Ruszył proces w sprawie tragicznego pożaru w escape roomie

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Po raz pierwszy właściciel escape roomu zabrał głos w sprawie tragicznego pożaru. Jego wyjaśnienia trwały niemal cztery godziny. Będzie je kontynuować 15 grudnia.
Po raz pierwszy właściciel escape roomu zabrał głos w sprawie tragicznego pożaru. Jego wyjaśnienia trwały niemal cztery godziny. Będzie je kontynuować 15 grudnia. Joanna Krężelewska
Po niemal trzech latach od pożaru escape room’u „To Nie Pokój” przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Koszalinie zasiadły cztery osoby. Zarzut jest jeden dla wszystkich: umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu dziewcząt, za co grozi do 8 lat więzienia.

Prokurator Małgorzata Sielska, naczelnik 1. Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, przez kilkanaście minut odczytywała akt oskarżenia. Miłoszowi S., organizatorowi escape room’u, Małgorzacie W., jego babci, która zarejestrowała działalność i Beacie W., matce organizatora pokoju zagadek, która współprowadziła lokal, zarzuciła, że od 9 lutego 2018 roku do 4 stycznia 2019 roku, działając wspólnie i w porozumieniu, a od 30 listopada 2018 r. do 4 stycznia 2019 r. porozumieniu także z pracownikiem Radosławem D. prowadzili lokal, który był dla uczestników zabawy niebezpieczny. Oskarżycielka wyliczyła m.in., że nie zapewnili w escape roomie możliwości ewakuacji; nie zgłosili do Urzędu Miejskiego w Koszalinie zmiany charakteru użytkowania obiektu budowlanego pomimo podjęcia działalności gospodarczej o charakterze usługowym; jako główne źródło ciepła wykorzystywali cztery piecyki zasilane gazem płynnym propan-butan, a zainstalowali je bez dbałości o wentylację i usunięcie materiałów łatwopalnych. Akt oskarżenia obejmuje też zaniechanie kontroli okresowych odnośnie stanu technicznego budynku, m.in. przewodów kominowych i instalacji elektrycznej.

Radosławowi D. prokuratura zarzuca też to, że nie zareagował w początkowym etapie pożaru - w chwili pojawienia się niewielkiego płomienia na elemencie instalacji piecyka gazowego w poczekalni przy drzwiach wejściowych do pokoju „Mrok”. Nie zakręcił zaworu butli, nie użył gaśnicy, nie odsunął krzeseł i łatwopalnych przedmiotów.

30-letni Miłosz S., organizator i projektant escape room’u, na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Koszalinie pozostał w kominiarce. O to, zanim jeszcze rozpoczął się przewód sądowy, pytali oskarżyciele posiłkowi, którymi są rodzice pięciu zmarłych dziewcząt. - Miłosz S. od momentu wyjścia z aresztu traktowany jest jak świadek koronny – zaznaczył Jarosław Pawlak, ojciec zmarłej Julii.

- Zasłonięty wizerunek oskarżonego to coś, nad czym rodzicom bardzo trudno jest przejść do porządku dziennego. Doszło do odwrócenia proporcji – przekonywał mecenas Krzysztof Kaszubski, pełnomocnik rodziny Pawlaków. Oskarżony korzysta z ochrony sześciu policjantów wyposażonych w długą broń i ostrą amunicję. Korzysta z jakiegoś, nie wiemy jakiego programu ochrony, a pokrzywdzonym odmawia się spojrzenia mu w oczy. Nie rozumiemy z jakiego powodu aż tak potężne środki zostały podjęte. Środki, które stosowane są podczas dużych procesów, związanych z działalnością gangów, przestępstw narkotykowych.

Mecenas Wiesław Breliński, obrońca oskarżonego wskazał, że po uchyleniu aresztu stosowanego wobec Miłosza S. doszło do sytuacji zagrożenia jego życia i zdrowia przez nieustalone osoby. - W tym procesie Miłosz S. zmuszony jest korzystać z ochrony policyjnej, obawiając się o swoje życie i zdrowie. Nie wiemy na ile realne są stosowane wobec niego groźby. Nie jesteśmy w stanie ocenić skali zagrożenia. Kominiarka to zalecenie policjantów, by chronić wizerunek mojego klienta poza salą rozpraw – zaakcentował adwokat.

Sędzia Sylwia Dorau – Cichoń podsumowała, że w tej sprawie są pewne niejawne informacje i w związku z nimi Miłosz S. może przebywać na sali rozpraw w kominiarce.

W Sądzie Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces w sprawie tragicznego pożaru w escape roomie.

W Koszalinie rozpoczął się proces w sprawie tragicznego poża...

Miłosz S. po raz pierwszy zabiera głos w sprawie pożaru. „To moja osobista Golgota”
Po odczytaniu aktu oskarżenia głos zabrał Miłosz S. Nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, ale chciał złożyć wyjaśnienia.

Po raz pierwszy właściciel escape room’u zabrał głos w sprawie tragicznego pożaru. W toku postępowania odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania związane z przedmiotem śledztwa. We wtorek, 14 grudnia, w Sądzie Okręgowym w Koszalinie złożył oświadczenie.

- To ogromna tragedia dla rodziców dziewcząt i dla mojej rodziny. Brak jest słów, których mógłbym użyć, by wyrazić, jak wielka przepełnia mnie żałość - rozpoczął. - To wydarzenie, które nigdy nie powinno mieć miejsca. Miało być radością dla pięciu młodych dziewcząt, a stało się tragedią dla nas wszystkich. Wiele razy zastanawiałem się, jak mógłbym zwrócić się do pozostających w żałobie, ale nie mogłem znaleźć słów pocieszenia i prośby o wybaczenie. Z tą tragedią pozostanę do końca życia. Myśl o tym wydarzeniu będzie moją osobistą Golgotą. Oczekuję od sądu sprawiedliwej oceny mojego zachowania. Może być różna od mojej własnej.

30-letni Miłosz S. podkreślił, że codziennie pochyla się w modlitwie za dusze ofiar. - Jako osoba wierząca chcę zawierzyć je Bogu. Modlę się także za rodziców dziewczynek i ich bliskich – podkreślił.

Miłosz S. przygotował 31-stronnicowe oświadczenie, które odczytywał przez niemal cztery godziny. Najpierw S. długo opowiadał o swojej fascynacji escape room’ami. - Byłem zachwycony tą formą rozrywki, bo lubię gry planszowe i zagadki logiczne. Escape room nie był dla mnie tylko pracą, ale przede wszystkim pasją i dawaniem ludziom czegoś, czego nie można kupić w sklepie. Uśmiechu, radości, poczucia bycia zwycięzcą, o co dziś jest trudno – opisywał. Po raz pierwszy odwiedził pokój zagadek w 2015 roku i od tamtej pory „zachorował” na tę formę rozrywki. Z najdrobniejszymi szczegółami opowiadał, jak odwiedzał setki podobnych miejsc, aż wreszcie w 2016 roku otworzyć własną firmę „Klucz do rozrywki”. Firma zajmowała się projektowaniem scenariuszy i obsługą escape room’ów. - Przed otworzeniem firmy przystąpiłem do szkolenia „Własna firma”, które organizował Powiatowy Urząd Pracy w Poznaniu, na co mam stosowny certyfikat – wspominał nawet o takich niuansach. - Urzędnicy wizytowali ten lokal i nikt nie kazał mi robić żadnych dodatkowych przeglądów. Nie dostałem informacji, że potrzebne były dodatkowe kontrole strażaków, ani dodatkowe elementy, zarzucane mi w akcie oskarżenia. Dokładnie na tym doświadczeniu wzorowałem się, otwierając pokój zagadek w Koszalinie.

30-letni Miłosz S. dodał, że aby prowadzić ten konkretny rodzaj działalności, nie jest wymagane żadne specjalistyczne wykształcenie, doświadczenie zawodowe, posiadanie uprawnień lub ukończenie szkoleń. Mimo to sam się uczył, korzystał z doświadczenia innych. Opisywał konstrukcje i lokalizacje innych, podobnych miejsc – piwnice, sutereny, pokoje bez okien. Wskazywał na czynniki ryzyka i wreszcie podkreślił, że „To Nie Pokój” w Koszalinie odwiedzało mnóstwo osób, m.in. przedstawiciele firm branży rozrywkowej w Koszalinie, policjanci, strażacy. - Nikt nie zgłosił zastrzeżeń, co do działalności. Kontrole w escape room’ach po tragedii w Koszalinie pokazały, że w niemal w 90 proc. tego typu obiektów były nieprawidłowości. Te w Koszalinie nie różniły się niczym szczególnym od tych w pozostałych pokojach – zaznaczył oskarżony.

Dodał, że firmę założył zgodnie z przepisami. Przekonywał, że nikt nie zarzucił mu pominięcia jakichkolwiek przepisów. Firmę o takim profilu mógł otworzyć każdy i wszędzie, a ja sprostałem wszystkim wymogom. Wcześniejsza działalność gospodarcza w budynku przy ul. Piłsudskiego 88, jak solarium, stolarz czy szklarz, wskazywała, że lokal ma wszystkie wymagane przeglądy – mówił Miłosz S. Zdecydował się na ogrzewanie elektryczne, ale – jak wskazał, za namową właścicielki budynku kupił profesjonalne piecyki gazowe. Wskazał, że nie chciała się ona zgodzić na montaż zewnętrznej pompy ciepła czy instalację gazową.

S. długo wyliczał, jakie zmiany wprowadził w budynku, w co zainwestował niemal 50 tys. zł.

- Znacząco poprawiłem stan i bezpieczeństwo pomieszczeń, dlatego nie mogę się zgodzić z zarzutem prokuratury, że pomieszczenie było prowizoryczne – powiedział. Ze szczegółami opisywał radiotelefony i ich działanie. Zaznaczył też, że w łazience zawsze stało wiadro z wodą, które można było wykorzystać do gaszenia pożaru. Podobnie, jak trzy gaśnice.

Po ponad dwóch godzinach oskarżony przerwał składanie oświadczenia. Poprosił o chwilę przerwy. Wyszedł z sali. Jak wskazał jego obrońca, zemdlał i leżał zwinięty na podłodze. Po kilku minutach wrócił jednak na salę rozpraw. I znów opisywał zastosowane techniki grzewcze, sprzęt, zagadki i sposób funkcjonowania escape room’ów.

W środę, 15 grudnia, oskarżony będzie kontynuować swoje wyjaśnienia. Głos zabiorą też pozostałe osoby oskarżone.

- To, co zdarzyło się dziś na sali rozpraw, mogę ocenić jednoznacznie. To jakaś farsa. Miłosz S. przygotował scenariusz, być może taki, jaki powinien być w escape room’ie. To, co mówi, odbiega znacznie od tego, co powinniśmy usłyszeć w wyjaśnianiu śmierci naszych dzieci – podkreślił Jarosław Pawlak, tata zmarłej Julki.

- Jako pełnomocnicy, przedstawiciele osób pokrzywdzonych odnosimy wrażenie, że obraz nakreślony przez oskarżonego to obraz innej sprawy – dodał mecenas Krzysztof Kaszubski, pełnomocnik rodziny Pawlaków. - Jeśli jest tak dobrze, jak mówi, to dlaczego doszło do takiej tragedii.

Do tragicznego pożaru w escape roomie „To Nie Pokój” przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie doszło 4 stycznia 2019 r. po godz. 17. Życie straciło w nim pięć 15-latek. Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Dziewczęta były uwięzione w pokoju - miały odnaleźć ukrytą w nim klamkę. Jedyne okno w pomieszczeniu, w którym zostały zamknięte, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki próbowały się ratować - zadzwoniły na numer alarmowy straży pożarnej, jedna z nich dzwoniła do taty. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ruszył proces w sprawie tragicznego pożaru w escape roomie - Głos Koszaliński

Wróć na i.pl Portal i.pl