Świąteczny lockdown. Na odmrożenie gospodarki jeszcze poczekamy

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Czekają nas święta w reżimie sanitarnym. Dla wielu przedsiębiorców i ich pracowników to może być najgorszy grudzień od lat. - Pętla zaciska się - przyznaje ekonomista. - Napięcie widać gołym okiem – dodaje psycholog.

Grudzień to dla sprzedawców złote żniwa. Szacuje się, że co trzecia złotówka wydawana w ciągu roku w polskich galeriach handlowych pochodzi właśnie z zakupów poczynionych w tym okresie. Dlatego ostatnia decyzja premiera o przywróceniu możliwości funkcjonowania sklepów i usług w galeriach i parkach handlowych poprawiła nastroje najemców.

- To trafna decyzja - przyznaje Tomasz Dębiec, dyrektor Galerii Olimp. Jeszcze zanim rząd ogłosił lockdown część ludzi, ze strachu przed zarażeniem, ograniczyła wypady do restauracji i centów handlowych. Sytuacja sprzedawców pogorszyła się 7 listopada. Od tego czasu część sklepów, w tym butiki z odzieżą, obuwiem, sprzętem RTV i AGD była zamknięta. Od najbliższej soboty znów mogą być otwarte, pod warunkiem zachowania ścisłego reżimu sanitarnego.

- Na jesień handel czeka cały rok. Oby w grudniu udało się skompensować to co działo się w minionych miesiącach - wyjaśnia Dębiec. Czasu na zrobienie zakupów będzie więcej, bo 13 i 20 grudnia wypadają niedziele handlowe. Trwają prace nad nowelizacją ustawy, która miałaby umożliwić działalność sklepom w niedzielę 6 grudnia. Rozwiązanie popiera dyrektor Olimpu: - Klient mógłby sam sobie wybrać, kiedy chce iść na zakupy - mówi Dębiec.

Fizyczna eliminacja
Puste galerie, zamknięte restauracje, ograniczona działalność hoteli i tysiące chorych. To wszystko sprawiło, że w drugim kwartale tego roku polski Produkt Krajowy Brutto (podstawowy miernik efektów pracy społeczeństwa danego państwa) spadł o 8 proc., a w trzecim – o 2 procent. Specjaliści nie mają wątpliwości, że pandemia wstrząsnęła gospodarką. I to nie tylko z powodu zamkniętych barów i restauracji.

- Rynek wtedy działa, kiedy są aktywne dwie strony: podaży – tj. podmioty, które dostarczają różnego rodzaju produkty, wyroby lub usługi oraz popytu – osoby i firmy, które chcą je kupić. W czasie epidemii zwielokrotniły się problemy wynikające z zachorowań albo ograniczeń wprowadzonych we wszystkich gospodarkach świata - mówi Prof. Zbigniew Pastuszak, ekonomista, prorektor ds. rozwoju i współpracy z gospodarką Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

- Zachorowania prowadzą do fizycznej, okresowej eliminacji klientów i pracowników z rynku. Oznacza to, że gospodarka traci swoje atuty rozwojowe zarówno po stronie popytu, jak i podaży. Jeśli szkoły są zamknięte, część rodziców musi zostać w domu, brać urlopy lub łączyć pracę z opieką nad dziećmi, a to wpływa bezpośrednio na ich produktywność. Jeżeli do tego dodamy ograniczenia w działalności sektorów objętych ograniczeniami (szkół, restauracji, kin, hoteli i innych podmiotów), niespójne działania antyepidemiczne rządu, zaskakiwanie decyzjami nieuzgodnionymi ze sferą biznesu, to otrzymujemy mieszankę negatywnie wpływającą na to, co się dzieje na rynku - wyjaśnia ekonomista.

Problemy całej gospodarki w mikroskali przekładają się na konkretne decyzje przedsiębiorców. Coraz częściej rezygnują z inwestycji. Dochodzą do wniosku, że nie będą lub nie mogą wydawać środków na dalszy rozwój, np. nie będą otwierać kolejnego sklepu, filii restauracji, czy punktu obsługi, bo nie będą mieli klientów, którzy mogliby zapewnić im zwrot poniesionych kosztów i oczekiwaną rentowność.

- Firmy z wielu sektorów wydały oszczędności i zaczynają zużywać środki, które planowały wydać na inwestycje. Do tego dochodzą problemy z płatnościami wynikające z ograniczeń działalności lub problemów kontrahentów - mówi prof. Pastuszak.

Jeśli kolejne przedsiębiorstwa przestają płacić kontrahentom i pracownikom, to pojawia się tzw. pętla zadłużenia. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w latach 90.

- Pętla zaciska się, przedsiębiorstwa tracą płynność finansową, przestają opłacać faktury, przestają płacić pobory pracownikom, podatki, ZUS, itd. W krótkim czasie może to skutkować upadkiem tych przedsiębiorstw, co jeszcze bardziej pogłębia kryzys gospodarczy. Dlatego tak ważna jest obecnie pomoc ze strony rządu, który powinien angażować się w mechanizmy rynkowe w sytuacjach kryzysowych, a z takimi mamy niewątpliwie do czynienia. Jak ta pomoc wygląda? Wystarczy zapytać przedsiębiorców. Kolejne tarcze nie rozwiązują nowych problemów. Stąd nastroje przedsiębiorców – po krótkotrwałym wzroście wskaźnika aktywności zakupowej menedżerów w wakacje – są obecnie bardzo złe - zastrzega profesor UMCS.

Parę tygodni temu wiceminister finansów Piotr Patkowski wypowiedział się na temat obostrzeń i zamknięcia części firm na czas pandemii. Stwierdził, że dzięki temu konsumenci mają w portfelach więcej pieniędzy niż zazwyczaj. „W tym momencie więc konsument ma czasami większą kwotę do dyspozycji, jeśli nie stracił pracy” - powiedział Patkowski. Czy rzeczywiście jest tak dobrze?

- To, czy mają więcej pieniędzy też nie jest oczywiste, bo pan minister pomija intensywnie rosnący rynek e-commerce, który w 2019 r. sięgał 60 mld zł, a w 2020 r. dynamika jego wzrostu szacowana jest na 30-35 proc. - mówi prof. Pastuszak. Wzrost zakupów przez internet zauważają głównie firmy sprzedające elektronikę, ale też firmy kurierskie i poczta. Jednak nawet gdyby Polacy nie kupowali, tylko trzymali pieniądze w przysłowiowej skarpecie, to nie byłaby dobra wiadomość dla gospodarki.

- O bogactwie gospodarki decyduje poziom Produktu Krajowego Brutto. PKB bierze się z zakupów, bo jest to wartość sprzedanych dóbr i usług w danym roku. Innymi słowy, to że ktoś ma w kieszeni dużo pieniędzy nie znaczy, że jest bogaty. W 1992 roku, przed denominacją, moja miesięczna pensja asystenta stażysty wynosiła 3 miliony zł. Byłem więc milionerem. Tak jak większość Polaków. Ale za te miliony niewiele mogliśmy kupić, ze względu na braki towarów na rynku oraz ceny tych, które były dostępne. Jeśli sytuacja związana z pandemią i ograniczenia działalności biznesu utrzymają się w dłuższym okresie, to możemy spodziewać się upadków firm, wzrostu bezrobocia i podobnych problemów, jakie mieliśmy w talach 90. - wyjaśnia ekonomista.

Jaka będzie przyszłość?

– Jakiekolwiek prognozy są obarczone dużym błędem. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Ostatnie nieścisłości w raportowaniu zachorowań i decyzja rządu o niepublikowaniu części danych epidemicznych na pewno w tym nie pomagają. Niewiadomych jest zbyt wiele - przyznaje prof. Pastuszak.

- Nie wiemy: jak zachowa się rząd, czy nie będzie perturbacji z większością parlamentarną i jak rozwinie się pandemia. Jeśli przyjmiemy, że dane rządowe obrazujące spadek liczby zachorowań są prawdziwe i epidemia będzie się wygaszała, to przy łagodnej zimie, pracującym budownictwie, przemyśle, transporcie i przy dostępie do mobilnych i zdrowych pracowników, można zakładać, że gospodarka będzie funkcjonować na zwolnionych obrotach przez kilka miesięcy. Dopiero wiosną możemy się spodziewać poprawy. Minie sezon grypy i zwiększonej zachorowalności, ruszy branża restauracyjna, turystyczna, to poprawi nastroje społeczne – mówi profesor UMCS. Dodaje, że odczuwalnej poprawy wskaźników ekonomicznych możemy się spodziewać dopiero na wiosnę.

Święta w wąskim gronie
Pandemia dotyka nie tylko gospodarkę, ale też rodziny. Czasem, który Polacy utożsamiają ze spotkaniami w gronie najbliższych nadal pozostają święta. W tym roku przedstawiciele rządu zaapelowali, żebyśmy w tym czasie pozostali w domach.

- Przed nami okres świąt Bożego Narodzenia i to moment, w którym rodziny się spotykają i dlatego szczególnie chcę zaapelować już dzisiaj, aby to były spotkania w gronie małych rodzin, tych, z którymi mieszkamy - powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas jednej z konferencji prasowych.

Spotkania organizowane w domach nie mogą przekraczać pięciu osób. Limit ten nie dotyczy osób, które wspólnie mieszkają. Obawa przed utratą pracy, bankructwem, o przyszłość i kolejne ograniczenia sprawiają, że część z nas przeżywa problemy psychiczne.

- Napięcie widać gołym okiem i to nie tylko wśród dorosłych - przyznaje dr Piotr Kwiatkowski, psycholog i psychoterapeuta. I wyjaśnia: - U dzieci pojawia się niechęć do szkoły, niepewność o przyszłość, ucieczka w świat gier komputerowych i w uzależnienia. U dorosłych całe to napięcie, lęk odsłania stare rany, nasilają się konflikty małżeńskie, pojawiają się zdrady. Osoby, które planowały rozwój biznesu teraz wstrzymują się z realizacją co bardziej ambitnych planów, starają się trzymać w garści to, co mają.

Im dłużej trwa pandemia, tym dłuższe są kolejki do terapeutów. Psycholog przyznaje, że pandemia ma też swoje pozytywne strony. - Niektórzy przypomnieli sobie, że mają dzieci, spojrzeli w głąb siebie, ale to zdecydowana mniejszość - zastrzega.

Jak sobie pomóc? Wiele problemów nie sposób rozwiązać bez pomocy terapeuty. Jednak czasem wystarczy szczera rozmowa. - Żona lub mąż, dziecko, przyjaciel, czasem wystarczy wyjść na balkon i porozmawiać z sąsiadem, żeby poczuć się lepiej. Rozmowa sprawia, że zbliżamy się, czujemy, że ktoś nas rozumie, układamy sobie myśli. Nagle okazuje się, że problem, który w naszej głowie urósł do rozmiarów nieprzezwyciężalnej przeszkody, da się rozwiązać - mówi dr Kwiatkowski.

Według rządowych zapowiedzi, od 28 grudnia możemy spodziewać się stopniowego łagodzenia lockdownu. Możliwy jest powrót do stref czerwonych, żółtych i zielonych. Jednak wszystko będzie zależało od liczby zachorowań i tego, czy w końcu w obiegu pojawi się lek lub skuteczna szczepionka przeciw koronawirusowi.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Świąteczny lockdown. Na odmrożenie gospodarki jeszcze poczekamy - Plus Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl