Będzie woda mineralna i będą zabiegi. Będą szlafroczki i klapeczki. Będą porywy serca i wielkie rozstania. Kto wie, może będzie nawet dancing w piekiełku! Operetka sanatoryjna „Turnus mija, a ja niczyja” to spektakl złożony z cytatów: muzycznych (usłyszymy szlagiery takie jak „Brunetki, blondynki”, ale również utwory Verdiego i Offenbacha), literackich, historycznych oraz zaczerpniętych z opowieści samych kuracjuszy.
- Ani ja, ani żaden z aktorów nie byliśmy nigdy w sanatorium, sięgnęliśmy więc do relacji innych - mówi Tomaszewski. - Zbierając materiały o pobycie w sanatorium nie mogliśmy nie zauważyć, że w większości opinii są one miejscem całkowitego wyzwolenia seksualnego, wręcz tarła, walki o uczucia, miłość i fizyczne zbliżenie - dodaje.
Nie znaczy to jednak, że spektakl który można oglądać na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki, jest wyłącznie zabarwioną erotycznie farsą. Jak przekonuje reżyser, sanatorium to świat, który choć z pozoru komiczny i trącący myszką, stanowi niezwykle wdzięczne pole do socjologicznych obserwacji.
- W tym zamkniętym uniwersum jak pod mikroskopem można obserwować ludzkie zachowania i namiętności, nie rzadko bardzo intensywne - mówi Tomaszewski. - Pociągająca jest też tajemniczość tych miejsc, do których można dostać się tylko z polecenia i ze skierowaniem. Miejsc, o których wszyscy słyszeliśmy, ale nie każdy miał okazję przekonać się, jak wygląda toczące się w nich życie - tłumaczy reżyser.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Kurator: Osoby w komisjach mają uprawnienia, wyniki nie będą unieważnione
Źródło: TVN24/x-news
