Przypomnijmy. Premier Mateusz Morawiecki i minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski brali w niedzielę, 19 sierpnia udział w Sandomierzu w konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Na spotkaniu prezentowali Plan dla wsi. Plakaty i informacje o spotkaniu zapraszały rolników. Podczas wydarzenia grupa gospodarzy z powiatów sandomierskiego i opatowskiego nie została wpuszczona na rynek. Musieli zająć miejsca za bramkami. Mieli trumnę z głową świni. Z tego miejsca rolnicy co jakiś czas przypominali o sobie włączając syreny i wołając "Panie Premierze jesteśmy tutaj", "Panie premierze prosimy o rozmowę". Jednak ich głos nie został usłyszany przez Mateusza Morawieckiego. Do rolników wyszedł tylko minister rolnictwa Jan Ardanowski. Rolnik, który rozmawiał wtedy z ministrem, relacjonował nam, że szef resortu dobitnie naciskał, by się uciszyli. W pewnym momencie podeszła policja i zaczęły się problemy rolników.
Za co ta kara?
- Nie przyjąłem wtedy mandatu, bo uważam, że nic złego nie zrobiłem. Próbowaliśmy zwrócić uwagę na nas, nasze problemy premiera. Jednak on nie chciał z nami rozmawiać. Staliśmy daleko od niego. Więc, by zobaczył nas używaliśmy sygnałów dźwiękowych. Jest wolność słowa, mówiliśmy hasła przez megafon. Ale po to, by nakłonić premiera do zwrócenia uwagi na kłopoty. A teraz zostałem wezwany na policję – relacjonuje pan Grzegorz, rolnik z powiatu sandomierskiego. Dodaje, że próbował uzyskać informację, kto wezwał do nich policję podczas wizyty premiera, jednak policjanci jej nie udzielili.
- Nie byłem nigdy na takim spotkaniu, nie do końca wiedziałem, co można. Więc gdyby policja uczciwie się chciała zachować, po ludzku, mogłaby dać pouczenie, a nie od razu mandat i sąd. We wtorek złożyłem wyjaśnienia, mówiłem, co miało na celu zachowanie. Ze wszystkich stron dochodziły informacje, że premier przyjedzie na spotkanie z rolnikami. A tu nie dość, że nie rozmawiał z nami, to jeszcze pójdę przed sąd za to, „kręciłem” głośnikiem – zaznacza. - Karze się mnie za to, że chciałem z premierem porozmawiać?
Rolnik jest bardzo zawiedziony takim potraktowaniem, ma żal, że policja kieruje sprawę do sądu.
Sprawa do sądu
Jak informuje sandomierska policja, 19 sierpnia wylegitymowano pięć osób podejrzewanych o popełnienie wykroczenia. Jedna z nich przyznała się i przyjęła mandat w wysokości 300 złotych. Wobec dwóch innych policjanci odstąpili od wniosku o ukaranie.
- Czwarta osoba została przesłuchana w ten wtorek. Złożyła wyjaśnienia i nie przyznała się do zarzucanego jej czynu. Sprawę tego mężczyzny skierujemy do sądu z wnioskiem o ukaranie - informowała w czwartek 13 września sierżant Beata Lipiarz z Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu.
Sprawa piątego podejrzewanego nie została na razie rozstrzygnięta. Trwa jej wyjaśnianie.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Rolnik Roku 2018. Oto kandydaci! Do wygrania wycieczki do USA i Brukseli oraz agregaty

ZOBACZ TEŻ: Sportowy flesz filmowy. Którzy sportowcy mają najwięcej dzieci?