SK MARKIZA/x-news
Największy marsz zorganizowano w Bratysławie. Udział wzięło w nim prawie 25 tysięcy osób, w tym politycy opozycji i dziennikarze, a także prezydent Andrej Kiska i sekretarz generalny międzynarodowej organizacji Reporterzy bez Granic Christophe Deloire. Uczestnicy demonstracji nieśli transparenty z hasłami wzywającymi do rozwiązania sprawy morderstwa Kuciaka. "Atak na dziennikarzy jest atakiem na nas wszystkich" - brzmiał jeden z nich. - Musimy bronić się sami. Naszą bronią musi być prawda - mówił na demonstracji Martin M. Szimeczka, redaktor naczelny gazety "Dennik N".
Po marszu w słowackiej stolicy spora część jego uczestników zgromadziła się pod kancelarią premiera Roberta Fico. Jan Kuciak opisywał bowiem mechanizmy korupcji w kraju oraz związki polityków z włoską mafią, a śledztwo wykazało już związki dwóch doradców premiera z zatrzymanymi osobami. Usunięto już je z kancelarii. Demonstranci krzyczeli pod kancelarią Fico hasła "dymisja" i "mordercy w więzieniach, nie w urzędach", domagali się także dymisji szefa słowackiego MSW, prokuratora generalnego, komendanta głównego policji oraz samego premiera. Do dymisji podał się już minister kultury Marek Madiaricz. Powiedział on, że nie może pogodzić się z zabójstwem dziennikarza za jego kadencji.
W sprawie morderstwa Jana Kuciaka i jego partnerki, do którego doszło tydzień temu w ich mieszkaniu, trwa śledztwo policji i prokuratury. Podkreślają one, że zabójstwo było związanego z pracą Kuciaka, dziennikarza śledczego w portalu Aktuality. Wiadomo już, że ostatnio zajmował się on działalnością członków włoskiej mafii 'Ndrangheta na Słowacji. Zatrzymano już pierwsze podejrzane osoby.
POLECAMY: