Czytaj także:
Tę noc wszyscy zapamiętają na długo...
O tym, co działo się podczas nocnej akcji ratunkowej, opowiada policjant z Chojnic, który jeden z pierwszych dotarł do obozowiska w Suszku:
Po pokonaniu kilku kilometrów dotarliśmy do niemal całkowicie powalonego lasu. Wtedy pracę rozpoczęli pilarze z okolicznych wsi, za nimi fadroma spychała największe kłody, a my z kolegą z patrolu na zmianę odrzucaliśmy drobniejsze kłody i gałęzie, aby udrożnić przejazd dla samochodów ratunkowych. Jako że drzew była wręcz niewyobrażalna ilość, cała akcja trwała kilka godzin. Jedyne co nam dodawało sił, to była myśl o rannych i przerażonych dzieciach uwięzionych w środku lasu, którym trzeba jak najszybciej pomóc.
Po kilkunastu minutach drogi zauważyliśmy namioty przygniecione drzewami, a dookoła nich nie było nikogo. Zacząłem nawoływać „harcerze!!”, jednak co najbardziej zapamiętałem, to głucha cisza. Nikt się nie odzywał, w ten sposób dobiegliśmy do jeziora, gdzie zauważyłem, że płynie w naszym kierunku łódka. Okazało się, że to strażacy, których nakierowałem światłem latarki w trybie SOS na kierunek obozu.
Wszystko na temat nawałnicy na Pomorzu w sierpniu 2018 roku znajdziesz w tym materiale:
Nawałnica 2017 na Pomorzu. Pierwsza rocznica tragicznej nawałnicy na Pomorzu 11-12.08.2017. Zginęło pięć osób [wideo,zdjęcia]
Nawałnica 2017 na Pomorzu. Pierwsza rocznica tragicznej nawa...