Główny dowód obciążający podejrzanych w tej sprawie, to ślady kodu genetycznego. Tyle prokuratura mówi oficjalnie. Nieoficjalnie wiemy, że mowa o śladach nasienia i krwi na odzieży Małgosi zamordowanej w sylwestra 1996/97 w wiosce koło Jelcza-Laskowic.
Zatrzymany w poniedziałek rano Norbert B. był jedną z wielu osób, których kod genetyczny porównywano ze śladami zebranymi z sukienki i bielizny ofiary zbrodni. Jak mówił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, badano kod DNA wszystkich mężczyzn mieszkających w Miłoszycach i okolicy, którzy w dniu przestępstwa skończyli 15 lat.
Ile to osób? Jak to się odbywało?
- Tych osób było bardzo dużo, ale szczegółów nie zdradzimy. Te badania wciąż jeszcze trwają – ucina pytania jeden z naszych rozmówców, znający szczegóły śledztwa.
Badania DNA były obowiązkowe. - W takich sytuacjach każda osoba jest przesłuchiwana jako świadek. A świadek ma obowiązek poddać się badaniu – tłumaczy prokurator Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej.
Zobacz: Policja zatrzymała nowego zabójcę z Miłoszyc. To strażak i ochroniarz
Jak się pobiera kod genetyczny od wytypowanej do badań osoby? Z ust. Robi się wymaz ze śluzówki policzka. Później uzyskany z tego wymaz kod genetyczny porównuje się z tym, zabezpieczonym na miejscu zbrodni.
Od początku tej sprawy było jasne, że to badania genetyczne wskażą mordercę Małgosi. - Sprawca podpisał się nam na miejscu zbrodni – mówiła dziennikarzom prokurator Renata Procyk z Oławy, która jako jedna z pierwszych prowadziła śledztwo w miłoszyckiej sprawie.
Wtedy jednak badano przede wszystkim włosy z czapki, znalezionej obok ciała zamordowanej Małgosi. Co gorsza, badano je wówczas bardzo zawodną metodą, która nie dawała stuprocentowej pewności. Choć już wtedy były inne metody, znacznie dokładniejsze. - Wnioskowałam o to, żeby przebadać jej odzież, na przykład sukienkę i poszukać jeszcze jakichś śladów – mówi dziś mecenas Ewa Szymecka, do niedawna pełnomocnik rodziców dziewczynki.
Zobacz: Zabójca z Miłoszyc po zbrodni był u rodziców swojej ofiary
Sukienkę i bieliznę badano. Jednak teraz – kiedy w 2016 roku policja i prokuratura wróciły do sprawy – odnaleziono nowe, wcześniej nieznane ślady. W ten m.in. sposób natrafiono na kod genetyczny Ireneusza M., mężczyzny aresztowanego w czerwcu ubiegłego roku pod zarzutem zamordowania Małgosi.
Ale wiadomo, że nie był sam. W wyroku Sądu Najwyższego, który oczyścił z zarzutów niewinnie skazanego Tomasza Komendę czytamy, że śledczy uzyskali kody „ustalonego mężczyzny [czyli Ireneusza M. - M.R.] oraz innych, nieznanych, niespokrewnionych osób" Ile ich było? Na konferencji prasowej w poniedziałek w Prokuraturze Krajowej była mowa o trzech osobach. Co oznaczałoby, że na wolności pozostaje jeszcze jeden z domniemanych sprawców zbrodni.
Ale nasz rozmówca znający szczegóły sprawy mówi, że „końcowej liczby” sprawców śledczy nie podają.
Sprawa Tomasza Komendy. Zatrzymano nowego podejrzanego o zbr...