W piątek w Gdyni, na fregacie rakietowej ORP Gen. T. Kościuszko, prezydent Andrzej Duda podpisał dwie ustawy o ratyfikacji Protokołu do Traktatu Północnoatlantyckiego w sprawie akcesji Republiki Finlandii i Królestwa Szwecji.
W wygłoszonym wówczas przemówieniu głowa państwa zwracała uwagę, że Finlandia i Szwecja przez wiele dziesięcioleci pozostawały państwami neutralnymi, a obywatele obu tych krajów uważali, że wskutek kontaktów bilateralnych m.in. z Rosją można zapewnić bezpieczeństwo w wystarczającym stopniu. Andrzej Duda podkreślił, że jest to moment symboliczny, który będzie także dla nas otwierał "nowy czas bezpieczeństwa i współpracy w naszym rejonie Europy i świata, w basenie Morza Bałtyckiego". – Wierzę w to, że dzięki temu wolny świat zwycięży, a w efekcie zwycięży także i Ukraina, obroni się przed Rosją i że będziemy mogli w spokoju i w pokoju dalej się rozwijać i żyć – oświadczył.
"To ma swoją cenę"
Na wypowiedź polskiego prezydenta zareagował Siergiej Ławrow. Szef rosyjskiej dyplomacji zarzucił władzom naszego kraju działanie pod dyktando Waszyngtonu.
– To, na ile świat, w którym polskie kierownictwo chce przeciągnąć Ukrainę [na stronę Zachodu], jest światem wolnym, myślę, że z każdym dniem staje się jasne, kiedy cała Europa bezapelacyjnie podporządkowała się dyktatowi USA, wypełniając wolę Waszyngtonu z wielką szkodą dla własnej gospodarki i sfery społecznej – powiedział Ławrow. – Taki jest wolny świat, ma to swoją cenę – dodał.
Szef MSZ Rosji mówił ponadto, że kraje Zachodu sprzeciwiające się działaniom Moskwy mają różne cele geopolityczne. – Cele te związane są zarówno z sytuacją w kraju i chęcią odwrócenia uwagi od tych problemów, jak i z intencjami promowania swoich interesów geopolitycznych – przekonywał polityk.
TASS, PAP
lena
