- Jakie warsztaty? To był nalot - denerwuje się rodzic jednej z uczennic Szkoły Podstawowej nr 51 przy ul. Bursztynowej w Lublinie.
W piątek pani dyrektor z pedagog szkolną weszły do kilku klas. Poleciły uczniom pokazać komórki. - Potem pani pedagog z każdym uczniem wychodziła do innej sali i tam dzieci przeglądały przy niej zawartość smartfonów - relacjonuje rodzic.
Szukano zdjęć, bo podobno w sieci pojawiły się memy z nauczycielami. To bardzo popularne w internecie zdjęcia z zabawnymi, a czasami też obraźliwymi podpisami.
Córka mówiła, że niektórzy uczniowie płakali. Jakim prawem ktoś zagląda do czyjegoś telefonu?
- pyta oburzony rodzic.
Marianna Olszańska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 51, nie przyznaje wprost, że chodziło o memy.
- Zareagowaliśmy w ten sposób na informacje, że uczniowie robią zdjęcia nauczycielom. Przecież tu chodzi o ochronę wizerunku. Nie chcieliśmy, żeby przybrało to formę cyberprzemocy w internecie. Dla mnie to były warsztaty - tłumaczy dyrektorka i podkreśla, że ani jeden uczeń nie zareagował płaczem.
- Pani pedagog nie oglądała zdjęć osobistych. Jedynie te szkolne i prosiła o ich usunięcie. Wszystko odbyło się zgodnie ze statutem szkoły, który musiał zaakceptować każdy z rodziców. A statut zabrania używania telefonów na lekcjach - dodaje.
Telefony zostały też zatrzymane i rodzice mają je odbierać w szkole.
Rodzica, który poinformował nas o sprawie, to nie przekonuje: - Nie tak to powinno wyglądać. Jeśli jest jakiś problem, to trzeba wezwać policję albo rodziców - argumentuje.
Jednak Olszańska tłumaczy, że tak się nie stało przez fakt, że to był piątek. - Zależało nam, żeby sprawę załatwić przed weekendem, bo te zdjęcia mogły być nieodpowiednio wykorzystane w internecie. Mieliśmy wzywać wszystkich rodziców w godzinach pracy? Mieliśmy dzwonić na policję, żeby uczniowie mieli większe problemy? Chyba lepiej, że załatwiliśmy to we własnym gronie - mówi pani dyrektor.
Jest zdziwiona krytyką ze strony rodziców. - To pokazuje ich nastawienie. Stają po stronie ucznia, rozgrzeszają go z łamania przepisów. A to wspomaga w dziecku zło. Choć są i tacy rodzice, którzy za te warsztaty mi podziękowali - podkreśla Olszańska.
Jolanta Misiak z Kuratorium Oświaty w Lublinie tłumaczy, że w prawie oświatowym nie ma przepisu, który można by wprost odnieść do piątkowego zdarzenia w SP 51. - Takie kwestie reguluje statut i regulamin szkoły - wyjaśnia urzędniczka oświatowa.
W statucie SP 51 napisano, że uczeń nie może robić zdjęć bez zgody fotografowanego, a jeśli tak się stanie, to pracownik szkoły ma prawo odebrać mu komórkę.
Z drugiej strony w 2012 r. rzecznik praw obywatelskich alarmował, że zatrzymanie telefonu ucznia jest bezprawne, a „przeglądanie jego zawartości przez osoby trzecie stanowi naruszenie prawa do prywatności i jako takie jest niezgodne z prawem”.
- W związku z piątkowymi wydarzeniami rodzice mogą złożyć do nas skargę, którą rozpatrzymy - dodaje Misiak.