Tajemniczy Kult Malverde. Meksykanie szukają ratunku u "narkoświętych"

Jowita Łuczak
Kult Malverde kojarzy się z meksykańskimi gangsterami, którzy pomimo bestialskiego mordowania swoich wrogów nazywają siebie samych katolikami.

Zanim Jesús Malverde doczekał się tytułu patrona handlarzy i przemytników narkotyków był lokalnym Robin Hoodem, meksykańskim Janosikiem, a szukając odpowiedników bliższych naszej kulturze: Ondraszkiem, choć ten ostatni był de facto postacią autentyczną. Kim był tak naprawdę ów Malverde i czym się zajmował? Otóż, jak na prawdziwego zbójnika przystało, okradał bogatych i oddawał biednym. Teraz za to dumnie nosi miano świętego ludowego.

Na początek zacznijmy od dwóch rozbieżnych terminów santos populares (święci ludowi) i santos oficiales (święci oficjalni).

Tłumaczenie dosłowne, choć od dawna przyjęte w Polsce, może łatwo wprowadzić w błąd. Przez pojęcie święci ludowi rozumiemy w naszej kulturze wizerunki świętych uznanych przez Kościół katolicki, podczas gdy w Meksyku to samo określenie dotyczy osób uznanych za świętych przez ludzi, bez oficjalnej aprobaty Watykanu. W Ameryce Łacińskiej aspirujący na świętych pojawiają się jak grzyby po deszczu, a po wioskach krążą setki legend o bohaterskich czynach na miarę dobroczyńcy z sherwoodzkiego lasu.

Dzisiaj zajmiemy się głównie świętym Malverde, ale warto wspomnieć najpierw krótko o świętym Janku Żołnierzu (Juan Soldado). W rzeczywistości nazywał się Juan Castillo Morales i był żołnierzem pełniącym służbę w Tijuanie, mieście graniczącym ze Stanami Zjednoczonymi. Nie zasłynął jednak jako waleczny bohater, lecz jako morderca, a 17 lutego 1938 r. został stracony za gwałt i zabicie 17-letniej Olgi Camacho Martínez. Sprawa morderstwa nie została do końca zbadana, przez co istnieje prawdopodobieństwo, że Soldado został niesłusznie skazany i poddany obowiązującemu w ówczesnym Meksyku Ley Fuga (prawu ucieczki), zgodnie z którym można było zastrzelić bez jakiegokolwiek postępowania sądowego każdego, kto stawiał opór w chwili ujęcia. Tuż po jego śmierci rozeszły się pogłoski o krwi cieknącej z jego nagrobka i bolesnym wyciu dochodzącym zza grobu, co zinterpretowano wyłącznie jako niewinność Juana. Powoli zaczęto się do niego modlić, zauważać cuda, budować kapliczki i wkrótce zyskał miano świętego patrona przekraczania granicy ze Stanami.

Wróćmy jednak do Malverde, którego wizerunek noszą przy sobie najwięksi bossowie karteli. Tatuaże, broń palna, modlitewniki, kadzidła, świece, części garderoby, a nawet tipsy z podobizną świętego lokalnego - wszystko to można znaleźć na każdym meksykańskim targowisku. Nierzadko wspomina się też o fakcie, że przedstawiany na rzeźbach i medalikach wizerunek Malverde, którego prawdziwego oblicza nikt już nie pamięta, przypomina połączenie jednej z największych gwiazd kina meksykańskiego i lokalnego polityka ze stanu Sinaloa. "Zrób tak, żeby był podobny trochę do Pedra Infante, a trochę do Carlosa Mariscala". - rzucił lokalnemu artyście i rzeźbiarzowi Eligio Gonzales, twórca pierwszej, oficjalnej kapliczki legendarnego Jesúsa Malverde. Postać Eligio jest niewątpliwie znacząca, a można by nawet powiedzieć kluczowa w rozwoju kultu meksykańskiego Janosika. Jaka jest historia Eligia? Otóż pewnego dnia zamieszkały w stanie Sinaloa kierowca zostaje napadnięty i silnie poraniony. Pozostawiony w samotności, w oczekiwaniu na nieuniknioną śmierć, zaczyna się modlić o przetrwanie. Tylko do kogo by się tu modlić na oddalonym od cywilizacji pustkowiu? Wtedy Eligio przypomina sobie o lokalnym Robin Hoodzie, znającym te ziemie jak własną kieszeń, obiecuje więc wielkodusznemu bandycie wierność i oddanie w zamian za ocalenie życia. Eligio przeżywa, po wioskach zaczyna krążyć wieść o cudzie, a ocalony stawia wkrótce obiecaną kapliczkę.

Podania głoszą, że Jesús zawisnął na gałęzi drzewa mezquite 3 maja 1909 r., nie wiadomo jednak nawet, czy ów bandyta istniał naprawdę. Umowna data obchodzenia dnia świętego Malverde wypada zatem w maju, chociaż tysiące wiernych przychodzą do jego kaplicy w mieście Culiacán od świtu do wieczora przez okrągły rok. Z chwilą gdy do kaplicy zagląda bardziej wpływowy mafioso, zamykany jest wręcz ruch drogowy całej ulicy. Uchylając drzwi tego "świętego" miejsca, można zobaczyć całujących jego lica wiernych i dosłyszeć szeptane słowa modlitwy:

"Ty, który w królestwie niebieskim zamieszkujesz
i jesteś tak blisko Boga,
wysłuchaj cierpień
Twojego pokornego grzesznika.
Och! Cudowny Malverde
Och! Panie mój Malverde".

Na tłocznych ulicach miasta na północy Meksyku, pośród zapachu przypraw, smażonych tortilli i kwiatów, odnaleźć można również mniej religijny repertuar. Gdzieniegdzie dotrze do naszego ucha tradycyjna nuta urodzinowej pieśni zwanej las mananitas lub corridos, dawniej pieśni wychwalające bohaterów narodowych, a kojarzone w dniach dzisiejszych z popularnymi narcocorridos, opiewającymi krwawe zbrodnie szefów karteli. Niestety, coraz częściej corridos zamieniają się w pisane kolokwialnym językiem, nierzadko wulgarne teksty, przypominające w języku oryginalnym częstochowskie rymowanki.

"Twój wizerunek zawsze ze świecą,
co płonie, oddając Twą cześć.
Twój portret przy sobie noszę,
gdziekolwiek bym szedł.
W moich porachunkach szczególnie
na Twoje błogosławieństwo liczę.
Chociaż gorliwie się do Ciebie modlę,
nigdy o nic nie proszę.
Dzisiaj za to błagam pokornie
zaledwie o Juarez i Tijuanę,
część Guerrero
i górski łańcuch w Chihuaha".

"Do kapliczki przychodzą wszyscy, chociaż to narcos identyfikują się z nim za sprawą jego bandyckiej duszy i za to, że był ścigany przez prawo" - mówi Eligio Gonzales. I faktycznie, kult Malverde kojarzy się wszystkim z gangsterami, którzy pomimo bestialskiego mordowania swoich wrogów, okrutnych porwań, z których słyną na całym świecie, szukają "błogosławieństwa", nazywając siebie samych katolikami. Kim są zatem pozostali wierni? I tu rodzą się istotne pytania: dlaczego kult bohaterów ludowych i wizerunków staje się coraz bardziej popularny? Czy coś lub ktoś jest za to odpowiedzialny? Odpowiedź wymagałaby żmudnych poszukiwań i spojrzenia na tę kwestię z perspektywy historycznej i politycznej, tak aby móc przedstawić całokształt faktów. Wiadomo, że w religii często odbija się polityka, której religia ta jest narzędziem.

Mniej oczywista, przynajmniej z początku, wydawać się może relacja pomiędzy światem polityki a powstaniem bałwochwalczego kultu przemytnika narkotyków Malverde, Santa Muerte (Świętej Śmierci) oraz gwałciciela i pedofila Juana Soldado. Kardynał Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, w trakcie pobytu w Meksyku powiedział o Świętej Śmierci znaczące zdanie: "To nie jest religia, chociaż ubiera się w jej szaty". Co kryje się zatem za szatami i czy czczenie śmierci pod postacią szkieletu zdobionego pięknymi strojami wywodzi się wyłącznie z wierzeń przedkolumbijskich i powszechnie występującego w Ameryce Łacińskiej zjawiska synkretyzmu? Pewne jest, że rzesza wyznawców przychodzących do kaplicy Malverde jest najczęściej tłumaczona strachem, paraliżującym lękiem przed przemocą i niekończącymi się wojnami gangów.

Uważa się, że ludność żyjąca w tak brutalnej rzeczywistości, desperacko szuka ratunku u "narkoświętych", licząc na ich pomoc i opiekę. To jednak paradoks, kontrowersyjne jest bowiem twierdzenie, że wiara w zbira o przenikliwym, demonicznym spojrzeniu, przedstawianego w jego własnej kaplicy otoczonym liśćmi marihuany, z bronią w dłoni może pomóc społeczeństwu.

Może być zupełnie na odwrót. Wszelkie msze przeprowadzane przez lokalnych księży z Kościoła katolickiego (pierwsza z nich miała miejsce w 2012 r.) należą do zdegenerowanej religii i zamiast walczyć z przemytem narkotyków i krwawą wojną karteli, oswajają społeczeństwo z problemem i poszerzają narkokulturę, która to z kolei ma wpływ na rozwój przemocy w Meksyku.

I na koniec ciekawostka: według Cesara Ibarro, współczesnego pisarza, w mieście Culiacán Malverde przemówił nawet do ludzi. Miało to miejsce w grupie Spirytualistów Trynitarian Maryjnych podczas seansu wywoływania duchów i to nie byle jakich, bo wyłącznie tych sławnych, z czego szczycą się w całej Ameryce Łacińskiej. "Wszyscy się do mnie modlą, ale nikt nie modli się za mnie" - rzekomo przemówił Malverde. Czyżby zatem "anioł biednych" potrzebował modlitw za jego duszę w raju gangsterów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl