- Dziś nie mogliśmy wypracować żadnego wspólnego dokumentu. Rzeczywiście, te negocjacje trwały prawie 9 godzin... Byłoby bardzo dobrze, gdyby na drugie spotkanie w formacie normandzkim po długiej przerwie udało się coś uzgodnić, jest taka chęć, ale dzisiaj stało się tak, jak się stało – mówił po rozmowach Andrij Jermak. Problem w tym, że nie uzgodniono, gdzie miałoby dojść do kolejnego – po paryskim (26 stycznia) i berlińskim (10 lutego) – spotkania przedstawicieli Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec.
Szef administracji prezydenta Ukrainy Andrij Jermak zaznaczył po zakończeniu rozmów w Berlinie, że ma nadzieję na przełom w sprawie wymiany więźniów i otwarcia punktów kontrolnych we wschodniej Ukrainie, ale na obecnym etapie nie udało się porozumieć w tej sprawie.
Zdecydowanie gorzej wyniki rozmów ocenił przedstawiciel Rosji. Wiceszef administracji prezydenckiej Dmitrij Kozak podkreślił, że „żadnej z dyskutowanych kwestii nie udało się postawić w taki sposób, by mogła stać się podstawą przyszłego porozumienia”. Rosjanin przekonywał, że przedstawiciele Francji i Niemiec „deklarowali zrozumienie dla konieczności rozwiązania konfliktu na gruncie politycznym”, ale delegacja ukraińska z góry wykluczyła możliwość równoprawnego uczestnictwa w rozmowach „przedstawicieli poszczególnych jednostek administracyjnych Donbasu”.
