Tragiczny pożar piwnicy w Gnieźnie. Znaleziono dwa zwęglone ciała
Chwilę po godzinie 21.00 w niedzielny wieczór gnieźnieńscy strażacy otrzymali informację o pożarze w pomieszczeniach piwnicznych jednej z kamienic przy ul. św. Wawrzyńca. Na miejsce udały się trzy zastępy jednostki ratowniczo-gaśniczej w Gnieźnie. Po dojechaniu pod wskazany adres zastano pożar, a także palące się zwłoki mężczyzny. Przystąpiono do gaszenia płomieni, lecz na ratunek dla mężczyzny było za późno.
W trakcie akcji gaśniczej strażacy natknęli się w pomieszczeniu piwnicznym na kolejne zwęglone ciało, także należące do mężczyzny.
Po zakończeniu akcji gaszenia ognia strażacy odjechali do swojej jednostki. Na miejscu zostali policjanci, którzy pracowali z prokuratorem nad ustaleniem okoliczności wydarzeń.
Jak doszło do pożaru?
Mieszkańcy kamienicy od razu wiedzieli, do kogo należą zwęglone ciała.
- To byli bezdomni. Popołudniu weszli do klatki obok, udali się do piwnicy i tam chcieli rozpalić ognisko. Zostali jednak wyproszeni. Wtedy poszli do tej kamienicy, gdzie był pożar i tam chcieli zrobić to samo. Jak widać, nie powiodło się. Szkoda ludzi - mówiła jedna z mieszkanek szeregu przedwojennych kamienic, znajdujących się na końcu ulicy Wawrzyńca w Gnieźnie, jednocześnie twierdząc, że nie było słychać wołania o pomoc.
To, że w piwnicy trwa pożar, miał zdradzić gęsty dym, a pierwszego mężczyznę znaleziono w korytarzu, bo miał wydostać się z piwnicy w poszukiwaniu ratunku. Nie udało mu się.
Policja: to byli bezdomni
- Po ugaszeniu w pomieszczeniach piwnicznych strażacy znaleźli zwłoki dwóch osób. To prawdopodobnie bezdomni. Teraz planujemy oględziny z biegłym. Przyczyna pożaru jeszcze jest nieznana. Z Kamienicy ewaluowało się pięcioro osób, mieszkańców. Nikt nie ucierpiał - mówił Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy poznańskiej policji.
Jak to jest możliwe, że od rozpalonego ogniska ogniem zajęły się dwie osoby, co skończyło się tragicznie? Wyjaśnienie tej kwestii leży w gestii biegłego z dziedziny pożarnictwa, którego działania się zaplanowane na 10 lutego.
Zmarli mieli 43 i 49 lat.
