Miejscowości Rapocin i Bogomice pod Głogowem próżno dziś szukać na mapach. Prawie 40 lat temu zostały one wysiedlone i zburzone. Jedną z niewielu pozostałości po nich jest niszczejący kościół pw. św. Wawrzyńca. Świątynia i niewielki cmentarzyk przy niej leży w środku lasu. Po dawnych miejscowościach zostało jednak coś jeszcze. A raczej ktoś. Dawni mieszkańcy tych wsi.
Spotykają się przy ruinach kościoła w środku lasu
Od kilku lat regularnie spotykają się oni przy ruinach kościoła w środku lasu. To dla nich okazja do zobaczenia dawnych sąsiadów i przyjaciół. Powspominania. Rafał Zendran, proboszcz parafii kolegiackiej, która opiekuje się pozostałościami po kościele, odprawia polową mszę w intencji dawnych mieszkańców. Są też smutne momenty. Wymieniani są mieszkańcy, którzy w ostatnim roku zmarli. Z każdym rokiem osób, które pamiętają Bogomice i Rapocin z dawnych lat jest coraz mniej.
Wśród tych którzy regularnie biorą udział w spotkaniach są Teraz i Józef Iłowscy, którzy opuścili Bogomice w 1983 roku.
Szkoda, że to wszystko jest tak zdewastowane...
– To ogromny sentyment. Tutaj się wychowaliśmy. Pamiętamy jak świętej pamięci ksiądz Daniel Dąbrowski ten kościół stawiał z ruin. Bo tu były tylko gołe mury. Ten dach i cała reszta były zasługą księdza Dąbrowskiego. A w tamtej kaplicy mieliśmy religię. Szkoda, że to wszystko jest teraz tak zdewastowane. Tym bardziej, że jak chodziliśmy na religię to pomagaliśmy w jego budowie – wspominają wskazując na ruiny Józef i Teresa Iłowscy. – Tego się nie da opisać w słowach, bo człowiek wraca pamięcią z taką nostalgią do dawnych lat. No tak to los pokierował, że musieliśmy opuścić Bogomice i przeprowadzić się do Głogowa – dodają.
Na mszy przy ruinach kościoła pojawiło się kilkadziesiąt osób. Zarówno tych pamiętających dawne wsie, jak i ich młodszych krewnych.
Złote gody pary z nieistniejącej wsi
Tegoroczne spotkanie było wyjątkowe również z innego powodu. W jego trakcie obchodzono złote gody pary, która 50 lat temu brała ślub w kościele w Rapocinie. Rodzina przywiozła do Rapocina Teresę i Tadeusza Niwińskich, którzy zostali zaskoczeni, gdy podczas mszy proboszcz Zendran zaprosił ich na przygotowane miejsca.
– Oni o tym, że będą tutaj dzisiaj tak świętować dowiedzieli się jako ostatni – mówił ze śmiechem Rafał Zendran, który przyprowadził parę w okolice ołtarza przy dźwiękach marszu weselnego.
Dla jubilatów było to ogromne wzruszenie.
