Tadeusz Ołdak był seryjnym mordercą. "Wampir z Warszawy" wpadł przez zbytnią pewność siebie

Michał Wróblewski, Kuba Dobroszek
CC0 Public Domain/pixabay.com
Sala rozpraw. Na ławie oskarżonych siedzi 25-letni Tadeusz Ołdak. Prawdopodobnie najbrutalniejszy morderca powojennej Warszawy.

Tadeusz Ołdak w sądzie zachowuje się normalnie. Wysłuchuje biegłych, co jakiś czas się uśmiecha. Gdy opisuje dokonane przez siebie zbrodnie, cynicznie żartuje. Biegli sądowi stwierdzają, że Ołdak mordował świadomie. Zastosowanie art. 17 i 18 Kodeksu Karnego zostaje wykluczone.

Pierwsza zbrodnia
Warszawa, rok 1950. Wielkanoc, którą „Express Wieczorny” określi później jako bardzo spokojną, zakłóconą jedynie przez mały pożar spowodowany nieuważnym korzystaniem z piecyka. To właśnie wtedy, 7 kwietnia, znaleziono pierwszą ofiarę Tadeusza Ołdaka - 40-letnią Walerię Ł., wdowę, matkę dwójki dzieci. Ze względu na brak dowodu tożsamości oraz rozległe obrażenia, denatkę zidentyfikowano dopiero po kilku godzinach. Walerię Ł. rozpoznali mieszkańcy pobliskich domów. Wampir z Warszawy rozerwał ubranie ofiary, dusił, zadał liczne ciosy w twarz. Gwałtu dokonał już po jej śmierci. W pobliżu zwłok pozostawił niemiecki skórzany pas. Nie pomogło to jednak w rozpoznaniu sprawcy. W trakcie oględzin miejsca zbrodni, Ołdak stał w tłumie gapiów i przyglądał się działaniom milicji. Niewzruszony.

„Brak dwóch palaców”
Taką informację dostarczyła milicji dwudziestoczteroletnia Irena L. - druga, na szczęście niedoszła, ofiara Ołdaka. Jak zauważyła, napastnikowi brakowało u lewej ręki małego i serdecznego palca. Ubrany był w drelichowy mundur wojskowy.

Zeznania Ireny L. odkryły jednak znacznie więcej niewiadomych. „Wampir z Warszawy”, opowiedział on ofierze o swoim życiu, bo i tak zamierzał ją zabić. Tak więc Milicja Obywatelska dowiedziała się również, że sprawca pracował w miejscu, gdzie są reflektory, a jego ojciec jest beznogim kaleką.

CZYTAJ TAKŻE: Zemsta za UPA? Tajemnica śmierci Jana Gerharda

Dwudziestoczterolatce udało się przeciwstawić Wampirowi, ponieważ okazała się zbyt silna, by dać się udusić. Wykorzystała moment nieuwagi , uciekła i schroniła się w pobliskim jeziorze. Przeczekała w wodzie kilka godzin, nasłuchując, jak Ołdak przeczesuje brzeg. Poczuła się bezpiecznie dopiero, gdy kilku rybaków wyruszyło łódką na poranne łowy.

Następnego dnia Irena L. zgłosiła się na milicję. Wampir z kolei zaspokoił swoją żądzę mordu - na terenie ogrodów działkowych przy ul. Żymirskiego udusił oraz zgwałcił dwudziestoletnią Marię W. Zwłoki przysypał ziemią.

Śmierć w ogrodzie
To miał być dla niej dzień jak każdy inny. Jest maj, za oknem coraz cieplej, więc i do pracy wstać łatwiej. Maria jak zwykle wyszła z domu o świcie. Przed szóstą rano była już na Woli - pracowała tam jako ekspedientka . Gdy skończyła, postanowiła odwiedzić koleżankę. Dziewczyny pożegnały się o 22:00, Maria wsiadła w tramwaj i jak zwykle pojechała na Grochów. Nie dotarła.

Sytuacja jest dziwna: dziewczyna nie uprzedziła matki, że nie wróci na noc. Zaniepokojona kobieta postanowiła rozpocząć poszukiwania córki. Na własną rękę. Gdy dociera do okolic ogródków działkowych, widzi tłum gapiów. Ludzie mówią, że znaleziono zwłoki. Kobieta, młoda. Uduszona. Naga. Marysia.

Las
Cztery dni później, 12 maja. Barbara F., wychodząc ze stacji kolejowej, słyszy za sobą kroki. Ktoś ją śledzi. Kobieta się boi. Przyspiesza. Idący za nią mężczyzna również. W końcu podchodzi do dziewczyny, pyta o ulicę. Jej nazwa nic Barbarze nie mówi. Nic dziwnego: takiej ulicy w ogóle nie ma. Kobieta już wie, że za chwilę stanie się coś złego. Chwila trwała krótko: mężczyzna doskakuje do niej i zaczyna dusić. Brutalnie zaciąga do lasu i gwałci. Gdy to robi, Barbara jest nieprzytomna. Kobieta, mimo dramatu, jaki ją spotyka, ma jednak więcej szczęścia niż zamordowana cztery dni wcześniej Maria. Osiemnastoletnia Barbara przeżyje. Gdy odzyska przytomność, mężczyzny już nie będzie. Zniknie.
Znaleziona dziewczyna trafia do szpitala Ministerstwa Zdrowia. Bez swetra, pantofli i zegarka. Odwiedzają ją śledczy. Barbara mówi im, że nie pamięta, jak wyglądał gwałciciel. W głowie zostaje jej jedynie cywilny strój mężczyzny. Nie jest w stanie nic więcej powiedzieć. Jedynie tyle, że pamięta, iż niosła teczkę z książkami. Teczki przy niej nie znaleziono.

Wszystkich zbrodni dokonano w krótkim odstępie czasu, podobnymi metodami. Fakt. Sprawca nie miał dwóch palców. Fakt. Wg zeznań Ireny L., napastnik mieszkał w barakach, które zburzono w 1939r. - jak się później miało okazać, również fakt. I to kluczowy. Poszukiwania mieszkańców owych baraków były utrudnione ze względu na odległy czas oraz migracje wywołane wojną.

Udało się jednak odnaleźć jednego z lokatorów, Stanisława Z., który następnie wskazał kilka osób widywanych po wojnie. Ci zaś kolejnych kilka. W ten sposób rozpoznano 12 rodzin mieszkających aktualnie w Warszawie.

Szybko ustalono, że głową jednej z rodzin jest 48-letni inwalida bez nogi Józef Ołdak. Na przesłuchanie wezwano dwóch jego synów - Jerzego i Tadeusza. W trakcie, gdy Jurek potwierdzał wiele faktów ustalonych w toku śledztwa - m.in. brak palców oraz miejsce pracy brata: służba więzienna, a więc „przy reflektorach” - Tadek był już w drodze do Tchórznicy w powiecie Sokołów Podlaski, gdzie ukrywał się przez 28 dni.

CZYTAJ TAKŻE: Zemsta za UPA? Tajemnica śmierci Jana Gerharda

Milicja Obywatelska namierzyła Wampira dzięki przechwyceniu korespondencji adresowanej do jego żony. Zlecono obserwację kobiety. 10 czerwca 1950r. zatrzymano Tadeusza Ołdaka.

Podczas procesu, mimo wcześniejszego odcinania się od zbrodni, Ołdak potwierdza ustalenia śledczych. Pada wyrok. Kara śmierci.

Życie „Wampira z Warszawy”, lub też „Fajtłapy” czy „Wariata”, jak zwykli nazywać Ołdaka znajomi, nie należało do najłatwiejszych - ojciec często maltretował oraz wykorzystywał seksualnie matkę. Mały Tadek powtarzał pierwszą, drugą i trzecią klasę podstawówki. Objawione po jakimś czasie uzależnienie od seksu i alkoholu, zmuszało go do kradzieży, wszak samym tylko uśmiechem nie zapłaci prostytutce, a wódka nie leci z kranu. Wszystkich zbrodni dokonał pod wpływem substancji wysokoprocentowych, jednak w pełni świadomie. W pełni świadomy był też 10 kwietnia 1951 r., kiedy wykonywano wyrok.

******

TUTAJ - w serwisie prasa24.pl mogą Państwo już teraz kupić e-wydanie Naszej Historii: PRASA24.PL

Zapraszamy także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.

Tweety użytkownika @naszahistoria

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl