Pasek artykułowy - wybory

Konrad Krajewski, chłopak z łódzkiego Marysina może zostać papieżem

Anna Gronczewska
Kardynał Konrad Krajewski pochodzi z Łodzi. Był jednym z najbliższych współpracowników papieża Franciszka
Kardynał Konrad Krajewski pochodzi z Łodzi. Był jednym z najbliższych współpracowników papieża Franciszka archidiecezja łódzka/archiwum DŁ
Kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, jest łodzianinem. Został nim z nominacji papieża Franciszka. Teraz będzie jednym z czterech Polaków, którzy wybiorą jego następcę.

Nauczycielska rodzina

Kardynał Konrad Krajewski jest łodzianinem. Choć już wiele lat pracuje w Watykanie to zawsze podkreśla jak bliska jest mu Łódź i archidiecezja łódzka. Kilka lat temu hitem okazał się filmik z Pieszej Pielgrzymki Łódzkiej na Jasną Górę, w której arcybiskup brał udział. Śpiewał „Walczyk o Łodzi”, zaczynający się od słów: Barwnych miast jest co niemiara. O jałmużniku papieskim można pisać wiele. O tym, że oddał swe mieszkanie w Watykanie w Rzymie uchodźcom z Syrii, a sam zamieszkał w biurze. O tym, że pojechał odwiedzić uchodźców na wyspie Lampeduse... Na audiencjach u papieża pojawia się w towarzystwie bezdomnych.

Urodził się 25 listopada 1963 roku w Łodzi. Razem z rodzicami i starszym o dwa lata bratem Krzysztofem mieszkał przy ul. Centralnej. Zajmowali służbowe mieszkanie w Szkole Podstawowej nr 120 na łódzkim Marysinie. Konrad był jej uczniem.

Państwo Krajewscy byli nauczycielami – wyjaśnia bliski znajomy kardynała z młodzieńczych lat. - O ile pamiętam, to potem mama Konrada zaczęła pracować na Politechnice Łódzkiej. Zajmowała się fotografią techniczną.

Po skończeniu szkoły podstawowej Konrad marzył, by tak jak jego brat, zacząć naukę w XII LO w Łodzi. Nie udało mu się to. Powodem nie były jednak złe oceny.

Mieliśmy tam chodzić razem, myśleliśmy nawet o tym by siedzieć w jednej ławce – wspomina kolega kardynała. - Niestety przed naborem do liceów wprowadzono rejonizację. Ja dostałem się do „dwunastki”, bo byłem olimpijczykiem. Konrad musiał wybrać inne liceum.

Nietuzinkowy człowiek

Tą szkołą było nieistniejące już XXVIII LO im. Władysława Broniewskiego. Oprócz Konrada Krajewskiego jego absolwentami byli między innymi Tatiana Okupnik, aktor Bronisław Wrocławski czy aktorka Iwona Bielska. Nauczyciele bardzo dobrze jeszcze dziś wspominają ucznia Krajewskiego. Dobrze się uczył, nie sprawiał kłopotów. Niektórzy już wtedy dostrzegli jego wyjątkową osobowość. Nie było specjalnego zaskoczenia, gdy dowiedzieli się, że po maturze chce iść do łódzkiego Wyższego Seminarium Duchownego.

Gdy usłyszał o tym jego wychowawca, nauczyciel chemii to powiedział, że nie będzie to zwykła droga kościelna, widzi przed nim wielką przyszłość – wspomina jeden z licealnych kolegów ks. Konrada Krajewskiego. - A nie był to człowiek związany z kościołem, tylko rasowy pedagog, który potrafił dostrzec wiele rzeczy. Czas pokazał, że miał rację.

Kolega kardynała Konrada opowiada, że już wtedy się wyróżniał.

Nawet jako młody chłopak nie był tuzinkowych człowiekiem – wspomina. - Był konsekwentny, zaangażowany, szczery. Konsekwentnie dążący do powierzonych mu celów lub ideałów, które sam sobie wyznaczył. Nie należał do ludzi, którzy mówili jedno, a robili co innego. Nie był zakłamany. Maksymalnie skrupulatny w różnych sprawach. Jako nastolatkowie często dyskutowaliśmy. Nie zawsze mieliśmy jednakowe poglądy na różne, w zasadzie drobiazgowe sprawy. Oczywiście nie dochodziło z tego powodu do kłótni.

Mężczyzna zauważa, że gdy ks. Krajewski pojechał na wyspę Lampeduse to wiedział, że to jego szersze działanie.

Przypomniała mi się się jego postawa z czasów licealnych – dodaje.

Wydarzyła się tragedia

Odwiedzał Konrada w jego domu. Znał dobrze jego rodziców.

Byli to młodzi ludzie, którzy wcześnie zostali rodzicami – wyjaśnia. - Ojciec był człowiekiem zasadniczym, trzymającym w domu dyscyplinę, a jednocześnie bardzo troskliwym, kontaktowym. Gdy odwiedzałem Konrada to zawsze z nim miło rozmawiałem. Nie tworzył dystansu. Natomiast mama była ciepła, miła, bardzo sympatyczna. Nie „trzęsła się” jednak nad synami...

Starszy brat Krzysztof po maturze, którą zdał w XII LO dostał się do Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Po jej skończeniu otrzymał przydział do jednej z jednostek na Wybrzeżu. Ożenił się, urodziła się mu córka. Nadszedł 1989 rok.

Pełnił służbę na jednym ze statków czy kutrów – mówi kolega Konrada Krajewskiego - Zmarł nagle, podczas snu. Miał 29 lat. Była to wielka tragedia dla rodziny.

Kardynał Konrad Krajewski był już księdzem. Święcenia kapłańskie przyjął 11 czerwca 1988 roku z rąk arcybiskupa Władysława Ziółka, ówczesnego ordynariusza diecezji łódzkiej. W 1993 roku zmarł tata kardynała. Mama umarła w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych.

Pomyślałem wtedy, że tak jak Karol Wojtyła też wcześnie stracił rodzinę – dodaje kolega kardynała.

Wpływy "dziadka"

Kardynał Krajewski mieszkał na terenie łódzkiej parafii Opatrzności Bożej. Był bardzo związany z ruchem oazowym. Kilkadziesiąt lat temu w jego parafii odbywały się rekolekcje ewangelizacyjne według pomysłu księdza Franciszka Blachnickiego. Był on założycielem ruchu oazowego.

Wiem, że te rekolekcje zrobiły na nim duże wrażenie – mówi kolega kardynała. - Kończył ósmą klasę, gdy zdecydował się pojechać na Oazę.

Kolega z parafii wspomina natomiast, że po powrocie z tych wakacyjnych rekolekcji oazowych bardzo zaangażował się w życie parafii, służbę liturgiczną. Duży wpływ miał pracujący w tym kościele ks. Bogdan Nowacki, późniejszy proboszcz parafii w Rokicinach i św. Antoniego w Łodzi, który zmarł w listopadzie ubiegłego roku. Nazywano go "dziadkiem".

Razem z Jarkiem Kalińskim, rok starszym kolegą, który też uczył się w XXVIII LO i został księdzem, dziś jest proboszczem łódzkiej parafii katedralnej w Łodzi, bardzo zaangażowali się w służbę liturgiczną. Byli lektorami. Konrad pięknie czytał Pismo Święte. Był świetnym ceremoniarzem. Angażował się w to całym sercem. Gdy po latach widziałem go jako ceremoniarza papieskiego, to przypominałem sobie tego Konrada z parafii Opatrzności Bożej, który też wszystko robił z ogromnym zaangażowaniem. Obaj przygotowywali oprawę mszy z takim zaangażowaniem. Nie widziałem tego w innych kościołach.

Zawsze chodził pod prąd

Dla znajomych, kolegów, podobnie jak dla nauczycieli z XXVIII LO nie było zaskoczeniem, gdy usłyszeli, że składa dokumenty do seminarium duchownego.

Czuło się to jego powołanie – mówi kolega przyszłego kardynała. - Myślę, że zaczęło się ono rodzić, gdy w naszej parafii pracował jeszcze ks. Bogdan Nowacki. Miał duży wpływ na decyzję Konrada.

Mimo że upłynęło wiele lat od wyjazdu ks. Krajewskiego z rodzinnego miasta znajomi widzą w nim dalej Konrada z Łodzi. Choć on sam przyznaje, że zmienił swoje spojrzenie na kapłaństwo po śmierci Jana Pawła II.

Napisał o tym w artykule w „L’Osservatore Romano” - przypomina kolega kardynała. - Przyznał, że jest uczniem Jana Pawła II. Konrad zawsze potrafił i potrafi iść pod prąd. Trzyma się tego co słuszne.

Pasztetowa dla dominikanów

Sam lubi zaskakiwać. Podczas jednej z wizyt w Łodzi odwiedził niespodziewanie dominikanów, którzy opiekują się łódzką parafią Podwyższenia Krzyża Świętego. Po mszy św. poszedł na Zielony Rynek, kupił pasztetową, bułki i chleb. Potem zjadł z dominikanami śniadanie.

Zakupy pasztetowej na rynku to kolejny gest kardynała Konrada Krajewskiego który mógł niektórych szokować. Kiedy przyjechał do Krakowa na pogrzeb kardynała Mariana Jaworskiego, przyjaciela i spowiednika świętego Jana Pawła II. Nie nocował w hotelu czy pokojach gościnnych krakowskiej kurii, a w przytulisko dla osób bezdomnych i ubogich prowadzonym przez braci albertynów. Zaapelował też do dostojników kościelnych, by w związku z pandemią oddali po jednej własnej pensji dla potrzebujących

Problem w Kościele jest taki, że my się przyzwyczailiśmy, że nam się daje, a nie że my dajemy – tłumaczył potem ten apel kardynał Krajewski. - Dlatego poprosiłem o konkretną rzecz. Nie żeby zebrali teraz gdzieś od wiernych pieniądze i je przekazali papieżowi, ale żeby dali własne pensje. .

Dał prąd bezdomnym

O księdzu z Łodzi było głośno, gdy wbrew prawu podłączył prąd ponad 400 bezdomnym, którzy mieszkali w opuszczonej kamienicy w centrum Rzymu. Musiał złamać policyjne pieczęci, które pojawiły się tam z powodu długu w wysokości 300 tys. euro, za niezapłacone rachunki, które ciążyły na kamienic

Znajomi kardynała twierdzą, że to właśnie formacja oazowa wywarła na niego wielki wpływ. Jest księdzem, człowiekiem, który żył i żyje Ewangelią. Znajomi już dawno mówili, że gdy wróci z Watykanu do Łodzi to tylko jako ordynariusz diecezji. Tak się jednak nie stało.

Byłem przekonany, że zostanie biskupem, kardynałem – zapewnia jego kolega. - Kiedyś byliśmy razem na Oazie. Wtedy jedna z naszych koleżanek mówiła do niego żartem: ksiądz kardynał..A był dopiero po trzeciej klasie liceum..

Niektórzy twierdzą, że gdy dowiedzieli się, że abp Konrad Krajewski zostanie kardynałem pomyśleli jedno: Może będzie drugi papież z Polski?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl