Nie żyje generał rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony. Giennadij Łopyriow skonał niespodziewanie za kratami. Od roku 2017 odsiadywał wyrok za korupcję. Wielu określało zarzuty wobec niego jako zmyślone.
Nie narzekał na zdrowie
Jeszcze w poniedziałek rozmawiał ze swoim synem, kilkadziesiąt godzin później już nie żył. Niedawno zdiagnozowano u niego białaczkę, choć wcześniejsze badania mówiły, że jest zdrów jak ryba.
Wtajemniczeni mówią, że był "strażnikiem tajemnic" wartych fortunę. Dotyczyły one luksusowej rezydencji Putina w Gelendżyku nad Morzem Czarnym. Istnieją podejrzenia, że został otruty, gdy zakwalifikował się do zwolnienia warunkowego.
Służąc w Federalnej Służbie Ochrony, osobiście nadzorował budowę pałacu Putina nad Morzem Czarnym. Odpowiadał także za oficjalną rezydencję dyktatora Bocharov Ruchei w Soczi. Do czasu uwięzienia był jednym z najbliższych współpracowników Putina, widziano go podczas wielu zagranicznych prezydenta Rosji.
Został otruty?
Wyglądał na zdrowego, gdy rozmawiał w poniedziałek ze swoim synem Aleksandrem. Kilka godzin później skarżył się na trudności w mówieniu i oddychaniu, poinformował kanał Telegram VChK-OGPU.
Trafił z kolonii karnej nr 3 w obwodzie riazańskim do dwóch szpitali. W drugim lekarze stwierdzili, że ma białaczkę.
Jego syn mówił: Rozmawiałem z szefem ich jednostki medycznej, który powiedział, że wyniki badań serca wróciły do normy, a płuca są czyste. Trudno powiedzieć, co się stało. Przygotowywaliśmy się do zwolnienia warunkowego.
