Rosja na wojnie z Zachodem.Wszystkie gry rosyjskich służb

Dorota Kowalska
Policja/KSP
To Rosja stoi za pożarem hali centrum handlowego przy ulicy Marywilskiej w Warszawie. Reakcja polskiego rządu była błyskawiczna: szef MSZ Radosław Sikorski zadecydował o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Krakowie. Sabotaż, akcje dywersyjne, cyberataki - to metody pracy rosyjskich służb specjalnych. Nie od dziś i nie tylko w Polsce.

Spis treści

Podejrzewano o ten sabotaż Rosjan do samego początku. Właśnie minął rok od pożaru hali centrum handlowego przy ulicy Marywilskiej w Warszawie i dzisiaj wiadomo, że te podejrzenia nie były bezpodstawne.

- Wiemy już na pewno, że wielki pożar na Marywilskiej był efektem podpalenia na zlecenie rosyjskich służb - poinformował premier Donald Tusk.

Kilka godzin później, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak mówił o pracy i ustaleniach śledczych.

- Bezpośrednio po tym po-żarze w prokuraturze zostało wszczęte śledztwo. Celem tego postępowania od początku było ustalenie wszystkich okoliczności związanych z tym pożarem, w tym przede wszystkim jego przyczyny oraz ewentualnych sprawców - tłumaczył Nowak.

W ciągu tego roku prokuratorzy dokonali oględzin hali: najpierw zewnętrznych, potem wewnętrznych. Zabezpieczyli szereg śladów, dowodów, powołali zespół biegłych, którzy mają wydać opinie o przyczynach pożaru.

- Mamy trzy główne ustalenia. Po pierwsze, ustaliliśmy, iż pożar przy hali Marywilskiej 44 to było podpalenie, a więc umyślny czyn człowieka polegający na podłożeniu ognia. Po drugie, mamy pewne ustalenie, iż za tym podpaleniem sta-li członkowie zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze międzynarodowym. Ta gru-pa dokonała nie tylko tego podpalenia, ale jej działanie polega-ło na dokonywaniu tego rodza- ju aktów sabotażu i dywersji - przekazał rzecznik Prokuratury Krajowej. - Po trzecie ta grupa działała na zlecenie wywiadu Federacji Rosyjskiej - dodał.

Jej zadaniem było dokonywanie podpaleń obiektów wielkopowierzchniowych w państwach Unii Europejskiej. Grupa jest odpowiedzialna również za podpalenie sklepu IKEA w Wilnie. Według śledczych obywatele Ukrainy Daniil B. i Oleksander V. wchodzili w jej skład.

„W ramach tej działalności, w dniu 11 maja 2024 r., Daniil B. otrzymał od przebywającego na terenie Federacji Rosyjskiej Oleksandra V. polecenie udania się w pobliże CH Marywilska 44 w Warszawie i nagrania pożaru hali oraz akcji służb gaśniczych i ratunkowych. Wydane polecenie wskazywało konkretną godzinę w nocy 12 maja 2024 r., o której wybuchnie pożar. Oleksander V. nakazał Daniilowi B. przesłanie mu zarejestrowanego nagrania w celu udokumentowania wykonania zadania oraz opublikowania go na rosyjskich portalach propagandowych. Daniil B. w całości wykonał zlecone mu zadanie” - informuje prokuratura.

„Daniil B. usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw sabotażu oraz przestępstw o charakterze terrorystycznym, polegających na wywoływaniu pożarów obiektów wielkopowierzchniowych oraz dokonywania aktów sabotażu i przestępstwa o charakterze terrorystycznym, wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, działając na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Za ten drugi zarzut grozi nawet dożywotnie więzienia”.

Zarzuty zostały podejrzanemu ogłoszone przez prokuratorów na Litwie, bo właśnie tam mężczyzna został tymczasowo aresztowany.

Prokurator sporządził również postanowienie o przedstawieniu takich samych zarzutów Oleksandrowi V.

„O szczegółach zarzutów wobec Oleksandra V. nie informujemy, gdyż nie zostały one podejrzanemu ogłoszone. Według ustaleń przebywa on obecnie na terenie Federacji Rosyjskiej” - poinformowała Prokuratura Krajowa. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec Oleksandra V. środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Za podejrzanym został rozesłany list gończy, a do Sądu Okręgowego w Warszawie skierował wniosek o wydanie wobec niego Europejskiego Nakazu Aresztowania.

Na odpowiedź polskiego rządu nie trzeba było długo czekać. Po tym jak pojawiły się niepodważalne dowody na udział rosyjskich służb specjalnych w podpaleniu centrum handlowego przy Marywilskiej, polskie MSZ zdecydowało o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Krakowie.

- Udział Rosji w podpaleniu hali jest oburzający, ale nie zaskakujący. Poprzednio po innym akcie dywersji, próbie podpalenia fabryki farb we Wroc- ławiu, zamknąłem konsulat w Poznaniu. Teraz mamy kolejne dowody, że pożar na Marywilskiej powstał na skutek poleceń Rosji. Tam cudem nikt nie zginął, tak że to nie jest zachowanie, które możemy tolerować - stwierdził Radosław Sikorski, szef MSZ.

Na decyzję o zamknięciu konsulatu zareagowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Zapowiedziała kro-ki odwetowe. - W Rosji nie dokonujemy aktów dywersji, tak że Rosja nie ma powodów do proporcjonalnych zachowań. Spodziewamy się jednak, że zapewne zamknie nam konsulat. W UE jest ponad 2 tysiące rosyjskich dyplomatów. Nie widzę wielu turystów z Rosji w Krakowie. Spora część rosyjskich dyplomatów w UE wykonuje zadanie niezgodne ze statusem dyplomaty - kontynuował Sikorski. - My już ograniczyliśmy możliwości poruszania się rosyjskich dyplomatów ambasady do Mazowsza, a pracowników konsularnych do swoich okręgów konsularnych. To jest kolejne przesłanie do władz rosyjskich: „Wiemy, co robicie, nie akceptujemy tego i wyciągamy wnioski” - dodał Sikorski.

Szef polskiej dyplomacji zwrócił się także do innych krajów UE. - Apeluję do kolegów z UE, żeby zrobić to, co Polska i Czechy, czyli ograniczyć prawo do poruszania się dyplomatów z Rosji do krajów, w których są akredytowani, a najlepiej jeszcze węziej, po to, żeby utrudnić im obsługiwanie agentury w innych krajach członkowskich. Rosjanie nie mają prawa do korzystania z dobrodziejstw strefy Schengen - podsumował Sikorski.

Do MSZ zostali wezwani przedstawiciele rosyjskiego konsulatu. Po wyjściu z gmachu przekazali, że nakazano im zamknięcie konsulatu Rosji w Krakowie do 30 czerwca.

Podpalenia, wybuchy, ataki na kolei

To, że Rosja próbuje za wszelką cenę destabilizować sytuację w krajach Unii Europejskiej, wiadomo nie od dziś. Akcje dywersyjne i sabotażowe, pożary, które wybuchają w wie-lu krajach UE, czy seria wypadków kolejowych w Szwecji i Czechach - one nie muszą i nie są przypadkowe.

Już w zeszłym roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i ukraińska policja zatrzymały 19 osób, które planowały podpalenie centrów handlowych, stacji benzynowych, aptek i targowisk w Ukrainie, Polsce i krajach bałtyckich. Mieszkały w obwodach: iwanofrankowskim, dniepropietrowskim, połtawskim i zaporoskim.

„Wiemy, że kilka placówek handlowych w Polsce i krajach bałtyckich zostało zniszczonych przez pożar. Sprawcom zlecono również podpalenia jednego z centrów pomocy humanitarnej dla Ukrainy w Polsce” - napisano w komunikacie ukraińskiej policji na Telegramie.

Grupa była powiązana z rosyjską FSB. Zatrzymani poszukiwali chętnych do przyłączenia się do działalności dywersyjnej na rzecz Rosji - wykorzystywali przy tym swoje kontakty w grupach przestępczych. Chodziło głównie o dokonywanie podpaleń cywilnych obiektów. Potem organizowali przerzut podpalaczy za granicę, wcześniej zaopatrywali ich w fałszywe paszporty, prawa jazdy, karty zdrowia, niejako „legalizując” ich pobyt w UE. Sprawcy mieli nagrywać podpalenia, aby udokumentować swoje czyny. Te nagrania FSB planowała wykorzystać do swoich akcji propagandowych, wskazując, jak niestabilna sytuacja panuje w Unii Europejskiej.

Śledztwo w sprawie grupy wciąż trwa. Zatrzymani mogą spędzić w więzieniu wiele lat. „Są podejrzani o zdradę stanu, przygotowanie do celowego zniszczenia cudzego mienia poprzez podpalenie oraz produkcję, wysyłanie i sprzedaż nielegalnie wyprodukowanych holograficznych elementów zabezpieczających, a także fałszowanie i sprzedaż podrobionych dokumentów” - ogłosiła prokuratura.

Śledczy przeprowadzili jednocześnie około 40 przeszukań, także w mieszkaniach zatrzymanych. Skonfiskowali broń i amunicję, dziewięć samochodów oraz gotówkę o równowartości ponad 90 tys. USD. Przejęto również sfałszowane dowody rejestracyjne pojazdów, zaświadczenia lekarskie, świadectwa ukończenia szkoły i tysiące pustych formularzy.

Co ciekawe, Ukraińcy - in-formując o finale swojej akcji - użyli właśnie zdjęcia spalo- nej hali przy Marywilskiej 44 w Warszawie.

Rosyjskie służby za wszelką cenę chcą siać w Europie strach i chaos. Przykłady? Na kilkanaście godzin przed ceremonią otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu francuski operator kolejowy SNCF ogłosił, że padł ofiarą „masowego ataku mającego na celu sparaliżowanie sieci (pociągów dużych prędkości) TGV”. Ruch TGV na kilku trasach został zakłócony. Przyczyną problemów były podpalenia przy torach linii TGV.

Premier Francji Gabriel Attal napisał, że infrastruktura kolejowa stała się celem „aktów sabotażu” przeprowadzonych „w sposób przygotowany i skoordynowany”.

To był zresztą czas, kiedy agencje wywiadowcze ostrzegły swoje rządy, że Rosja obrała kurs na stały konflikt z Zachodem i prawdopodobnie planuje szereg akcji sabotażu w Europie. Dochodziło do nich! W tym czasie w Bawarii aresztowano obywatela Niemiec i obywatela Rosji pod zarzutem ataku na niemieckie obiekty wojskowe i logistyczne. W Wielkiej Brytanii dwie osoby zostały oskarżone o podpalenie magazynu z dostawami humanitarnymi dla Ukrainy. Brytyjscy prokuratorzy uważali, że oskarżeni są powiązani z Rosją. W Szwecji i Czechach agencje wywiadowcze badały serię incydentów na kolei, w które mogły być zamieszane osoby powiązane z Federacja Rosyjską. Francuskie Ministerstwo Obrony ostrzegło przed możliwym rosyjskim sabotażem francuskich obiektów wojskowych. W brytyjskiej fabryce amunicji BAE Systems w Walii doszło w kwietniu zeszłego roku do eksplozji, miesiąc później w berlińskiej fabryce firmy zbrojeniowej Diehl wybuchł pożar. Obie firmy produkują broń dla ukraińskiej armii. Przypadek? Dzisiaj nikt w przypadki nie wierzy, tym bardziej że służby bezpieczeństwa NATO otrzymywały informacje o „skoordynowanych rosyjskich intrygach”.

Wojna w cyberprzestrzeni

Do tego dochodzi wojna hybrydowa. Tylko na terenie Polski służby codziennie odnotowują około półtora tysiąca incydentów. Atakowane są infrastruktura krytyczna, służba zdrowia i obronność, w tym w transport pomocy dla Ukrainy, a także media.

W piątek, 31 czerwca 2024 roku w serwisie PAP ukazały się dwie depesze dotyczące rzekomego ogłoszenia mobilizacji w Polsce. Nikt ich Polskiej Agencji Prasowej nie napisał. Okazało się, że doszło do przełamania zabezpieczeń z użyciem szkodliwego oprogramowania, które zostało wykorzystane na koncie jednego z pracowników PAP. Atak był celowy i miał doprowadzić do wywołania paniki.

Już dwa lata temu Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że liczba cyberataków na systemy związane z obronnością wzrosła w Polsce pięciokrotnie po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Hakerzy szukają słabiej zabezpieczonych systemów firm uczestniczących chociażby w transporcie pomocy dla Ukrainy, by w ten sposób dotrzeć do informacji związanych z resortem obrony, lepiej zabezpieczonym przed tego typu atakami.

W lutym 2022 roku celem cyberataku było Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Na szczęście wszystkie wezwania do misji ratunkowych i transportów międzyszpitalnych zrealizowano.

Z kolei w grudniu 2023 roku media rozpisywały się o ataku informatycznym na laboratoria Alab - przestępcy wykradli wówczas i upublicznili dane pacjentów. Zaatakowali tę samą firmę także miesiąc wcześniej. W tym samym czasie minister cyfryzacji informował o udaremnieniu ataków hakerów, które „mogłyby być problemem dla dziesiątek firm i instytucji publicznych”.

W krajach UE nie jest lepiej. Cyberataki w całej Europie idą w setki tysięcy. Zachodnie media z czasem poznawały sposób działania rosyjskich służb. I tak „The Guardian” ujawnił, że cyberwojnę Putina wzmacnia prywatna moskiewska firma konsultingowa NTC Vulkan.

Założyli ją w 2010 roku Anton Markow i Aleksander Irżawski, absolwenci akademii wojskowej w Petersburgu, obaj ze świetnymi kontaktami w rosyjskiej armii. Firmę Markowa i Irżawskiego wspierała Federalna Służba Bezpieczeństwa oraz wywiad zagraniczny SWR.

Programiści NTC Wulkan przygotowywali, i pewnie wciąż to robią, ataki na infrastrukturę krytyczną. Firma miała rządowe licencje na pracę nad tajnymi projektami wojskowymi i tajemnicami państwowymi.

Pliki z Wulkana wyciekły za sprawą informatora niezadowolonego z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę.

- Ze względu na wydarzenia w Ukrainie zdecydowałem się upublicznić te informacje. Firma robi złe rzeczy, a rosyjski rząd jest tchórzliwy. Jestem rozczarowany z powodu inwazji na Ukrainę. Dzieją się tam straszne rzeczy. Mam nadzie-ję, że można wykorzystać te informacje, aby pokazać, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami - mówił informator niemieckiej prasie.

Danymi podzielił się z mediami, a dokumenty przez kilka miesięcy badali dziennikarze „Guardiana”, „Der Spiegel”, „Washington Post” i „Le Monde”. Pięć zachodnich agencji wywiadowczych potwierdziło, że wydają się autentyczne.

Hakerzy z NTC Wulkan posiadali (posiadają) program umożliwiający inwigilację w sieci, ułatwiający szerzenie fake newsów przez fałszywe profile w mediach społecznościowych. Program Crystal-2V przygotowywał ich do ataków na infrastrukturę kolejową, lotniczą i morską.

Fake news uwiarygodniany jest kolejnym fake newsem. Chodzi nie tylko o dezinformacje - Rosja próbuje wpływać na wyniki wyborów w krajach, z którymi prowadzi wojnę hybrydową, szerzyć polityczny chaos.

- Wiemy, że dzisiaj Polska jest najbardziej atakowanym państwem w Unii Europejskiej. Rosja będzie z pełną premedytacją ingerowała w polskie wybory prezydenckie - mówił wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Została nawet stworzona specjalna grupa GRU, czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego, która ma w Polsce prowadzić działania dezinformacyjne.

Rosja nie odniosła sukcesu w Ukrainie, straciła swoje wpływy w Syrii, więc strategiczne cele Kreml próbuje osiągać w inny sposób - wojną w cyberprzestrzeni.

Służby jednoczą siły

Mimo pewnych nieporozumień w przeszłości, a nawet cichej rywalizacji, obecnie FSB, GRU i SWR współpracują ściślej niż kiedykolwiek od czasów zakończenia II wojny światowej. Młodzi i ambitni oficerowie rosyjskiego wywiadu zastępują starsze pokolenia, pnąc się po szczeblach kariery - pisał z kolei „The Times”.

Gazeta szczególną uwagę zwracała na elitarny oddział wywiadu wojskowego, znany jako jednostka 29155. Specjalizuje się ona w zabójstwach sponsorowanych przez państwo i destabilizacji politycznej. Ten oddział GRU stał się kluczowym elementem w tajnej wojnie Rosji przeciwko Zachodowi, zwiększając stan osobowy do 2000 ludzi, aby wypełniać swoje misje, w tym próbę zamachu stanu w Czarnogórze czy próbę otrucia Siergieja i Julii Skripalów.

Rosjanie prowadzą również aktywną rekrutację wśród lokalnej ludności w krajach o historycznych i kulturowych powiązaniach z Rosją, takich jak Bułgaria i Serbia. Pozwala to Moskwie konsolidować swoje wpływy i kontrolować krajowe procesy polityczne przez wykorzystywanie lokalnych zaso-bów i struktur przestępczych, choćby wynajmować zabójców na zlecenie.

To rosyjscy urzędnicy rezydujący w Wiedniu zapłacili zabójcom, którzy zastrzelili w lutym 2024 roku w Hiszpanii Maksyma Kuźminowa, rosyjskiego pilota, który wcześniej uciekł helikopterem wojskowym na Ukrainę. Jak pisze „Wall Street Journal”, takie działania są już częścią modus operandi rosyjskich służb wywiadowczych w Europie, Austria zaś stała się bazą do planowania i finansowania różnych operacji. Liczba rosyjskich obywateli pracujących dla swego państwa w Wiedniu - w ponad 40 budynkach - wzrosła ostatnio do ponad 500. Około połowa z nich to dyplomaci i menedżerowie, ale druga połowa, jak przekonują austriackie służby, jest zaangażowana w działalność szpiegowską.

Źródła w amerykańskich i europejskich służbach wywiadowczych potwierdzają, że Austria odgrywa obecnie kluczową rolę jako „centrum finansowe” i ośrodek koordynujący rosyjskie operacje wywiadowcze na kontynencie. Jak pisze „WSJ”, kraj ten jest wykorzystywany do rekrutacji agentów do pracy w innych państwach europejskich, prowadzenia szpiegostwa przemysłowego i przeprowadzania operacji mających na celu wpływanie na procesy polityczne.

Szereg krajów Unii Europejskiej, w szczególności Czechy, proponuje ograniczenie podróży rosyjskich dyplomatów po UE, w szczególności wizyt pracowników placówek dyplomatycznych w Austrii w innych unijnych krajach. „Wall Street Journal” zwraca też uwagę, że tak naprawdę austriackie służby ścigają szpiegów tylko wtedy, gdy działają oni przeciwko Austrii, a nie innym krajom. Należy pamiętać przy tym, że Austria jest państwem neutralnym, nie należy do NATO.

Konieczna odpowiednia strategia

Tymczasem powołana przez premiera Donalda Tuska komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich przedstawiła raport, z którego wynika, że przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym Rosji i Białorusi było w ostatnich latach niewystarczające.

„Rosja dąży do osiągnięcia dominacji informacyjnej zarówno przez wprowadzanie w błąd, jak i wpływanie na procesy społeczne, debatę, systemy informacyjne i sieci komputerowe” - głosi raport.

Wykorzystywane są do tego m.in. dyplomacja, propaganda i dezinformacja, kampanie psychologiczne, infiltracja sieci komputerowych i baz danych, ataki hakerskie prowadzone przez grupę Ghostwriter/UNC 1151, których celem jest desta-bilizacja sytuacji politycznej w państwach Europy Środkowej. Według twórców raportu Rosja wydaje na ten cel dwa miliardy dolarów, a według innych szacunków nawet cztery miliardy.

Liczący ponad 80 stron raport, dostępny na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, charakteryzuje rosyjską wojnę kognitywną wymierzoną w Polskę, w tym techniki, strategię i główne narracje Rosji w tej wojnie.

W raporcie przeanalizowano też niektóre przypadki dezinformacji. Choćby treści polskojęzycznych portali internetowych i tego, co pisało się na nich o pandemii Covid-19, wirusach i szczepionkach, migracji na granicy polsko-białoruskiej, zmianach klimatycznych, ingerencji Rosji w procesy wybor-cze w Gruzji, Mołdawii i Rumunii.

W rozmowie z PAP przewodniczący komisji, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk, podkreślił, że „główny wniosek raportu jest taki, że wciąż państwo polskie powinno zrobić więcej w wymiarze instytucjonalnym i dla rzeczywistego przeciwdziałania dezinformacji rosyjskiej, białoruskiej, ale również każdej innej, która pojawia się w polskiej przestrzeni publicznej”.

Raport zawiera również rekomendacje. Według komisji rząd powinien współpracować z mediami, także w sytuacjach kryzysowych - wszystko po to, aby zapobiegać wystąpieniu tzw. luki informacyjnej. Udostępniać mediom bezpośrednich świadków wydarzeń czy nieocenzurowane materiały wizualne. Zdaniem komisji można by także publikować jawne raporty dotyczące dezinformacji.

„Przede wszystkim potrzeba jednak strategii przeciwdziałania dezinformacji uwzględniającej głos środowisk eksperckich, dziennikarskich i pozarządowych, co wiąże się ze zwiększeniem publicznych zasobów na ten cel” - czytamy w raporcie.

Rosja prowadzi wojnę nie tylko z Ukrainą - prowadzi ją z całym zachodnim światem. W tej wojnie głównym rozgrywającym są rosyjskie służby specjalne: pełne doświadczonych agentów, świetnie finansowane, cieszące się szacunkiem społeczeństwa, dobrze zorganizowane. Może stąd wzięło się stare powiedzenie szpiegów: „Jeśli coś pachnie Kremlem, to jest to Kreml”.

Współpraca: Grzegorz Kuczyński

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl