekonanie, że jest to ich rewir łowiecki. Gołębie w związku z tym dość szybko wyniosą się na inny teren, gdzie nie będą ryzykować spotkania oko w oko z drapieżnikiem, do którego strach mają zakodowany w genach.

Skuteczność płoszenia ptaków taką metodą osiąga poziom ponad 95 procent, co przy ponad 4 tysiącach gołębi w terminalu jest obiecującą prognozą. Możliwe jest osiąganie nawet 100 procent skuteczności, ale musi się to wiązać z permanentnym bytowaniem drapieżników na ochranianym terenie.

Jak czytamy, w większości wypadków, gdzie potrzeba wypłoszyć gołębie, stosuje się najczęściej ograniczoną ilość wizyt. Takie sytuacje mają miejsce na elewatorach zbożowych, w zakładach zajmujących się przetwarzaniem żywności oraz w sadach i na polach uprawnych. Ale jest jeden warunek – metoda sokolnicza musi być realizowana w trybie ciągłym. Jeśli wizyty drapieżnika się skończą, gołębie powrócą.

Praca sokolnika i jego towarzysza również nie jest przypadkowa. Całą procedurę rozpoczyna wizja lokalna i opracowanie odpowiedniego sposobu interwencji. Określana jest ilość, częstość wizyt oraz liczba ptaków, w tym ich gatunek i płeć, jakie będą potrzebne do zrealizowania zadania.

- W przypadku potrzeby odstraszenia np. wróbli, najlepiej używać np. krogulca lub niedużych samczyków harrisa, zaś w wypadku mew, czasami konieczne może być użycie samic harrisa, są większe i silniejsze - tłumaczy Piotr Nadstawny. - Oczywiście zdarzają się ptaki dość uniwersalne do wielu zastosowań – takim ptakiem jest choćby samiec harrisa, taki jak Stefan. Praca polega na patrolowaniu terenu. Trwa kilka godzin dziennie. Stefan ma po prostu być – zaznaczyć swoją obecność w danym miejscu.

Co sprawia, że myszołowiec towarzyski wraca do swojego opiekuna, czy to aspekt... towarzyski?

- Gwizdanie jest po to, żeby na mnie spojrzał. Zawsze na rękawicy musi być nagroda. Jeżeli zrezygnujemy z nagrody, ptak zrezygnuje z nas - odpowiada opiekun. - Każdy z naszych drapieżników jest inny. Jak harris się oddali (z reguły lata do kilometra) to wiem, że wróci. Z sokołem bywa różnie. Ptaki mają założone nadajniki telemetryczne, które ważą 8 gramów, żeby ich nie obciążać. Jeżeli za daleko odlecą, nadajnik pomaga nam je namierzyć.

Sokolnicy często zrzeszeni są w Polskim Klubie Sokolników PZŁ „Gniazdo Sokolników”, pielęgnują wspaniałą, polską tradycję. Sokolnictwo zostało wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO. To ważna część kultury. Na tę listę trafiają zajęcia ludzi, które są specyficzne dla jakiegoś obszaru, grupy kulturowej, a Polska jeszcze w XVI i XVII wieku była uznawana za światową potęgę sokolniczą. Dodatkowo sokolnicy wspierają i prowadzą także Program Reintrodukcji Sokoła Wędrownego, dzięki któremu ten piękny ptak powoli wraca na polskie niebo. Z hodowli, którą prowadzą sokolnicy z firmy Sokolnictwo.pl do tej pory na wolność w ramach tego programu zostało wypuszczonych już kilkanaście młodych sokołów.

Sonda "Dziennika Bałtyckiego"

Trwa głosowanie...

Czy obecność ptaków drapieżnych w obszarach przemysłowcy jest konieczna?

Dziennik Bałtycki

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl