Biedroń, w bardzo energicznym wystąpieniu, wymienił serię obietnic, których Andrzej Duda jako prezydent nie dotrzymał. Chodzi m.in. o pomoc, jakiej nie udzielił frankowiczom, nie podwyższył także kwoty wolnej od podatku na poziomie 8 tys. zł, jak obiecywał wraz z PiS w 2015 r., a emerytury nadal są opodatkowane w sytuacji, kiedy ćwierć miliona ludzi ma głodowe emerytury poniżej 1 tys. zł. Biedroń stwierdził, że Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków, jak sam utrzymuje, a tylko "prezydentem wszystkich członków PiS", przypomniał także obietnicę o milionie mieszkań na wynajem, która ponosi fiasko, a także likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia, do której także nie doszło.
- Duda nas wszystkich po prostu zawiódł - mówił Biedroń. - Umów śmieciowych, na których jest dziś 3 mln ludzi, tej patologii XXI wieku, prezydent Duda nie zlikwidował. To jest wielki zawód i rozczarowanie. To były tylko frazesy, a Duda doprowadził do jeszcze większej patologii, którą w czasach kryzysu widać jak na dłoni: dziesiątki tysięcy ludzi, jeśli nie setki, traci dziś pracę, bo łatwo ich zwolnić, dlatego, że nie są zatrudnieni na bezpieczne umowy o pracę.
Choć wystąpienie miało dotyczyć niespełnionych obietnic Andrzeja Dudy, Biedroń sporo miejsca w swej krytyce poświęcił także Platformie Obywatelskiej i jej kandydatowi Rafałowi Trzaskowskiego. Stwierdził. m.in., że PO sprywatyzowała wszystko co się dało, a najchętniej "sprywatyzowałaby także urząd prezydenta". Przekaz Biedronia idzie w tę stronę, że prezydent z PO nie zabezpieczy interesów emerytów i najsłabszych grup społecznych. Stwierdził, że Trzaskowski, jak i Duda, nie mają programów, bo uznali, że "nie mają już czego Polakom obiecać".
Biedroń w Łodzi obiecał budowę mieszkań z niskim czynszem, 7,2 proc. PKB na służbę zdrowia, leki na receptę za 5 zł, a także najniższą emeryturę w kwocie 1,6 tys. zł.
