Śmierć na Rysach
O ile sama sylwestrowa noc i pierwszy dzień 2016 roku przebiegły spokojnie, to już 2 stycznia Tatry pochłonęły kolejną ofiarę. Tym zginął 51-letni turysta z Bratysławy.
- Mężczyzna wraz ze swoimi towarzyszami podchodził na Rysy - mówi Tomasz Wojciechowski, ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Nagle poślizgnął się i zjechał w dół. Jego upadek widziało dwóch naszych ratowników, którzy akurat wtedy byli w rejonie Buli pod Rysami.
Słowak zatrzymał się ok. 50 metrów od ratowników. Polacy rzucili mu się na pomoc. Rozpoczęli reanimację i wezwali pomoc z Zakopanego. Na miejsce poleciał śmigłowiec. Mimo resuscytacji, Słowaka nie udało się uratować. Uległ śmiertelnemu wypadkowi, choć miał kask, raki i czekan. - Z informacji, jakie uzyskaliśmy od jego towarzyszy, wiemy, że gdy się poślizgnął, próbował wbić czekan w lód, jednak bezskutecznie - dodaje Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji.
Zjechał z Kasprowego
Tego samego dnia doszło do poślizgnięcia się na kopule szczytowej Kasprowego Wierchu. Turysta zjechał do Kotła Gąsienicowego. Doznał licznych potłuczeń, jednak jego życiu nic nie zagrażało. Został kolejką linową zwieziony do Kuźnic, gdzie przejęła go karetka pogotowia. - Mieliśmy także zdarzenie z Jarząbczego Wierchu. Tam granią szła grupa turystów. Nagle jeden z wędrowców poślizgnął się i zjechał ok. 20 metrów. Nic mu się poważnego nie stało. Ale dopiero wtedy zarówno grupa, jak i ten, który zjechał, przypomnieli sobie, że mają w plecakach raki. Wtedy je sobie założyli, zeszli do kolegi i wyprowadzili go z powrotem na grań - opowiada Tomasz Wojciechowski.
Tragiczna niedziela
Nie lepiej było także wczoraj. Nad ranem po słowackiej stronie ratownicy Horskiej Zachrannej Służby (odpowiednik polskiego TOPR), w żlebie pod Salatynem w Tatrach Zachodnich odnaleźli ciało 22-letniego słowackiego skialpinisty. Mężczyzna był poszukiwany od sobotniego wieczora. Zmarł na skutek upadku z dużej wysokości.
To nie był jednak koniec złych wieści z Tatr. Około południa nadeszło do centrali TOPR zgłoszenie z przełęczy Krzyżne. Na lodzie poślizgnęła się 19-letnia turystka z Poznania. Spadła w stronę doliny Pańszczycy. - Polecieliśmy na miejsce śmigłowcem. Kobieta doznała ciężkich obrażeń. Ratownicy medyczni rozpoczęli resuscytację - relacjonuje Jan Gąsienica-Roj, ratownik TOPR.
W szpitalu w Zakopanem udało na chwilę przywrócić tętno rannej. - Kobieta jednak doznała poważnych urazów głowy. Miała m.in. pękniętą czaszkę i obrzęk mózgu. Na skutek tych obrażeń 19-latka zmarła - podaje Ali Issa Darwich, ordynator oddziału ratunkowego w Zakopanem.
To nie był jednak koniec. Po godz. 17 HZS poinformowała, że słowacki wspinacz spadł ze szczytu Przednia Baszta do Doliny Młyniskiej. Poniósł śmierć na miejscu. - Prawdopodobnie poślizgnął się na lodzie - mówią słowaccy ratownicy.
To już 14. ofiara gór po polskiej i słowackiej stronie od świąt Bożego Narodzenia (wliczając mężczyznę, który zabił się na Gubałówce). Tak czarnej serii w zimie nie było w górach od 1989 roku.
Czytaj więcej: