Ciemne chmury zebrały się nad posłanką Beatą Maciejewską. Ostatnio stroniła od publicznych wystąpień. Nie pojawiała się też na wiecach Lewicy i nie udzielała w mediach społecznościowych. Zmiana wywołana jest tym, że posłanka pozostaje od maja zawieszona przez władze partyjne. Lewica skierowała również na nią zawiadomienie do prokuratury.
Posłanka nagrana i zawieszona
Według doniesień "GW" Maciejewską przez wiele miesięcy nagrywać miał były pracownik jej biura poselskiego, a treść nagrań - które słyszeć miało zaledwie kilka osób w partii - może przekreślić jej dalszą polityczną karierę w Lewicy.
- Na nagraniach posłanka Maciejewska miała źle wypowiadać się o swoich współpracownikach, mobbingować ich i naruszać ich prawa pracownicze. Miała też negatywnie wypowiadać się o kierownictwie partii i przewodniczącym Włodzimierzu Czarzastym - czytamy.
Jak ustalił "Dziennik Bałtycki" w rozmowie z posłanką Beatą Maciejewską chodzi o około 36 godzin nagrań skompilowanych do około 28 minut. Nagrywającym był asystent posłanki, który z kolei od wielu miesięcy nie jest już związany z biurem poselskim.
"Dziennik Bałtycki" poprosił o komentarz Włodzimierza Czarzastego, przewodniczącego Lewicy. Odesłał nas do rzecznika prasowego ugrupowania.
Informację o zawieszeniu Maciejewskiej potwierdził rzecznik Nowej Lewicy Marek Kasprzak.
- Posłanka Maciejewska została zawieszona w maju, po tym jak kierownictwo partii dowiedziało się o tych nagraniach. Sprawa była na tyle poważna, że Nowa Lewica skierowała sprawę do wyjaśnienia prokuraturze i oddała do sądu partyjnego. Postępowanie przed sądem partyjnym trwa i jeszcze się nie zakończyło, trudno powiedzieć, czy zakończy się przed ostatecznym ułożeniem list wyborczych - powiedział dla "Wyborcza.pl".
Maciejewska: próbuje się mnie zdyskredytować
W ocenie samej Maciejewskiej chodzi o zdyskredytowanie jej przed jesiennymi wyborami, by uniemożliwić kandydowanie. Odrzuca też oskarżenia, że na nagraniach znajdowały się dowody na mobbing czy łamanie praw pracowniczych.
- Tam nie ma dowodów na nic takiego. Próbuje się mnie zdyskredytować - mówi posłanka Dziennikowi Bałtyckiemu, dodając, że nagrania pochodzą sprzed dwóch lat.
Maciejewska zapowiedziała publikację oświadczenia
Dla Wyborczej.pl wyjaśnia natomiast, że:
- to był czas niełatwych rozmów, rywalizacji frakcyjnej i na prywatnych spotkaniach mówiło się różne rzeczy. Owszem, wypowiadam się tam krytycznie o różnych osobach z partii czy naszego środowiska, opowiadam, jak mi się z niektórymi ludźmi nie najlepiej współpracuje, także z naszego biura, ale nie ma mowy o mobbingu! Nie sądziłam, że dyrektor mojego biura poselskiego może mnie nagrywać podczas codziennej pracy. Z tym pracownikiem rozstałam się już dwa lata temu w zgodzie. Nawet zorganizowaliśmy mu imprezę pożegnalną.
"Taśmy Maciejewskiej". Czy doszło do mobbingu i oczerniania ...
