Jest rok 2000, Londyn. Do domu starszej pani - gra ją Judi Dench, do niedawna „M”, szefowa Jamesa Bonda - pukają funkcjonariusze kontrwywiadu MI5. Padają sakramentalne słowa: „Jest pani aresztowana…”. Zdziwiona starsza pani jest przesłuchiwana przez dwoje agentów MI5 i od razu na początku stwierdza: „Nie zrobiłam nic złego…”.
Tak zaczyna się filmowa opowieść o Joan Stanley, postaci, której pierwowzorem w świecie rzeczywistym była niejaka Melita Norwood, studentka uniwersytetu w Southampton, komunistka współpracująca z radzieckim wywiadem. Jak utrzymywała - robiła to ze szlachetnych pobudek, ale w rzeczywistości dała zbrodniczemu państwu radzieckiemu klucze do bomby atomowej.
Była brytyjską wersją małżeństwa Rosenbergów, którzy zdradzali Związkowi Radzieckiemu tajemnice amerykańskich planów broni jądrowej. Ethel i Julius Rosenbergowie zostali straceni w więzieniu Sing-Sing w 1953 roku. Oni też utrzymywali do końca, że są niewinni. Rzeczywiście - byli tylko pośrednikami w przekazywaniu tajemnic dotyczących bomby atomowej. Informacje dostarczał im inny komunista, emigrant z Niemiec, fizyk Klaus Fuchs, który uczestniczył w pracach nad projektem „Manhattan” i został zdemaskowany w 1950 r. Po 9 latach więzienia Fuchs wyjechał do NRD, gdzie zmarł w latach 80. Ale w 1997 roku dawny oficer wywiadu i rezydent radziecki w Waszyngtonie Aleksander Fieklisow przyznał, że Julius Rosenberg był jego agentem. Był jego najbardziej oddanym i cennym źródłem, dostarczając mu tysiące ściśle tajnych raportów z przedsiębiorstwa Emerson Electric Manufacturing Co (w przedsiębiorstwie tym pracował jako mechanik Dawid Greenglass, brat Ethel), m.in. kompletny zapalnik zbliżeniowy. Taki zapalnik został użyty przez Związek Radziecki przy zestrzeleniu samolotu U-2. Pod kierownictwem Fieklisowa Julius Rosenberg zwerbował dla KGB kilku innych agentów. Brytyjka Melita Norwood też nie poprzestawała na przekazywaniu informacji i werbowała agentów. Zaprzestała szpiegowania po przejściu na emeryturę w 1972 roku.
Komunizm wyssała z mlekiem matki
Melita Zirnis urodziła się 25 marca 1912 roku w Bournemouth. Jej ojcem był Łotysz Pēteris Aleksandrs Zirnis, a matką Brytyjka Gertrude Stedman. Ojciec, który zmarł, gdy Melita miała sześć lat, był introligatorem i wydawcą. Wydawał czasopisma „The Southern Worker” i „Labour and Socialist Journal” i był socjalistą, na którym wielki wpływ wywarła październikowa rewolucja rosyjska. Tłumaczył dzieła Lenina i Trockiego. Matka była członkiem lewicowej Co-operative Party. Cztery lata po śmierci ojca Melita wraz z matką przeniosła się do Thornhill koło Southampton, gdzie zamieszkała z ciotką, jedną z pierwszych aktywistek związkowych.
ZOBACZ TEŻ | NAJLEPSZE KSIĄŻKI O ROSYJSKICH SZPIEGACH
Melita kształciła się w Itchen Secondary School, a następnie rozpoczęła naukę łaciny i logiki na University College of Southampton. Po roku rzuciła studia i przeniosła się do Londynu w poszukiwaniu pracy. Zatrudniła się w piekarni. W Londynie związała się z Independent Labour Party. W 1935 roku wyszła za mąż za pochodzącego z Rosji komunizującego nauczyciela Hilarego Nussbauma. Po ślubie para zmieniła nazwisko na Norwood. Kiedy w 1936 roku ILP rozpadła się, Melita wraz z częścią jej działaczy zapisała się do Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii. W jej życiu pojawił się wówczas Andrew Rothstein, który w 1937 roku skontaktował ją z agentami sowieckiego wywiadu. Melita została zwerbowana.
Lojalność i zdrada
Najlepsi szpiedzy pracują po cichu, niewidoczni, nie rzucający się w oczy, wtopieni w otoczenie. A jeśli jeszcze szpieg otrzymuje tajne informacje na swoje biurko w pracy i nie musi ich zdobywać, tylko przekazywać dalej, spełniony jest kolejny warunek wywiadowczego sukcesu. I tak było z Melitą Norwood, która dostała pracę sekretarki w British Non-Ferrous Metals Research Association, kluczowej instytucji badawczej (metalurgicznej) działającej w ramach brytyjskiego programu atomowego i zbrojeniowego. Była szarą myszką w systemie, nie dysponowała żadną specjalistyczną wiedzą z zakresu fizyki jądrowej czy chemii, ale tego jej zadania nie wymagały - musiała tylko fotografować spływające do niej dokumenty. W pewnym momencie miała większy dostęp do ściśle tajnych informacji niż członkowie brytyjskiego rządu, którym - ze względów bezpieczeństwa - dane o programie atomowym reglamentowano. Melita Norwood robiła swoje przez 40 lat niezauważona przez kontrwywiad. Tylko przez trzy lata po urodzeniu córki w 1943 roku zrobiła przerwę w pracy i w szpiegowaniu. Potem wróciła za swoje biurko… Kiedy jesienią 1999 roku informacje o jej szpiegowskiej działalności przedostały się do opinii publicznej, wielu przecierało oczy ze zdumienia - to ma być szpieg? Ta 87-letnia wdowa o aparycji Margaret Rutherford, legendarnej odtwórczyni postaci Miss Marple z filmów na podstawie kryminałów Agathy Christie, ma być topowym szpiegiem? A jednak to była prawda, co jakiś czas później Melita Norwood potwierdziła, wygłaszając oświadczenie przed kamerami i mikrofonami na tle swojego domu z ogródkiem. Fotografowała dokumenty i przekazywała fotografie łącznikom. A ponieważ do jej obowiązków należało spływające na jej biurko dokumenty powielać i przekazywać do odpowiednich oddziałów instytutu, nie wydawało się to podejrzane. Jej materiały pozwoliły ZSRS przyśpieszyć o dwa lata ukończenie prac nad bronią atomową. Jedna z agentek MI5 zidentyfikowała w pewnym momencie Norwood jako możliwego szpiega, jednak jej raport odrzucił przełożony, który nie uwierzył, że ta kobieta może być szpiegiem.
W Moskwie wiedzieli lepiej. Nadali jej pseudonim „Hola”, a ona dochowywała wierności Związkowi Radzieckiemu pod rządami kolejnych przywódców - Stalina, Chruszczowa czy Breżniewa. Dochowywała wierności swojemu załganemu internacjonalizmowi i walce o pokój, z której przecież słynęło komunistyczne supermocarstwo. Wydając tajemnice brytyjskiego programu atomowego Moskwie, „nic przecież nie zrobiła”, chociaż zdradzała swój kraj. A kiedy brytyjska opinia publiczna poznała ją i jej dzieło, a dziennikarze pojawili się przed domkiem w Bexleyheath pod Londynem, starsza, nobliwa pani o szlachetnych rysach wyglądała na zdziwioną.
Według niektórych opinii „Hola” wyrządziła swoją zdradą większe szkody Wielkiej Brytanii i Zachodowi niż cała słynna grupa szpiegów „Cambridge Five” - Guy Burgess, Donald MacLean, Kim Philby, Anthony Blunt i John Cairncross. A na koniec uniknęła kary.
Taki łagodny koniec szpiega współbrzmi z niedorzecznie sympatycznym wizerunkiem Norwood wyzierającym z filmu o jej życiu. Nie została skazana i nie poniosła kary chyba dlatego, że Brytyjczycy nie chcieli jej karać ze względu na wiek, a nie z tego powodu, że była niegroźna. Kiedy Melita została zdemaskowana, była już prababcią. Przed swoim domkiem wyglądała naprawdę niewinnie - szczególnie wtedy, kiedy narzekała na wiek: „Moja pamięć już nie jest taka jak dawniej.” Powiedziała też jednak, że zrobiłaby to jeszcze raz. W BBC tak uzasadniała swoją zdradę: „Chciałam zapobiec klęsce systemu, który dał prostym ludziom jedzenie, bilety na komunikację, dobre wykształcenie i służbę zdrowia”. Przekonaną komunistką pozostała do końca swych dni. Zmarła w 2005 roku.
Na początku swojej fascynacji komunizmem 20-letnia Melita mówiła z zachwytem o tym, że Stalin zapewnił milionom Rosjan dość pożywienia… Było to dokładnie w tym czasie, kiedy na Ukrainie, w Kazachstanie i wielu innych częściach Związku Radzieckiego umierały z głodu miliony ludzi.