W ostatnich latach Tycia coraz bardziej zapadała na zdrowiu. Wolniej chodziła, dłużej się rozciągała, nie przybierała na wadze tak jak wcześniej i coraz słabiej widziała. Opiekunowie starali się zaradzić jej dolegliwościom, przeprowadzając treningi medyczne, stosując specjalną dietę i podając odpowiednie suplementy.
Odrzucona przez matkę, wychowana przez ludzi
Tycia była ostatnim dzieckiem pary - Luei i Bruna. Krucha, drobna, delikatna, o najmniejszej wadze spośród wszystkich kociąt będących ich potomstwem. Stąd jej imię. Luei, doświadczona matka, początkowo opiekowała się nią troskliwie, ale po trzech tygodniach straciła zainteresowanie. Porzucone lwiątko siedziało spokojnie w kąciku, nawoływało matkę, ale ta je ignorowała, nie zbliżała się do niego i przestała karmić. Podjęto decyzję o odebraniu kocięcia, by nie padło.
Tycia z łódzkiego zoo. Spokojna, spolegliwa jak nie lew
Tycia wykarmiona przez ludzi butelką, bardzo się do nich przywiązała. Już jako dojrzały, wielki kot gdy słyszała wołający ją ludzki głos, a potem zauważała człowieka, podchodziła do krat, ocierała się o nie, pomrukiwała, nawoływała. Przewraca się na grzbiet, odsłaniając brzuch, machała łapami. Niestety, za przyjaźń z człowiekiem zapłaciła wysoką cenę. Nie nauczyła się lwich manier, zasad panujących w stadzie. Miała problemy z nawiązaniem relacji z przedstawicielami swojego gatunku, z przynależnością do grupy, między nią a jej partnerem dochodziło do ostrych scysji.
Tycia była jak na lwa spokojna, wyciszona, spolegliwa o łagodnym usposobieniu, charakteryzowała ją wola życia, cierpliwie znosiła zabiegi, którym była poddawana jako małe Iwiątko - oceniali ją opiekunowie.
7 września 2025 roku Tycia obchodziłaby 20. urodziny.
