Poszkodowani są już po pierwszych operacjach w szpitalu. Przyczyny wypadku bada policja pod nadzorem tarnowskiej prokuratury.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, kilkanaście minut po godzinie 18. Dzieci w wieku 8-13 lat (dwie dziewczynki i dwóch chłopców, w tym rodzeństwo) oraz 22-letni strażak-ochotnik znajdowali się na zwyżce w metalowym koszu, z którego obserwowali panoramę Skrzyszowa. W pewnym momencie podnośnik zachwiał się i przechylił na bok. Złamało się jedno z przęseł i cała konstrukcja, wraz ze znajdującymi się na niej ludźmi, spadła na ziemię.
- Najpierw usłyszałem głuchy odgłos. Gdy podbiegłem bliżej, zobaczyłem uszkodzony wbity w ziemię kosz podnośnika i leżących wokół niego ludzi. Wszyscy z niego powypadali. Zwijali się bólu, krzyczeli. Widok był straszny - opowiada Stanisław Klimek z Tarnowa, który wybrał się na festyn.
Poszkodowanymi jako pierwsi zajęli się strażacy a po chwili na plac koło szkoły zaczęły podjeżdżać karetki na sygnale.
Ranni zostali przewiezieni do szpitala św. Łukasza w Tarnowie.
- Są w stabilnym stanie, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - uspokaja Damian Mika, rzecznik placówki.
Upadek z kilku metrów najbardziej przypłacił zdrowiem strażak-ochotnik. Ma złamane obie ręce i nogę oraz ogólne potłuczenia. Z informacji uczestników festynu wynika, że do końca osłaniał znajdujące się w koszu dzieci i częściowo przyjął na siebie siłę uderzenia, amortyzując ich upadki. - Pierwsze słowa, które wypowiedział po obudzeniu się po operacji brzmiały: „a jak czują się dzieci?” - mówi Marcin Kiwior, wójt Skrzyszowa.
Jedno z nich ma złamaną kość śródstopia, dwoje kolejnych - ręce. U dwójki dzieci stwierdzono ponadto wstrząśnienie mózgu i dlatego cały czas pozostają na obserwacji.
Podnośnik, za pomocą którego można było oglądać z wysoka Skrzyszów i okolicę, użyczyła prywatna firma z Tarnowa.
- To zawsze była jedna z największych atrakcji festynu, który organizowany był już po raz osiemnasty. W Skrzyszowie nie ma chyba dziecka, które nie byłoby w koszu i nie oglądałoby z niego panoramy okolicy. Przez 17 lat nic złego się nie działo. Teraz też wydawało się, że wszystko jest w porządku. Urządzenie było po przeglądzie technicznym, a operator miał odpowiednie kwalifikacje - tłumaczy nam Małgorzata Chwistek, dyrektor Gminnego Centrum Kultury i Bibliotek, które było współorganizatorem festynu.
W szoku jest też właściciel firmy, która dostarczyła zwyżkę na festyn. - Nie mam pojęcia, co zaszwankowało. Do tej pory były to bezpieczne urządzenia, nie było takich wypadków - usłyszeliśmy. Paweł Klimek z tarnowskiej policji tłumaczy, że wszczęto śledztwo w sprawie narażenia uczestników festynu na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a nie przeciwko konkretnej osobie. - Zwrócimy się o opinię do biegłego, który oceni, czy do wypadku przyczyniła się wada konstrukcyjna podnośnika, czy jego przeciążenie - mówi. Pod uwagę brany jest również silny wiatr, który wiał w niedzielę. Na szczęście przewrócona zwyżka nie przygniotła innych uczestników festynu.
Atrakcja festynu
Możliwość oglądania panoramy Skrzyszowa z kosza przymocowanego do zwyżki cieszyła się dużym zainteresowaniem uczestników festynu. Z atrakcji korzystały przede wszystkim dzieci, które na górę były windowane w asyście strażaka-ochotnika. Samochód stał w tym samym miejscu, co podczas poprzednich festynów. Ramię podnośnika było rozkładane na wysokość około sześciu metrów. Maksymalne obciążenie kosza wynosi 200 kilogramów. Dzisiaj rannych w szpitalu odwiedzą m.in. proboszcz parafii w Skrzyszowie, sekretarz urzędu gminy oraz wójt.
Zobacz jak wyglądał Tarnów przed laty! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Źródło: Tarnowskie Media