Wszystko zaczęło się, gdy ktoś przypisał jej obraźliwe słowa na temat rządu, opatrzył je jej zdjęciem i umieścił w sieci. "Zbagatelizowałam to, ale syn mi wyjaśnił, że jeśli nie zgłoszę tego na policję, to ktoś doniesie na mnie, że obrażam władze państwa. Poszłam więc na komisariat, żeby dopełnić formalności. Spotkałam się tam z ogromną pogardą, dużym mataczeniem, kłamaniem i lekceważeniem mojej osoby" - wspomina aktorka w rozmowie z dziennikarzem.
Tak potraktowano ją na komisariacie
Za namową syna postanowiła zgłosić ten incydent na policji. Niestety, nie spotkała się tam ze zrozumieniem.
- Poszłam więc na komisariat, żeby dopełnić formalności. Spotkałam się tam z ogromną pogardą, dużym mataczeniem, kłamaniem i lekceważeniem mojej osoby - wspomina Pałys.
Dla aktorki, która określa siebie mianem "legalistki", to był prawdziwy cios. - Policjanci uważali, że próbuję wycofać się z czegoś, co powiedziałam. Nie byli w stanie zrozumieć, że ktoś wykorzystał mój wizerunek i chce mnie w coś wrobić - tłumaczy w rozmowie z Plejadą.
Renata Pałys sama wyśledziła hejterów
W związku z bezradnością policji Renata Pałys postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Choć z mediów społecznościowych korzysta niezbyt często, usiadła do komputera, by odnaleźć hejterów "plujących na nią" pod wspomnianym, spreparowanym kolażem zdjęcia i cytatu. - Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów i zajęło mi trzy tygodnie, ale kilku znalazłam. Tych, których komentarze najbardziej przekraczały jakiekolwiek normy, podałam do sądu - zapewnia.

Ted