Do wypadku doszło w środę (22 lipca) kilka minut po godz. 3. Czteroosobowa rodzina jechała oplem autostradą A2 od strony Poznania w kierunku Łodzi. Na 311 km drogi, za węzłem Dąbie ich samochód uderzył w bariery energochłonne i uszkodził ekrany dźwiękochłonne. Za kierownicą samochodu siedziała 33-letnia kobieta. Po uderzeniu w bariery opel odbił się i auto zatrzymało się w poprzek drogi.
Wiadomo, że prowadzony przez kobietę opel jechał prawym pasem autostrady w kierunku Warszawy. W pewnym momencie auto zjechało na lewy pas, by po chwili ponownie zjechać na pas prawy. W tym momencie kobieta prawdopodobnie straciła panowanie nad samochodem i opel uderzył w bariery energochłonne.
Nie wiadomo, czy manewr 33-latki był wynikiem uniknięcia zderzenia z innym pojazdem, czy np. efektem omijania innej przeszkody. Możliwe też, że kierowca po prostu stracił na chwilę świadomość lub przysnął za kierownicą.
Chwilę później w samochód osobowy wjechała laweta przewożąca dwa samochody. Opel kolejny raz został obrócony wokół własnej osi. 24-letni kierowca lawety próbował wyminąć rozbitego opla. Jednak prawdopodobnie zobaczył wrak w ostatniej chwili i nie miał szans na uniknięcie zderzenia.
Na miejscu zginął 11-letni chłopiec. Ratownicy próbowali reanimować jego 13-letnią siostrę. Niestety, dziewczynki nie udało się uratować. Do szpitala zostali odwiezieni zszokowani rodzice i kierowca lawety.
Z relacji osób obecnych na miejscu wypadku wynika, że w chwili zderzenia lawety i opla dzieci były poza pojazdem. Prawdopodobnie wysiadły z samochodu po tym, jak opel uderzył w bariery i ekrany zabezpieczające.
Policjanci z łęczyckiej drogówki pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Łęczycy będą szczegółowo wyjaśniać okoliczności wypadku.