Obrońcy Mariupola poddali się po wynegocjowaniu przez Kijów warunków ich ewakuacji. Mimo to Kreml, w obliczu niezadowolenia części elit i społeczeństwa, oczekujących całkowitej kapitulacji miasta, może odmówić wymiany ukraińskich żołnierzy z Azowstalu na rosyjskich jeńców wojennych.
Denazyfikacja – dokładnie tego słowa użył Putin wymieniając cele inwazji na Ukrainę. Stawiając przed rosyjskim sądem żołnierzy Pułku Azow, wymuszając na nich, też używając tortur, pewne zeznania, będzie mógł Kreml próbować potwierdzić swoją szaleńczą tezę, że Ukraina to nazistowskie państwo. Tym bardziej prawdopodobne takie rozwiązanie, że warunki kapitulacji Azowstalu spotkały się z ostrą krytyką wojowniczo nastrojonych Rosjan. Po trzecie, Moskwa ma długą tradycję łamania słowa dawanego poddającym się przeciwnikom. Kiedyś byli to choćby przywódcy polskiego państwa podziemnego, a na Ukrainie choćby żołnierze ukraińscy w kotle iłowajskim, którzy wychodząc ustalonym przez strony „zielonym korytarzem” zostali zmasakrowani przez Rosjan (2014).
Nie wszystko wiadomo
Ukraina ogłosiła 16 maja, że wezwała swoich żołnierzy do zaprzestania stawiania oporu. Ministerstwo Obrony poinformowało, że 264 obrońców Azowstalu opuściło zakłady i zostało przewiezionych na terytorium kontrolowane przez Rosję. 53 ciężko rannych żołnierzy trafiło do szpitala w Nowoazowsku (okupowany obwód doniecki) w celu leczenia. 211 trafiło do byłej kolonii karnej w okupowanej Jelenowki. Rosja, która podała nieco inne liczby, powiedziała, że Ukraińcu "złożyli broń i poddali się". 18 maja rosyjska armia ogłosiła że w ciągu ostatnich 24 godzin w Azowstalu poddało się dodatkowo 694 ukraińskich żołnierzy. Władze ukraińskie nie potwierdziły tej informacji, ale media pokazały zdjęcia z autobusami opuszczającymi Azowstal. Według strony rosyjskiej poddało się już w sumie 959 Ukraińców, którzy przebywali na terenie kombinatu Azowstal w Mariupolu.
Wiadomo, że trzon obrony stanowił Pułk Azow, wspierany przez piechotę morską, pograniczników i policjantów. Operacja ewakuacji obrońców Azowstalu jeszcze się nie zakończyła – podkreśla ukraińskie ministerstwo obrony. Wiceminister Anna Maljar: „Rozumiem, że każdy chce znać jakieś informacje, ale trwa akcja ratunkowa. To jest pierwsza rzecz. Po drugie, negocjacje są w toku, ponieważ sama akcja ratunkowa składa się z kilku złożonych etapów. Proces ten jest bardzo wrażliwy. Wszelkie informacje, które podamy do publicznej wiadomości, mogą zaszkodzić samemu procesowi i naszym obrońcom”.
Trudno powiedzieć, ilu jeszcze Ukraińców znajduje się w Azowstalu. Słowa Maljar o tym, że akcja ratunkowa wciąż trwa, mogły dotyczyć już nie tyle wyprowadzenia żołnierzy z Mariupola, co odnosić się do tych, którzy są już w rękach rosyjskich. Należy przypomnieć, że 10 maja wicepremier Irina Wereszczuk mówiła o ok. 1 tys. obrońców Azowstalu, z czego ok. 600 rannych. Jeśli porównać to z podawanymi liczbami Ukraińców, którzy w ostatnich dniach wyszli z zakładów oddając się w ręce Rosjan, to wydaje się, że w Azowstalu może pozostawać jeszcze co najwyżej garstka obrońców. Były też jednak doniesienia, że w Azowstalu broni się ok. 2 tys. Ukraińców.
Efekt propagandowy
Rosjanie kontrolowali od połowy kwietnia cały Mariupol z wyjątkiem skrawka ziemi (11 km kw.), czyli zakładów metalurgicznych Azowstal. Walczący w Azowstalu związali na wiele tygodni tysiące rosyjskich żołnierzy, dając ukraińskiemu wojsku czas na walkę i odparcie agresji na innych polach wojny, takich jak okolice Kijowa czy Charkowa, które jest drugim co do wielkości miastem kraju. Ukraińskie dowództw twierdziło, że obrońcy Azowstalu zmusili Moskwę do utrzymania około 20 tys. żołnierzy w Mariupolu. Faktycznie mogło to być ok. 10 tys. Rosjan – i tak dużo, biorąc pod uwagę braki Rosjan na innych odcinkach frontu.
Obecnie jednak poddanie Azowstalu nie ma już większego znaczenia militarnego. Większość oddziałów zdobywających Mariupol od pierwszych dni marca, po zepchnięciu obrońców do Azowstalu, została wysłana na inne odcinki frontu. Choć oczywiście i te kilka tysięcy Rosjan, którzy musieli blokować i atakować Azowstal w ostatnich tygodniach, też się przyda np. pod Zaporożem, Chersoniem czy w Donbasie.
To Rosjanie mieli zaproponować 15 maja ewakuację Azowstalu. Moskwa potrzebowała szybko jakiegoś propagandowego sukcesu, który zepchnie na bok porażki nad Dońcem. Mariupol, którego znaczna część została zrównana z ziemią przez rosyjskie bombardowania, jest największym ukraińskim miastem, które Rosja zdobyła od czasu rozpoczęcia inwazji. Rosja może teraz przedstawiać zdobycie Mariupola i Azowstalu jako wielkie zwycięstwo. A Putin może wykorzystać skrajnie nacjonalistyczne korzenie Pułku Azow to podparcia swej tezy, że Ukrainą rządzą "naziści".
Pokazowy proces „nazistów”?
Porozumienie o kapitulacji Azowstalu wywołało oburzenie i dezorientację w rosyjskich mediach społecznościowych, a nie świętowanie ostatecznego zdobycia Mariupola, czego prawdopodobnie oczekiwał Kreml. Na niektórych kanałach Telegramu wyśmiewa się ministerstwo obrony Rosji za negocjacje z ukraińskimi "terrorystami" i "nazistami”. Niektórzy blogerzy krytykują tzw. Doniecką Republikę Ludową za organizację ewakuacji. Nie brak też głosów, żeby poddających się Ukraińców mordować. Dla dużej części rosyjskiej opinii publicznej, tej nacjonalistycznej i oczekującej wojny totalnej z Ukrainą, warunki kapitulacji Azowstalu to klęska. Oczekiwali fizycznego zniszczenia, wymordowania obrońców Mariupola. W dużej mierze sam Kreml sam sobie zaszkodził – wszak w przekazie propagandowym od dawna podkreślano rzekome sukcesy armii w zdobywaniu Mariupola i dehumanizowano obrońców Azowstalu. Wielu Rosjan mogło być święcie przekonanych, że lada moment ich wojsko wreszcie wykończy ostatnich „nazistów” w Mariupolu. Nie było mowy o honorowej kapitulacji. Tym większy szok tym, co się teraz dzieje.
Dużo wskazuje jednak na to, że Rosja wcale nie zamierza wymienić wszystkich obrońców Azowstalu na swoich żołnierzy wziętych do niewoli przez Ukraińców. Część obrońców Mariupola, którzy trafili najpierw do tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, została następnie przewieziona do aresztu śledczego w Taganrogu w obwodzie rostowskim – a więc do Rosji. To wskazuje, że co najmniej tych 89 żołnierzy ukraińskich Moskwa wcale nie zamierza wymienić. Z doniesień lokalnych niezależnych mediów wynika, że grupa ta zostanie rozdzielona do różnych miejsc w Rosji. Żołnierze Pułku Azow mają być zaś sądzeni w Sądzie Wojskowym Południowego Okręgu Wojskowego Rosji.
Komitet Śledczy Rosji zamierza przesłuchać żołnierzy Pułku Azow. W oficjalnym komunikacie czytamy, że śledczy zidentyfikują "nacjonalistów", sprawdzą ich udział w przestępstwach przeciwko ludności cywilnej oraz porównają informacje uzyskane podczas przesłuchań z innymi danymi dostępnymi w rosyjskich aktach spraw karnych. Nie można wykluczyć, że Kreml uznał, iż korzystnie będzie przeprowadzić pokazowy proces, który ma potwierdzić tezę propagandową stawianą przez Rosję od dawna: o rzekomych zbrodniach dokonywanych (i teraz i w 2014 r.) przez rzekomych nazistów ukraińskich na ludności Donbasu.
Prokuratura Generalna zwróciła się już do Sądu Najwyższego o wpisanie Pułku Azow (jednostki ukraińskiej Gwardii Narodowej) na listę organizacji terrorystycznych. Z akt Sądu Najwyższego wynika, że rozprawa odbędzie się 26 maja za zamkniętymi drzwiami. Część deputowanych Dumy wzywa też do przyjęcia ustawy, która wykluczy z możliwych wymian jeńców i więźniów osoby oskarżone o „nazizm”. Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin stwierdził, że obrońcy Mariupola muszą być oskarżeni o zbrodnie wojenne i nie mogą być wymienieni na rosyjskich jeńców wojennych. Kreml może zignorować zastrzeżenia Dumy lub wykorzystać je do sabotowania negocjacji z Ukrainą. Rosja z zasady często odmawia przyznania statusu wziętym do niewoli Ukraińcom statusu jeńców wojennych. Tak było w latach 2014-2015, tak jest i teraz. Traktuje się ich jak przestępców, bazując na doświadczeniach wojny w Donbasie. Są sądzeni według rosyjskiego prawa za zmyślone zbrodnie. Ale wyroki są jak najbardziej prawdziwe. Dlatego jest całkiem możliwe, że wielu bohaterskich obrońców Azowstalu trafi do rosyjskiego więzienia. I będzie tam siedzieć do końca wojny, a niektórzy nawet do upadku reżimu Putina.
