Sam Rolle znany był szeroko na niemieckim Górnym Śląsku. I to nie tylko w szeregach SA. Oszustwa, sprzeniewierzenia, wykroczenia drogowe, wreszcie morderstwo - stanowczo, była to kartoteka godna rzezimieszka.
Do Freikorpsu, który rozgościł się w Nowym Bytomiu dołączyły po drodze rozmaite podejrzane indywidua. Wśród nich niejaki Emanuel Donitzka (vel Doniczka) z Knurowa; już wkrótce miał się w dziejach Nowego Bytomia zapisać krwawymi zgłoskami.
Na siedzibę obrali freikorzyści budynek przy dzisiejszej ulicy Niedurnego 46. Cały dom był solidnie podpiwniczony; tam też urządzono prowizoryczne więzienie. Piwniczne pomieszczenia wkrótce się zapełniły, zaś zadaniem nadzorowania więźniów obarczony został przez Rollego - Emanuel Donitzka. W charakterze pomocnika otrzymał innego freikorzystę, niejakiego Theodora Augustina, który gorliwie starał się co najmniej dorównać swemu przełożonemu. Sam Donitzka, dumny z nowej funkcji, określał się mianem „kata” (Scharfrichter). Nie bez kozery.
CZYTAJ TAKŻE: Rozkaz: wysadzić most. Akcja sabotażowa grupy Wawelberg w Szczepanowicach
Pierwszą ofiarą katowni stał się pochodzący z Bielszowic 58. letni Józef Czogała, były powstaniec śląski, zatrudniony jako kopalniany strażnik. Na polecenie Rollego został wyprowadzony z prowizorycznej celi i poddany chłoście, wykonywanej zarówno przez Donitzkę, jak i obecnych na miejscu kilku freikorzystów. Czogała bity był zarówno gumowymi pałkami, jak i bykowcami, „gdzie popadnie przez około kwadrans”. Augustin uderzył też prawdopodobnie Czogałę w głowę kolbą pistoletu, co mogło być bezpośrednią przyczyną śmierci.
Dnia 8 września po południu do piwnic przyprowadzono zatrzymanego przez freikorzystów mieszkańca Nowego Bytomia, Antoniego Wdzięcznego. Na miejscu Wdzięczny zastał już kilku innych więźniów, a wśród nich miejscowego powstańca Hermana Kubicę, ubranego w drelichowy mundur powstańczy. Kubica właśnie przeszukiwany był przez Donitzkę, który przy okazji znalazł przy nim pewną sumę pieniędzy w polskiej i niemieckiej walucie. Uparcie usiłując wydobyć od Kubicy „prawdę” na temat pochodzenia tych środków, bił go po całym ciele gumową pałką w sposób nie tyle nawet okrutny, co wręcz bestialski. Chwycił też za cegłę, tłukąc nią Kubicę w głowę tak długo, aż uznał, że ten nie żyje. Wówczas Donitzka usiadł mu na nogach, rozerwał koszulę i scyzorykiem rozciął brzuch. Twierdził przy tym, że szuka „polskiego serca” Kubicy. Sięgając ręką do wnętrzności, wyrywał fragmenty poszczególnych organów, rzucając je Kubicy w twarz. Ciągle jednak nie mógł doszukać się serca, wobec czego zapytał skamieniałego ze zgrozy Wdzięcznego: „Czy to aby lewa strona?” Gdy ten przytaknął, Donitzka zapowiedział, by dobrze się przyjrzał, ponieważ to on właśnie będzie następny. Na szczęście, w tym momencie do piwnicy wszedł jakiś freikorzysta, pełniący najwyraźniej funkcję dowódczą i w ostrym tonie nakazał Donitzce niezwłocznie opuścić pomieszczenie.
Dopiero 10 września przybyły do Nowego Bytomia regularne niemieckie siły policyjne. Wówczas to powoli zwalniać zaczęto przetrzymywanych w piwnicach Boryczki więźniów. Nie wszystkich, jako że freikorzyści Rollego przez jakiś jeszcze czas panoszyć mieli się w mieście. Tego samego dnia podczas przesłuchania, prowadzonego w obecności Rollego oraz Augustina zastrzelony został powstaniec śląski z Nowego Bytomia Wilhelm Proksza. Niewykluczone jest, że maltretowany Proksza, w akcie rozpaczy, rzucił się na swoich oprawców.
CZYTAJ TAKŻE: Rozkaz: wysadzić most. Akcja sabotażowa grupy Wawelberg w Szczepanowicach
Co ciekawe, okrutne morderstwa w Nowym Bytomiu stały się przedmiotem postępowania, toczącego się przed osławionym katowickim sądem specjalnym (Sondergericht). Co jeszcze ciekawsze, Emanuel Donitzka uznany został wówczas za winnego, skazany na śmierć i ścięty na gilotynie (tak, tej katowickiej). Egon Schaffranietz stanąć miał już po wojnie przed sądem w Bytomiu i zginąć na szubienicy. Kary uniknął za to Rolle; zdołał się wyłgać, zwalając wszelką winę i odpowiedzialność na swych podkomendnych. Ślad po nim urywa się w listopadzie 1944 roku.