Szczecin: Pożar w kamienicy. Trzy osoby nie żyją
Ogień wybuchł w piątek po południu. Strażacy dostali wezwanie o godz. 13.19. Paliło się mieszkanie na drugim piętrze w tzw. drugiej oficynie.
Mieszkało tu małżeństwo P. Mieli po ok. 65 lat. Oboje zginęli. Trzecia ofiara to lokatorka mieszkania nad nimi. Jej ciało znaleziono na klatce schodowej.
- Mieszkamy naprzeciwko. Mąż zobaczył dym w mieszkaniu na drugim piętrze. Ja zadzwoniłam na straż pożarną i zaczęłam krzyczeć do Haliny, aby się ratowali. Widziałam, jak Halina otwiera okno w swoim mieszkaniu, a potem był wybuchł i już ich nie było. Nie widzieliśmy ognia, tylko sam dym - opowiadała pani Małgorzata, sąsiadka ofiar.
Szczecin: Pożar w kamienicy. Trzy osoby nie żyją. "Otworzyła...
Strażakom pożar udało się szybko opanować, mimo trudnych warunków. Ze względu na charakter zabudowy kamienicy nie mogli wjechać na podwórko. Wąż z wodą musieli ciągnąć przez około 100 metrów z samochodu do mieszkania.
Ewakuowali lokatorów kilku mieszkań zalanych wodą. Część noc spędzi u rodzin, inni mieli do dyspozycji nocleg w hotelach.
W sobotę ma zapaść decyzja czy będą mogli wrócić do mieszkań. Dostali też pomoc psychologów, którzy rozmawiali z nimi w podstawionym na czas akcji autobusie.
- Jesteśmy przygotowani na udzielenie wszystkim poszkodowanym pomocy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że spalone jest jedno mieszkanie, a trzy inne zniszczone od wody - mówił Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, który przyjechał na miejsce tragedii.
CZYTAJ TEŻ:
Przyczyny ognia ustali biegły z zakresu pożarnictwa. Prokuratura prowadzi śledztwo.
- Postępowanie jest prowadzone pod kątem sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru wielkich rozmiarów - wyjaśnia prokurator Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Podczas akcji gaśniczej doszło do pewnego incydentu. Policjanci wyprowadzili z kamienicy młodego mężczyznę, który zachowywał się agresywnie i był pod wpływem alkoholu.
Okazało się, że to syn ofiar pożaru. Według sąsiadów wpadł w szał na wieść o śmierci rodziców.
- Chciał wejść do mieszkania, ale go nie wpuszczono, bo trwała akcja gaszenia. Wtedy wpadł w szał. To była chyba jego reakcja na tę tragedię. Nie wiem czy go zatrzymano, czy trafił do izby wytrzeźwień - mówi jedna z sąsiadek.
Prokuratura zaprzecza, aby kogokolwiek w sprawie pożaru zatrzymano.
W kamienicy lokatorzy ogrzewają się przy pomocy pieców kaflowych. Prawdopodobnie taki piec był też w mieszkaniu państwa P.
- Jeszcze wczoraj Staszek przyniósł z budowy europalety do palenia - opowiadał jeden z sąsiadów.
Sąsiedzi niechętni mówią o rodzinie P. Według nich często spożywano tam alkohol i dochodziło do awantur.
CZYTAJ TEŻ:
