Ojciec: Bogdan Kalus
Uwielbiany przez publiczność Hadziuk z "Rancza". Wcześniej zagrał w wielu serialach, między innymi "M jak miłość", "Kasia i Tomek", "Stacyjka", "PitBull". Gra na perkusji. Pochodzi z Chorzowa. Kocha dalekie podróże.
Mój syn jest inteligentnym człowiekiem. Dowodem na to, jest choćby fakt, że dwie klasy szkoły podstawowej zrobił w jeden rok. Cieszę, się, bo inteligencję cenię w ludziach najbardziej. Podobnie jak oczytanie, wiedzę. A Piotrek dużo czyta, co również bardzo mnie cieszy, bo przecież dzisiejsza młodzież bardziej niż po książkę, sięga po joystick od komputera. Równie często gra w scrabble, co jest jego wielką pasją. Nawet wygrywał w Chorzowie turnieje. Raz zajął piąte miejsce, raz był wicemistrzem, w końcu zdobył mistrzostwo. Raz się tylko o te scrabble pokłóciliśmy. Kiedy chciał pojechać na turniej z dorosłymi. Bałem się, że jak przegra, bo siłą rzeczy tak musiało się stać, to się zniechęci. Przegrywać to on nie umie, o nie. Ale na szczęście nic go do tej gry nie zniechęciło.
Mój syn lubi postawić na swoim, mieć ostatnie zdanie. Kłócimy się czasem. Jak siedzimy przy komputerze. Co tu kryć: jest lepszy. Ja umiem tylko włączyć, wyłączyć, coś tam przestawić. Pytam go o zdanie i czasem chcę coś zrobić po swojemu, obchodząc te wszystkie komputerowe zawiłości, ale Piotrek mówi, że trzeba robić to tak, jak on mówi. Kiedy ja się upieram, na końcu okazuje się, że jednak miał rację. I nie dodaje mi to splendoru.
Zazdroszczę mu, że jeździ świetnie na nartach. Ja miałem je może ze dwa razy na nogach. Moja obecność na stoku ogranicza się do ich noszenia, względnie kupowania skipassów.
Piotrek mimo młodego wieku zwiedził już kilkanaście krajów. Był w Malezji, Singapurze. Jego dziadkowie, rodzice mojej żony zabierali go w podróże po Europie. Ja, dzięki temu że teraz nie wiedzie mi się źle, również mogę realizować moje podróżnicze pasje i zabieram syna, gdzie tylko mogę. Ale to czasem jest źle widziane. On jest chłopakiem ze Śląska, a tam dzieci rzadko jeżdżą po Polsce, a co dopiero po świecie. A że Piotrek lubi się czasem pochwalić, to kiedyś przestawiono mu z tego powodu buzię. Ale on zawsze lubił wyprawy. Kiedyś, gdy miał kilka lat, opiekunka chciała zabrać go na spacer. Odmówił. Powiedział, że lubi tylko dalekie podróże.
Ze mnie jest dumny. Gdy zabrałem go kiedyś w trasę i na plan filmowy, cieszył się, że może to wszystko zobaczyć z bliska, poznać moich kolegów aktorów. Tak bardzo chłonie wszystkie dialogi w filmach i serialach, że kiedy razem z Piotrem Pręgowskim graliśmy w serialu "Kasia i Tomek", to w scenie picia wódki Piotrek powiedział: "No to do rączki, do buzi i połykamy". Mój syn miał wtedy osiem lat. Rok później byliśmy razem ze znajomymi na Sylwestra w Tunezji. I nagle, kiedy już mieliśmy wznieść noworoczny toast, słyszymy z ust mojego już wtedy prawie 9-letniego synka: "No to do rączki, do buzi i połykamy". Znajomi w szoku, my też. Musieliśmy przeprowadzić śledztwo: "Gdzie to słyszałeś? Kto tak mówił?" A na to Piotruś: Jak to gdzie? Piotr Pręgowski tak mówił. Jak graliście w "Kasi i Tomku"! Cóż, pamięć ma dobrą!
A jakie ma wady? No cóż, wolałbym, żeby był bardziej systematyczny. Regularnie odrabiał lekcje, czytał lektury. Bo na tym tle dochodzi między nami do spięć. Bo on czyta, co chce, uczy się tego, co go interesuje. Dlatego od czasu do czasu przynosi jedynki. I dostaje od nas rodzicielskie ochrzany, bo przecież mógłby być dobrym uczniem, gdyby się choć odrobinę postarał. Teraz widujemy się rzadko, bo ja jestem na Śląsku średnio 8-10 dni w miesiącu. To mało. Ubolewam nad tym bardzo, i jak tylko jestem, staram się z nim nie kłócić, tylko rozmawiać, tłumaczyć, wyjaśniać.
Jeździmy razem samochodem. Wtedy mamy czas również na męskie rozmowy. Nie ma między nami tematów tabu: O dojrzewaniu? Proszę bardzo! Skąd się biorą dzieci? Wyjaśniliśmy sobie już dawno. Jak to jest z dziewczynami? Gadamy na bieżąco. Ale muszę powiedzieć, że on mi się aż tak bardzo nie zwierza z konkretnych sytuacji. Rozmawiamy raczej ogólnie. Imponuje mi, że pisze wiersze. Kilka czytałem. Dojrzałe, mądre. Byłem zaskoczony, że nastolatek może tak pisać.
Adresował je chyba do jednej z koleżanek. Na szczęście odwiodłem go od znajomości z dziewczynami, które na Gadu-Gadu wypisywały do niego takie rzeczy, jakby były już doświadczonymi pannami prosto z autostrady A4.
Interesuje go lotnictwo. Marzy o licencji pilota, ale może pójdzie w moje ślady. Niedługo zagra w anglojęzycznym przedstawieniu, do którego dostał się z castingu. Spektakl będzie można zobaczyć w Chorzowskim Centrum Kultury. Reżyseruje Anglik, a do obsady zostali wybrani wszyscy, którzy dobrze władają angielskim. Piotrek dobrze sobie radzi. Dogada się wszędzie na świecie. Cieszę się, to jego kapitał. I nawet nie męczę go, że nie lubi niemieckiego. Trudno. Nie każdy musi kochać język Goethego.
Syn: Piotrek Kalus
Gimnazjalista, fanatyk lotnictwa i gry w scrabble. Pisze wiersze, czyta książki i lubi siedzieć przy komputerze. Podziwia swojego tatę. Dzięki mamie świetnie jeździ na nartach.
Tata ma poczucie humoru. Lubię z nim żartować. I jestem dumny z tego, co robi, bo wiem, jaka to ciężka praca. Mimo tego, że moi koledzy mówią, że to żadna sztuka, bo się aktorom wyświetla tekst na ekranie, to ja wiem, że jest inaczej, tekst trzeba znać na pamięć. Trzeba włożyć też dużo pracy w mowę, dykcję, ruch. Dlatego tak bardzo go podziwiam. Moi koledzy śledzą jego role. I ciągle mnie pytają, czy tata dużo zarabia. A co ja mam im powiedzieć, skoro sam nie wiem dokładnie. Tata nie zwierza mi się z takich rzeczy. Mówię więc, że wystarczająco dużo, żebyśmy przeżyli. Często się z tatą kłócę.
O, choćby wczoraj. O zadania z fizyki. Rozwiązywaliśmy razem. Wynik mieliśmy taki sam, ale on to zrobił inaczej. Spieraliśmy się, czyja metoda lepsza.
W końcu doszliśmy jakoś do kompromisu. Bo z tatą, mimo że narwany, da się dogadać. Czasem mi też robi wyrzuty, że tylko dziewczyny mi w głowie. I że on na te dziewczyny majątek traci. To prawda, dość często zapraszam je do kina. Ale żeby aż majątek?! Często kłócimy się o szkołę. Że jestem niesystematyczny, że mógłbym mieć lepsze oceny, bo według niego jestem inteligentny, tylko potwornie leniwy. I za każdą jedynkę dostaję reprymendę. A ja lubię czytać, ale broń Boże, nie lektury. Sam wybieram sobie książki.
Uwielbiam czytać książki o lotnictwie. Tata na ten temat dużo nie wie, więc to raczej ja mu objaśniam. Delikatnie też daję mu do zrozumienia, że za dwa lata chciałbym pójść na kurs szybowcowy, a to trochę kosztuje. Później chciałbym latać na awionetkach, a na koniec zrobić licencję pilota. Na razie nie mówię tacie, ile to kosztuje, po co ma się stresować. Zresztą w tym zawodzie jest różnie: jak się nie ma roli, to nie można sobie pozwolić na wiele przyjemności. Gdyby do tego doszło, to wtedy sam będę myślał, jak zdobyć pieniądze na licencję.