Krok od tragedii przy kręceniu "Parku Jurajskiego"
Sam Neill wydał swój pamiętnik "Czy kiedykolwiek Ci to mówiłem?". W swojej bogatej karierze aktor zagrał w wielu filmach, w tym m.in. w "Parku Jurajskim". Jak wynika z jego wspomnień, podczas kręcenia tego kinowego hitu było o krok od tragedii. Wszystko działo się w 1992 roku.
"Prawie umarliśmy w ciągu pierwszych kilku tygodni, kiedy kręciliśmy na Kauai na archipelagu hawajskim" – napisał 75-letni aktor i reżyser.
"Pewnego ranka powiedziano nam, żebyśmy zostali w hotelu i spodziewali się huraganu w ciągu dnia. Byłem na plaży z Laurą Dern, która zapytała mnie: Sam, czy myślisz, że możemy dzisiaj umrzeć? Kiedy te masywne czarne chmury zbliżały się nad Pacyfikiem, stwierdziłem, że muszę jej powiedzieć, że - szczerze mówiąc - odpowiedź brzmi: tak, myślę, że możemy" - kontynuował.
Nowozelandczyk wspomina, jak aktorzy i cała ekipa starali się zadbać o swoje bezpieczeństwo podczas huraganu o nazwie Iniki
"Zapędzili nas do sali balowej, całą obsadę i ekipę, na kilka godzin przed uderzeniem w nas huraganu Iniki" – napisał.
"Iniki był huraganem czwartej kategorii i całkowicie zniszczył wyspę, w tym całą naszą scenografię. Zginęło sześć osób, a żywioł spowodował szkody warte ponad 3 miliardy dolarów" - wspomina.
Ogromne straty po ataku huraganu
Według Czerwonego Krzyża burza uszkodziła lub zniszczyła również 14 350 domów na Kauai w tamtym czasie.
"Jestem prawie pewien, że właśnie dlatego uniknęliśmy dużego przypływu w naszej sali balowej, która znajdowała się zaledwie kilka metrów nad poziomem morza, przypływu, który prawdopodobnie utopiłby nas wszystkich" - dodaje.

źródło: People
mm