Samorząd 2018. Ordynacja proporcjonalna, czas na zmiany?

Tomasz Dereszyński AIP
Przezroczysta urna do glosowania nie rozwiązuje problemu
Przezroczysta urna do glosowania nie rozwiązuje problemu Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Stosowanie w wyborach samorządowych ordynacji proporcjonalnej z tzw. głosem preferencyjnym powoduje, że wielu wyborców nie ma swoich reprezentantów. Czas na zmiany?

System stosowany w wyborach do rad powiatu, miast na prawach powiatu i do sejmików województw w niewielkim stopniu respektuje sympatie wyborców. Zwycięzcy otrzymują mały odsetek ogółu głosów. Reszta rozprasza się na listy i kandydatów, którzy nie dostają mandatów - to tezy raportu przedstawionego przez dr. Adama Gendżwiłła i dr. Jarosława Flisa. Eksperci Fundacji Batorego zachęcają do debaty nad ordynacją wyborczą.

Raport dotyczy stosowania w wyborach samorządowych ordynacji proporcjonalnej z tzw. głosem preferencyjnym – czyli systemu wyborczego, w którym wyborca jednocześnie głosuje na którąś z list wyborczych oraz na konkretnego kandydata z tej listy. Jarosław Flis i Adam Gendźwiłł przeanalizowali dane z wyborów samorządowych od 2002 r. do 2014 r.

Według badań, są powiaty, gdzie liczba głosów oddanych na kandydatów bez mandatu przekracza 70%. Zresztą raport ma znamienny tytuł „Przedstawiciele i rywale – samorządowe reguły wyboru”.

Gdzie leży problem? Zdaniem Gendźwiłła i Flisa, ordynacja samorządowa ma wiele wad. Przytoczona wcześniej uwaga, że zbyt duża liczba głosów pada na listy i kandydatów, którzy nie zdobywają mandatów (tzw. „głosy zmarnowane”), to jedna ze sztandarowych wątpliwości. Skąd wniosek o zmarnowaniu głosów? Otóż jak piszą autorzy, np. w województwie łódzkim, w powiecie zduńskowolskim aż 73% głosów oddanych zostało na kandydatów, którzy nie zdobyli mandatów. Innymi słowy - na zwycięzców zagłosowało 27% wyborców. - To może być źródłem frustracji dla mieszkańców, ale również osłabia legitymację całych instytucji. Takich przykładów jest znacznie więcej” – komentuje dr Jarosław Flis.

Na kolejną ważną rzecz zwraca uwagę drugi ekspert. - Jednym z podstawowych problemów są zbyt długie listy kandydatów. Komitety mogą wystawiać na listach nawet dwa razy tyle kandydatów, ile jest mandatów do zdobycia w całym okręgu. Wystawienie wielu kandydatów to potencjalny zysk dla komitetu, bo każda osoba przyciągnie trochę wyborców. Niestety, prowadzi to także do znacznego rozproszenia głosów pomiędzy kandydatów. Bardzo dużo głosów - nawet do 60% - pada na „naganiaczy”, którzy zdobywają głosy, ale nie zdobywają mandatów. Te trafiają bowiem przede wszystkim do liderów list – ocenia dr Adam Gendźwiłł.

Ważną rzeczą jest, zdaniem autorów raportu, problem niezadowalającej obecności kobiet w samorządach. Stawia to pytanie o efekt działania ustawowego zapisu o parytetach w liczbie kandydatów i kandydatek na listach wyborczych. W 2014 r., po wprowadzeniu parytetu płci, znacząco wzrosła liczba kandydatek, ale nie kobiet-radnych.

Jak uważają naukowcy, naturalny próg wyborczy w większości okręgów jest dużo wyższy niż próg ustawowy. Jak pokazują te badania, niska liczba mandatów rozdzielanych w poszczególnych okręgach sprawia, że nawet przekroczenie ustawowego progu 5% głosów, nie gwarantuje uzyskania mandatu. Naturalny próg wyborczy jest znacznie wyższy, eliminuje wiele ugrupowań o mniejszym poparciu. Dla przykładu: w wyborach w 2010 r. w powiecie kołobrzeskim, PiS uzyskał prawie 15% głosów i ani jednego mandatu w żadnym z sześciu okręgów.
Autorzy stawiają tezę, że rywalizacja pomiędzy komitetami wyborczymi ma dla kandydatów charakter drugoplanowy – ważniejsza jest dla nich rywalizacja wewnątrz listy.

Jak sprawdzili Gendźwiłł i Flis, około 75% wybranych radnych to osoby, które startowały z wysokiego, uprzywilejowanego miejsca na liście. Wśród nich aż 80% to tzw. „jedynki”, liderzy list. Dobre miejsce daje im wyraźną przewagę nad konkurentami z własnego ugrupowania. Tylko około 25% radnych stanowią osoby, które zdobywają mandaty wbrew kolejności na liście (uzyskując więcej głosów niż kandydaci umieszczeni na wyższych miejscach). - Kandydaci z niższych miejsc przede wszystkim walczą o głosy z osobami z tego samego komitetu. Nasze badania pokazują, że prawdopodobieństwo straty mandatu na rzecz kolegi czy koleżanki z listy jest większe niż na rzecz kogoś z konkurencyjnej listy – dodaje Jarosław Flis.

Kolejna ważna kwestia: niektóre wspólnoty samorządowe są pozbawione reprezentacji w powiatach i sejmikach województw. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta. To przez reguły wyborcze, które napędzają rywalizację terytorialną pomiędzy wspólnotami lokalnymi tworzącymi powiat czy województwo. To efekt małych okręgów wyborczych (z małą liczbą mandatów do podziału), długich list, jak również trudnego do przewidzenia rozproszenia głosów oddawanych na poszczególnych kandydatów. Są powiaty, w których mieszkańcy głosowali na lokalnych kandydatów – ostatecznie jednak żaden z nich nie został wybrany.

Eksperci przekonują, że poważna debata o ordynacji samorządowej jest bardzo potrzebna. Nie może się jednak toczyć w odpowiedzi na wyrywkowe propozycje, w atmosferze podejrzeń, że chodzi w poprawę wyniku wyborczego.

- Zmiany w ordynacji samorządowej są potrzebne, ale trzeba o nich myśleć w perspektywie wyborów 2022 – dodaje Joanna Załuska, dyrektorka programu Masz Głos, Masz Wybór Fundacji Batorego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl