Telewizja (nie) zapomina o gwiazdach. Profesjonalizm ikon telewizji nie jest dziś w cenie

Karolina Kowalska
Krystyna Loska: - Nie rozumiem rezygnacji z autorskich programów na rzecz kalek ich formatów z Zachodu
Krystyna Loska: - Nie rozumiem rezygnacji z autorskich programów na rzecz kalek ich formatów z Zachodu fot. TVP
O śmierci Lucyny Grobickiej, znanej pogodynki "Mgiełki", dowiedzieliśmy się miesiąc po fakcie. Na wiekowe gwiazdy srebrnego ekranu w dzisiejszej telewizji miejsca nie ma.

Świat ma coraz mniej manier, a trwa - powiedziała w jednym z wywiadów wielka diwa Telewizji Polskiej Stanisława Ryster. Zaczęła pracę w telewizji wraz Edytą Wojtczak, Bożeną Walter, Krystyną Loską, Bogumiłą Wander i Janem Suzinem, czyli w czasach, kiedy, żeby zrobić program telewizyjny, wystarczył stół, krzesło i kartonowa plansza. Po 30 latach pracy została zwolniona bez słowa wyjaśnienia. Dziś, podobnie jak jej koleżanki po fachu, nie kryje oburzenia na to, jak wygląda współczesna telewizja.

Emerytura? Tysiąc z kawałkiem
We wtorek zmarł ostatni z prezenterów telewizyjnych, którego można było śmiało porównać do Larry'ego Kinga - jednego z najstarszych i najbardziej doświadczonych amerykańskich osobistości srebrnego ekranu, który był przykładem dziennikarstwa telewizyjnego dla wielu pokoleń adeptów tego niełatwego fachu. Mam na myśli Andrzeja Turskiego, prezenter Panoramy, który odszedł w aurze skandalu wywołanego przez pewien prawicowy portal.

Z jego odejściem definitywnie kończy się etap wielkich gwiazd telewizji, który rozpoczął się na początku lat 60. Wtedy to w progach raczkującej polskiej telewizji pojawiła się "Madonna srebrnego ekranu" i "Nasza Krysia", czyli Krystyna Loska, znana z tego, że wszystkie swoje zapowiedzi mówiła bez kartki. Niezawodną pamięć do długich tekstów zawdzięcza szkole teatralnej. Ze Śląskiego oddziału telewizji trafiła do stolicy, gdzie Bolesław Kielski - redaktor radiowy - korygował jej śląski akcent. Szybko zyskała sympatię widzów i w plebiscycie z okazji 40-lecia TVP znalazła się wśród trzech najpopularniejszych i najbardziej lubianych postaci. Odeszła w połowie lat 90., kiedy w telewizji pojawili się młodzi ludzie, którzy myśleli, że wiedzą o pracy na wizji wszystko, choć ograniczali się do czytania z teleprompterów tekstów przygotowanych przez innych, w dodatku nagrywanych po wielokroć. I nagle coś gdzieś prysło. Rola telewizyjnego "zapowiadacza programów" stała się archaiczna.

Kultura i rozrywka

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Loska odeszła, nie mogąc się pogodzić, tak jak Jan Suzin (męska legenda TVP), z zimnym profesjonalizmem telewizji zdominowanej przez reklamy, technikę i milionowe słupki oglądalności. Teraz pytana o wysokość swojej emerytury, odpowiada: - Tysiąc z kawałkiem.

Reklamodawca dyktuje warunki
Loska pracę w telewizji generalnie wspomina jako przyjemną. Było to miejsce, gdzie wszyscy się znali, kłaniali się sobie na korytarzu i spotykali w legendarnej kawiarni Kaprys. Każdy z każdym chętnie zamienił choć kilka słów. Trwało to aż do momentu, w którym warunki w telewizji zaczęły dyktować reklamodawcy i słupki oglądalności. I wtedy, od lat 90. wzwyż, starzejące się gwiazdy niezapewniające milionowej widowni zostawały zwalniane. Bo wzorowali się na słowach Tadeusza Bocheńskiego, przedwojennego spikera radiowego - że trzeba mówić do jednego człowieka, a nie do milionów, bo tylko wtedy przejdzie się przez ekran.

- Nasza praca była bardziej indywidualna, bardziej autorska niż teraz. Były cudowne, autorskie programy z intelektem, dowcipem i doskonałymi wykonawcami. Nie mogę zrozumieć, dlaczego owczym pędem kupujemy jakieś formaty, w których jurorzy mają najważniejszą rolę, a wykonawcy mają z siebie robić małpiątka. To jest zaniżanie poziomu intelektualnego. - podsumowuje w wywiadzie dla portalu Onet.pl kolejna z prawie zapomnianych już gwiazd Bogumiła Wander. - Mało tego, dzisiejsi dziennikarze dostają również materiał intelektualny do ręki, już gotowe teksty i tak dalej. My musieliśmy wykonać to sami, włącznie z telefonem do biblioteki radiowej, gdzie prosiłam o materiały prasowe na odpowiednie tematy i sama tworzyłam na podstawie tych informacji swoje zapowiedzi. To swojego rodzaju odpowiedzialność za to, żeby wszystko było tak, jak należy - dodaje.

Skutek? Teraz już nie ma osobowości telewizyjnych, są spikerzy. Gwiazdy jednego sezonu. Wander zwolniła się sama w 2003 r. po tym, jak nie dostała od wydawcy środków na zrobienie programu. Teraz przyznaje, że żyje z marnej emerytury, bo wszyscy tamtejsi prezenterzy pracowali za średnią krajową. Kontraktów gwiazdorskich wtedy nie było. - Pokój z kuchnią i kilkuletnie seicento - odpowiedziała z kolei koleżanka po fachu Wander Edyta Wojtczak na pytanie, czego dorobiła się w pracy w telewizji. Jej uroda zwróciła w 1957 r. uwagę Eugeniusza Pacha i Ireny Dziedzic, którzy wypatrzyli ją na okładce "Przekroju" i zrobili z niej gwiazdę. Widzowie pokochali Wojtczak za skromność i profesjonalizm. Współprowadziła liczne programy (m.in. występowała w popularnym w latach 60. programie rozrywkowym "Wielokropek" oraz prezentowała niektóre wydania widowiska rozrywkowego ("Dobry wieczór, tu Łódź"). Do historii telewizji przeszły jej zapowiedzi programu w wieczór sylwestrowy i składane widzom wraz z Janem Suzinem życzenia noworoczne (na 40-lecie telewizji zostali okrzyknięciu najsympatyczniejszą parą prezenterów). Sam Suzin po odejściu z TVP nie trzymał w domu telewizora i ubolewał nad kondycją współczesnych mediów.

Suzin pracę w Telewizji Polskiej rozpoczął w połowie lat 50. Pierwszy dyżur spikerski miał 26 listopada 1955 r., a ostatni dokładnie 41 lat później, czyli 26 listopada 1996 r. Słynął z nienagannych manier i gruntownego wykształcenia. Z zawodu był architektem.

Starość nie jest targetem
Stanisława Ryster, która w 1998 r. odebrała nagrodę Super Wiktora osobowości telewizyjnej za całokształt twórczości, znana była tego, że uczestników "Wielkiej Gry" strofowała za niechlujny wygląd i nie wpuszczała na plan bez marynarki. O swoim zwolnieniu dowiedziała się z prasy. Według szefów TVP "Wielka Gra" nie przynosiła oczekiwanych przez reklamodawców wyników oglądalności, a publiczność teleturnieju była "za stara".

- Nie uważam, że dobry smak i dbałość o wygląd są archaiczne, a złe obyczaje miały być w modzie - podsumowała swoje zwolnienie w wywiadzie do jednego z kobiecych pism - Teraz media hołdują najgorszej części młodzieży. W rozmowie z "Vivą" wtóruje jej Bożena Walter, która podkreśla, że starość nie jest atrakcyjna, nie jest piękna, nie ma przyszłości. - W naszym kraju w dodatku starość jest biedna, a więc nikt wciąż o tych ludzi nie zabiega. Nie jest, jak to się dziś mówi, żadnym interesującym "targetem" - kończy.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

4slash
Elżbieta Sommer była nazywana Chmurką.
J
JOLKA POLKA
To nie była "mgiełka " tylko "CHMURKA" tak nazywali tą Panią telewidzowie.
J
JOLKA POLKA
To nie była "mgiełka " tylko "CHMURKA" tak nazywali tą Panią telewidzowie.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Wulgarne „Na ch...” Sabalenki. Stoicki spokój Gauff. Czy „Świątek zgarnęłaby trofeum”

Wulgarne „Na ch...” Sabalenki. Stoicki spokój Gauff. Czy „Świątek zgarnęłaby trofeum”

Kandydat na prezydenta postrzelony przez zamachowca

Kandydat na prezydenta postrzelony przez zamachowca

Wróć na i.pl Portal i.pl