Śląsk Wrocław - ŁKS Łódź 2:1. Rezerwowy Samiec-Talar uratował wygraną (RELACJA)
Śląsk Wrocław do meczu z Łódzkim Klubem Sportowym przystępował po dość pechowym remisie z Ruchem w Chorzowie. Wrocławianie dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale chorzowianie za każdym razem wyrównywali po kontrowersyjnych w oczach wielu kibiców i ekspertów rzutach karnych.
Na Stadionie Śląskim w Chorzowie czwarte żółte kartki w sezonie zobaczyli Łukasz Bejger i Mateusz Żukowski, przez co żaden z nich nie mógł znaleźć się w kadrze na mecz z ŁKS-em. Za dwa żółte kartoniki przedwcześnie boisko opuścić musiał Peter Pokorný, ale były to jego kolejno 6. i 7. napomnienie w tym sezonie, więc w niedzielę mógł grać.
Naturalnym zastępcą Bejgera w pierwszym składzie jest Aleksander Paluszek i to on wyszedł obok Aleksa Pektova od pierwszego gwizdka. Magiera zdecydował się na jeszcze jedną zmianę: na prawym skrzydle Piotra Samca-Talara zastąpił Burak İnce.
ŁKS to na dziś najgorsza drużyna w PKO Ekstraklasie, za co głową niespełna miesiąc temu zapłacił trener Kazimierz Moskal. Zastąpił go Piotr Stokowiec, który jesienią 2000 roku był piłkarzem Śląska Wrocław. W pierwszych trzech meczach łodzianie pod wodzą nowego szkoleniowca przegrali jednak 1:3 z Lechem Poznań, 0:5 z Górnikiem Zabrze i 0:2 po dogrywce z Rakowem Częstochowa w Fortuna Pucharze Polski.
To ostatnie spotkanie miało miejsce w miniony czwartek, więc rywale WKS-u mieli znacznie mniej czasu na regenerację. Na domiar złego ŁKS musiał sobie radzić bez żadnego z podstawowych napastników. Anton Fase jest kontuzjowany, a Kay Tejan właśnie został ojcem i dostał wolne. Uraz wykluczył gry także Juliusza Letniowskiego i Pirulo.
W tych okolicznościach Śląsk po prostu musiał podnieść z murawy 3 pkt i przedłużyć imponującą passę spotkań bez porażki w lidze do jedenastu. Pierwsza połowa przebiegała pod znakiem przewagi Śląska, którą gospodarze udokumentowali w 12 min. Po dużym zamieszaniu w polu karnym gości Jehor Macenko oddał mocny strzał z woleja, z którym poradził sobie Dawid Arndt, ale wobec dobitki Erika Expósito był już bezradny. To dwunaste ligowe trafienie Hiszpana w tym sezonie.
"Wojskowi" kontrolowali przebieg spotkania, ale nie kreowali zbyt wielu okazji. Brakowało dokładnego ostatniego podania i na przerwę oba zespoły schodziły przy skromnym prowadzeniu gospodarzy.
W jej trakcie na murawie pojawili się prezes klubu Patryk Załęczny, który w towarzystwie dyrektora sportowego Davida Baldy zaprezentował nowego piłkarza Śląska. Został nim Patryk Klimala, urodzony w Świdnicy napastnik, który w ostatnich tygodniach trenował z zespołem Jacka Magiery, a niedawno rozwiązał kontrakt z izraelskim Hapoelem Beer Sheva. Klimala podpisał we Wrocławiu kontrakt do 30 czerwca 2027 roku.
Po zmianie stron na murawę Tarczyński Areny wybiegł zdecydowanie odważniejszy ŁKS. Łodzianie mocno szukali bramki wyrównującej, a Śląsk zbyt szybko cofnął się i czekał na to, co zrobią rywale. Sygnał ostrzegawczy wysłał Dani Ramirez, który po jednym długim podaniu stanął oko w oko z Leszczyńskim, ale golkiper WKS-u stanął na wysokości zadania.
W 78 min przyjezdni dopięli swego. Z prawej strony boiska grający w barwach ŁKS-u wychowanek Śląska Kamil Dankowski wyłożył piłkę do Stipe Juricia, a Bośniak uprzedził obrońców i z najbliższej odległości trafił na 1:1.
Łodzianie chcieli pójść za ciosem i za chwilę znów zakotłowało się pod bramką Leszczyńskiego, ale tym razem gospodarze zdołali wybić piłkę. W końcówce działo się wiele, trener Magiera posłał do boju dwóch kolejnych napastników, ale ani Kenneth Zohorè, ani Patryk Szwedzik nie odmienili losów tego spotkania. Zrobił to Piotr Samiec-Talar, który uradował ponad 20 tys. kibiców golem w doliczonym czasie gry! Tym sposobem jego drużyna wróciła na fotel lidera PKO BP Ekstraklasy i jest niepokonana w 11 (!) ligowych meczach z rzędu.
